Obsługiwane przez usługę Blogger.
  • STRONA GŁÓWNA
  • O AUTORCE
  • SPIS RECENZJI
  • WSPÓŁPRACA
  • MÓJ BOOKSTAGRAM
  • PATRONATY
  • ARTYKUŁY
    • Wizyta w studio Harry'ego Pottera
    • Co podarować książkoholikowi na święta?
    • Bookstagram - jak zacząć?
    • 21 ulubionych książek na 21 urodziny
    • Podróż z książką
    • Czytelnicy polecają świąteczne książki
    • Blogerzy polecają świąteczne książki
    • Jak poradzić sobie z lekturami szkolnymi?
    • Co blog zmienił w moim życiu?
    • O BOOKSTAGRAMIE
    • CYTATY
    Facebook Instagram Pinterest

    Książki Dobre Jak Czekolada | blog z recenzjami książek

    Jaka powinna być dobra książka? Z pewnością musi zaciekawić czytelnika, zdobyć jego uwagę i nie stracić jej - czytający powinien w napięciu oczekiwać kolejnego zdania, kolejnej strony, kolejnego rozdziału. Jak zachęcić czytelnika do zainteresowania się daną książką? Przecież nie krzyknie ona "HEJ, SPÓJRZ NA MNIE, KUP MNIE I PRZECZYTAJ, JESTEM NAPRAWDĘ CIEKAWA!". Oczywiście szatą graficzną. Potem już jest z górki. Teraz zobaczmy, jak to jest z niedawno wydaną powieścią "Przyszłość ma Twoje imię".


    To kolejna książka Elżbiety Rodzeń, jednak jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki. Złapałam się na okładkę, jest ona wyjątkowo piękna. Wszyscy znamy powiedzenie "nie ocenia się książki po okładce", ale mimo że staram się tego nie robić, wciąż mi się to zdarza. Przyznaję się do winy. Rozczarowałam się wiele razy, bo szata graficzna prezentowała się lepiej niż treść, ale tym razem tak nie było. Dlaczego?

    W tej książce mamy do czynienia z piękną, ale nie ukrywam - dość skomplikowaną historią. Blanka i Mateusz są młodzi i próbują odnaleźć się w dorosłym życiu. A nie jest im łatwo, mają za sobą dość traumatyczne wydarzenia. Blanka chcę wyrwać się demonom przeszłości i zacząć od nowa. Odstawia leki, ogranicza spotkania z psychologiem, próbuje stawić czoła życiu. Wciąż jednak wzdryga się, kiedy ktoś staje za jej plecami i boi się wchodzić do sklepów. Ale stara się żyć normalnie.

    Boję się, że kiedyś w jej obecności się zapomnę i wykonam o jeden gest za dużo. Ona nie jest taką dziewczyną, z którą od razu można przejść do czynów. Jest krucha.

    Mateusz w dzieciństwie nie miał lekko. Po śmierci matki sam musiał zajmować się małym braciszkiem, a ojciec znalazł oparcie w alkoholu i nie można było na niego liczyć. Teraz Mateusz studiuje, pracuje i to w dwóch miejscach, ale i tańczy. Taniec jest jego całym życiem. Musiał zrezygnować ze szkoły tańca, aby mieć pieniądze na jedzenie, ale wciąż znajduje czas i możliwości, by robić to, co kocha.

    Kiedy na Michała drodze staje Blanka, wszystko się zmienia.

    Nie sądziłem, że to jest możliwe. Znaleźć dla siebie tę jedyną osobę, która stanie się nagle moim wszechświatem. Nie miałem tego w planach. Wiedziałem, że nie zasługuję na taką dziewczynę. Nawet nie marzyłem o takim szczęściu. Moje życie przyzwyczaiło mnie do czegoś innego.

    Spora część Was może już być zaciekawiona. Ta historia wciąga i mimo że książka jest obszerna, bo liczy ponad 500 stron, to skończyłam ją w jeden dzień. Nie mogłam się od niej oderwać, dopóki nie poznałam zakończenia. A podczas czytania niejednokrotnie miałam złamane serce. Ta opowieść jest pełna emocji i czytelnik odczuwa je w pełni wraz z bohaterami. A do nich nie sposób nie czuć sympatii. Są oni przedstawieni w sposób autentyczny i wiarygodny. Po przeczytaniu tej książki, czułam, jakbym ich znała, jakby byli mi bliscy. Fabuła jest oryginalna, mimo że mamy do czynienia z new adult, w którym spotykamy się z wieloma schematami. Młodzi ludzie, problemy, traumatyczna przeszłość, miłość. Tutaj zakochaniu się głównych bohaterów nie będzie tęczy na niebie i jednorożców. Nie będzie różowo, bo miłość nie zawsze jest w stanie wszystko naprawić.

    Ta książka zdecydowanie przypadnie wszystkim kobietom, które nie lubią cukru w książkach, a problematyczna fabuła ma dla nich smak czekolady.

    Ja tę książkę polecam i już deklaruje, że z pewnością nadrobię zaległości i przeczytam pozostałe powieści Elżbiety Rodzeń.

    Nie mogę się powstrzymać, muszę Wam to napisać. Autorka na końcu książki zadeklarowała, że jeśli jej powieść stanie się bestsellerem, to wykupi mężowi kurs pilotażu, który jest jego marzeniem. Moi Drodzy, dodawajcie "Przyszłość ma Twoje imię" to koszyków, bo ta książka jest tego warta. Ja ze swojej strony daję cztery kostki czekolady. 

    Ach i dla tych, którzy wytrwali do końca tej recenzji mam informację. Na fanpage bloga możecie wygrać "Przyszłość ma Twoje imię". Tutaj link. 

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka. 
    Share
    Tweet
    Pin
    22 komentarze
    Uwielbiam książki o tańcu. Jednak czytanie ich nie przychodzi łatwo. Czytelnik musi wyobrazić sobie zarówno każdy ruch tancerza, jak i rytm utworu, do którego ułożona jest choreografia. Chciałabym, aby każda taka historia była zekranizowana, abym po przeczytaniu mogła sprawdzić, czy dobrze wszystko sobie wyobraziłam.

    "Dance, sing, love. Miłosny układ" było początkowo pisane w popularnym serwisie Wattpad. Opowieść ta cieszyła się takim zainteresowaniem, że postanowiono wydać ją w wersji papierowej. Ponad 2 miliony odsłon mówi samo za siebie.

    Poznajcie Liv — zawodową tancerkę. Tańczy nieprzerwanie od dziecka, to jej całe życie. Aktualnie należy do grupy tanecznej, która dostaje propozycję udziału w trasie koncertowej sławnego Jamesa Sheridana. Zaczynają się długie i męczące godziny treningów, pełne łez i potu.

    Kiedy Liv po raz pierwszy widzi Jamesa, już wie, że go nie polubi. Zupełnie nie zwraca uwagę na tancerzy, traktuje ich jak powietrze. Na każdą próbę przychodzi skacowany i ma lekceważące podejście do wszystkiego. Uważa się za lepszego od innych i pomiata ludźmi. Tak, zdecydowanie dziewczyna nie pała do niego sympatią i nic dziwnego. Wyobraźcie więc sobie szok Liv, kiedy James życzy sobie, aby ta oprowadziła go po Rzymie. Zgadza się, bo przecież gwiazdor może ją łatwo zwolnić, ale jeszcze nie wie, co z tym się wiąże.

    Sheridan wykorzystuje fakt, że Liv zna biegle włoski do podrywania spotykanych kobiet. Livia jest jego tłumaczem. Kiedy późnym wieczorem zmusza ją do pójścia do klubu i picia, ta odmawia, widząc, że jutro z rana czeka ją kolejny trening. Niestety, James jest umiejętnym szantażystą i wkrótce Liv jest całkiem pijana.

    Kiedy następnego dnia budzi się z bólem głowy, a na próbie nic jej nie wychodzi, jej nienawiść do Sheridana jest jeszcze większa, chociaż myślała, że to już niemożliwe.


    Rozpieszczony, bezczelny piosenkarz i niepewna siebie, utalentowana tancerka. Nienawidzą się, ale są skazani na siebie przez długie miesiące trasy koncertowej. Tańczą razem, piją, zwiedzają europejskie miasta. W świetle ulicznych latarni potrafią się dogadać, nie to, co za dnia. Ich rozmowy są pełne zaczepek i sarkazmu, ale bawią czytelnika. Te noce zbliżają Jamesa i Liv do siebie. I mimo że Sheridan ma sławną dziewczynę, którą kocha (co ciągle powtarza), a Livia została zdradzona już dwa razy, to dochodzi do pocałunku między nimi.

    Jednak doskonale zdawałam sobie sprawę, że byłam dla niego tylko rozrywką, dziewczyną do towarzystwa i to dosłownie. Laską, z którą można się napić, pobawić, a potem o niej zapomnieć. Nie oczekiwałam od niego niczego (...).

    Jednak trasa szybko się kończy, a ta dwójka wraca do swojego poprzedniego życia.

    Momentami wydawało mi się, że Livia postępuje głupio i daje się wykorzystywać, pozwala bawić się sobą, nie zważając na swoje uczucia i spore szanse na złamane serce. Chciałam nią potrząsnąć i zapytać, co wyprawia ze swoim życiem. Cóż, wczułam się w tę historię i polubiłam Livię. :)

    Miłość w świecie błysków i fleszy, drogich szampanów i uroczystych gal. Miłość zabroniona, trudna i niemożliwa.

    Próbowałam się opierać, walczyć z uczuciami, jakie we mnie narastały z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień. Miesiąc po miesiącu. Bezskutecznie. I w końcu przepadłam.
    Taniec był dla mnie wszystkim... Dopóki James nie wkroczył do mojego życia.

    Tańcz, śpiewaj, kochaj!

    Layla Wheldon — to pseudonim Sandry Sotomskiej na portalu dla młodych twórców wattpad.com, na którym publikuje od 2015 roku. Choć na co dzień studiuje informatykę, jej pasją jest pisanie — pisze od kilku lat. Układ na szczęście to jej debiut pisarski. Książka przez długi czas utrzymywała się na wattpad.com jako nr 1 w Romansach i osiągnęła rekordową liczbę odsłon — ponad 2 miliony. W przygotowaniu są kolejne tomy serii Dance & Sing & Love.

    Ta historia jest pełna kontrastowych uczuć, nagłych zwrotów akcji i niezwykłych splotów wydarzeń. Książka zakończyła się w takim momencie, że byłam zła na autorkę i już nie mogę doczekać się kolejnego tomu. To nieskomplikowany romans, który idealnie nada się na wakacyjne wieczory. Wciąga natychmiastowo. Wyzwala wiele emocji. Najpierw nie znosiłam Jamesa tak samo, jak Liv, po jakimś czasie go uwielbiałam, a potem złamał mi serce. Z całego serca polecam Wam tę książkę. Premiera już 17 sierpnia, ale w empiku możecie kupić ją w przedsprzedaży KLIK. Cztery kostki czekolady jak najbardziej zasłużone.

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Grupie Wydawniczej HELION.

    Share
    Tweet
    Pin
    30 komentarze
    "Przypadki Callie i Kaydena" nauczą cię, że każdy, absolutnie każdy zasługuje na miłość. Nie ważne, jak bardzo Twoje dzieciństwo było przerażające. Nie ważne, że nie miałeś komu powiedzieć o swojej krzywdzie. Nie ważne, że istniejesz, a nie żyjesz. To wszystko jest nieważne. Ponieważ każdy zasługuje na miłość.

    Callie na swoje dwunaste urodziny nie chciała niczego oprócz przyjęcia urodzinowego. Jej mama spełniła to marzenie, a wymarzony wieczór szybko zmienił się w koszmar. Została zgwałcona. Nikomu o tym nie powiedziała, zamknęła się w sobie, zmieniła się. Obcięła włosy, nie patrząc, jak tnie. Wybierała najluźniejsze ubrania, jakie miała. Wymiotując schudła jeszcze bardziej. Oszpeciła się. Nikt jej nie rozumiał, bo nie wiedział, przez co przeszła. Rodzina, przyjaciele, wszyscy się od niej odcięli. Ale teraz ma szansę na nowy rozdział. Jeszcze tylko jeden wieczór i wyjdzie do college'u odległego o 6 godzin od domu. Zacznie od nowa. Tylko jeden wieczór.

    (...) jestem gotowa, by stanąć na własnych nogach.
    Bardziej niż gotowa. Niedobrze mi się robi od tych smutnych spojrzeń, które mi rzuca, bo nie rozumie nic z mojego zachowania. Męczy mnie to, bo chcę opowiedzieć jej, co się stało, ale wiem, że nie mogę. Jestem gotowa, by ruszyć swoją drogą, zostawiając za sobą koszmary nawiedzające mój pokój, życie i cały mój świat.

    Kayden od dziecka czuł presję ze strony ojca. Zawsze zmuszany był do uprawiania sportów, ciężkich treningów i po prostu bycia najlepszym. Ojciec bił jego i jego braci. Kiedy tamci dorośli i wyprowadzili się z domu, gniew ojca skupił się na najmłodszym synu. A to odcisnęło piętno na psychice chłopca.

    Umiem znieść ból. To ta łatwa część życia. Wszystko poza cierpieniem: szczęście, śmiech, miłość - to dopiero skomplikowane sprawy.

    Tego wieczoru świętowano otrzymanie przez Kaydena stypendium, które pomoże mu pójść do college'u. Ojciec znowu wściekł się na syna. Zaczął bić go w ogrodzie. Kayden jeszcze nigdy nie widział takiej złości, mimo że przez lata miał do czynienia z wybuchami ojca. Gdyby nie Callie, prawdopodobnie ojciec nie zatrzymałby się, dopóki ciało jego syna nie znieruchomiałby na zawsze. Callie uratowała go, a on jej nawet nie podziękował.


    Cztery miesiące później, Callie jest już zadomowiona w nowym mieście. Znalazła nawet przyjaciela, pierwszego, od kiedy skończyła 12 lat. Razem mają listę rzeczy do wykonania. Ta lista ma pomóc im pokonać swoje największe lęki.

    Kiedy zwiedzają budynki uniwersytetu, na Callie wpada Kayden, ale jej nie rozpoznaje. Dopiero później dowiaduje się, że to dziewczyna, która go uratowała. I za wszelką cenę zamierza jej wreszcie podziękować.

    Między Callie i Kaydenem szybko pojawia się nić porozumienia. Ale nie, nie nastawiajcie się, że będą parą. Kayden ma od kilku lat piękną, długonogą dziewczynę. Callie natomiast ma problemy, aby odezwać się do kogoś, zaufać mu, drży, kiedy jest w pobliżu kogoś obcego. To nie może się udać, prawda? Dwójka nastolatków z wielkimi traumami za sobą i czystą kartą przed sobą. I tylko od nich zależy, jak to rozegrają.

    Czy Callie zmierzy się ze swoimi lękami? Zostawi za sobą przeszłość i spojrzy z nadzieją w to, co przed nią? Czy Kayden zdoła przeciwstawić się ojcu i nie pozwoli na dalsze pomiatanie sobą? To będzie walka o nowe życie. Nierówna, niesprawiedliwa, bo lęki zawsze mają przewagę. Ale warto zwalczyć o swoją przyszłość.

    W trakcie naszej egzystencji pojawia się ten jedyny przypadek, który zbliża nas do siebie i przez chwilę nasze serca biją tym samym rytmem.

    Ta książka niejednokrotnie mnie wzruszyła. Jest pięknie napisana, autorka w łatwy sposób dotarła do mojego serducha. Każdy rozdział rozpoczyna się punktem z listy Callie, który zrealizowała w tym rozdziale. Widzimy zmaganie się młodych osób ze swoimi demonami. Uczymy się, że miłość nie jest łatwa, nie przychodzi, kiedy ją zawołasz. Ale jest silna i potrafi przegonić wszystkie potwory przeszłości. Napędzany miłością jesteś w stanie je wszystkie zwalczyć. Tylko najpierw musisz ją pielęgnować, aby dotrzeć do serca drugiej osoby.

    Wzruszająca, trzymająca w napięciu książka, od której nie sposób się oderwać. Będziesz chciał więcej i więcej. Uzależniająca. Jak najszybciej sięgnij, bo "Przypadki Callie i Kaydena".

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję z całego serca wydawnictwu Zysk i S-ka.
    Share
    Tweet
    Pin
    29 komentarze
    Zarówno Tim, jak i Alice powinni przeżywać najlepszy czas swojego życia. On ma 17 lat, ona 19. On spaprał sobie życie, to prawda. Teraz musi wziąć się w garść i uratować przyszłość. Jest na dobrej drodze, ale los wcale mu nie ułatwia powrotu do normalności. Wręcz przeciwnie — wciąż zsyła na niego jeszcze większe problemy. Ojciec wyrzucił go z domu, stawiając ultimatum — albo w cztery miesiące stanie się odpowiedzialnym człowiekiem, albo będzie musiał sam się utrzymywać.

    Daję Ci cztery miesiące, licząc od dzisiaj, żebyś wziął się w garść. W grudniu kończysz osiemnaście lat. Będziesz mężczyzną. 

    Mieszka naprzeciwko Alice. Od dwóch miesięcy nie pije, chodzi na terapie AA, stara się nie palić, nie bierze narkotyków. Musiał tak postąpić. Musiał się obudzić. Wyrzucili go ze szkół. I kiedy naprawdę stara się wyjść na prostą, Tim dowiaduje się, że ma dziecko. Tą wieścią rozczarował nawet samego siebie.

    Z jednej strony myślę, że to absolutnie niemożliwe, wykluczone, a z drugiej strony jakoś nie jestem zaskoczony. Wcale. Oczywiście. Oczywiście, że byłem do tego zdolny. Oczywiście.


    Alice ma na głowie cały dom. Ojciec miał wypadek i leży w szpitalu. Matka jest w ciąży — dziewiątej. Dzieciaki dają jej w kość. Ale najgorsze są niekończące się rachunki w przeciwieństwie do pieniędzy, których wciąż im brakuje. Rodzinny sklep jest na skraju bankructwa. Trzeba zapłacić za leczenie ojca. Studia starszych braci i jej stoją pod znakiem zapytania.

    Jesteś zbyt fajna i twarda na to, żeby cokolwiek lub ktokolwiek cię złamał.
    Tak. Oprócz niezapłaconych rachunków, stanu taty, szkoły, byłych rudych ćpunów i alkoholików  z dziećmi oraz całego mojego życia.

    Alice i Tim nie są beztroskimi nastolatkami. Nie mają tego szczęścia. Ich największymi problemami powinno być wybór dalszego kierunku edukacji, tymczasem ich problemy przerosłyby niejednego dorosłego człowieka.

    To dzieciak. Nie mężczyzna, który musi dotrzymać jakiegoś terminu. Zaciśnięte zęby i uniesiony podbródek - znam tę minę. Wyraża coś w rodzaju: "Jakoś przez to przejdę, nie ma problemu, poradzę sobie. Już sobie radzę. Nie ma o czym mówić". Znam to aż za dobrze. To moja własna twarz.

    Czy w tym całym zamieszaniu uda się tej dwójce chociaż przez chwilę pomyśleć o sobie? Czy mają szansę skupić się na swoich potrzebach i swoich uczuciach? Czy będą mieli czas, aby pielęgnować uczucie, które niewątpliwie zrodziło się między nimi? Na te pytania poznacie odpowiedź czytając "Grę miłości". To książka o niełatwym życiu, skomplikowanej relacji, konieczności ustalania sobie priorytetów i częstym rezygnowaniu z marzeń dla innych. Za popełnione błędy trzeba zapłacić, tego nauczy Was historia Tima. Czasami będziesz cierpiał przez błędy innych, to wyciągniesz z opowieści Alice. Ale "Gra miłości" pokaże Ci, że jeśli pragniesz czegoś bardzo mocno i będziesz się starał, jesteś w stanie to osiągnąć. A z pomocą bliskich możesz zrobić wszystko. Żaden kryzys nie pokona Cię, jeśli możesz liczyć na wsparcie innych. Niekiedy tylko napływająca fala kłopotów może otrzeźwić nas i uświadomić, jak bardzo zbłądziliśmy.

    "Grę miłości" polecam wszystkim, którzy przechodzą trudniejszy okres w swoim życiu. To będzie też dobra, sporo uświadamiająca książka dla młodzieży. Bo nie jest to typowa młodzieżówka, ale mała lekcja życia. Ta lektura zdobywa cztery kostki czekolady.

    Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka. 
    Share
    Tweet
    Pin
    23 komentarze
    Friendzone to debiut nastoletniej Sandry. Znowu mamy do czynienia z okładką, która rzuca się w oczy i pozostaje na długo w pamięci. To kusi, aby sprawdzić, jak jest z treścią. To jak, zaglądamy do środka?

    Tatum i Griffin przyjaźnią się... Właściwie od zawsze. Ta dwójka to idealny dowód, że przyjaźń damsko-męska istnieje. Oboje są w szczęśliwych związkach i cieszą się swoim towarzystwem. Niech żyje licealny czas zabawy.

    Pewnego wieczoru wybierają się na bal. Tatum planowała iść ze swoim chłopakiem, ale ten zapomniał i udał się na inną imprezę. Tatum jest wściekła i nic dziwnego. Informuje Griffina, że nie przyjdzie na bal. Jej przyjaciel dobrze bawi się ze swoją ukochaną Pamelą. Tańczy także z innymi kobietami. W końcu w jego objęcia wpada przepiękna dziewczyna w masce. A on nie chce jej wypuścić.

    Boże, miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje. Ale mimo to chcę coraz więcej. Chcę wywołać na jej twarzy uśmiech i widzieć, że to ja jestem jego powodem. Chcę pojawić się w jej życiu i zostać tam na dobre. (...)
    Zakochuję się w niej coraz mocniej.
    Niebezpieczniej.
    Zmień mnie na lepsze, kimkolwiek jesteś.


    Jeden taniec, drugi. Uciekają razem z parkietu. Chcą być sami. Griffin przepadł, już dawno zapomniał o jego miłości do Pameli, ba, teraz dopiero poczuł, czym jest miłość i pożądanie — trzymając w objęciach tajemniczą tancerkę. Ich pocałunkowi towarzyszą fajerwerki, nie tylko na niebie. A kiedy czas zdjąć maski, prawda okazuje się nieobliczalna. Tajemniczą dziewczyną jest Tatum, która w ostatniej chwili wybrała się na bal z koleżanką.

    Przyjaźń tej dwójki staje pod znakiem zapytania. Od tej pory wszystko znacznie się komplikuje. Ukrywanie prawdziwych uczuć przypomina błądzenie po polu minowym. Czy warto dla jednego pocałunku zrywać dwa związki? Czy warto dla jednego wybryku ryzykować wieloletnią przyjaźń?

    Nie da się przekreślić minionych lat przyjaźni jednym błędem. Jedną nocą, która rzuciła na nas cień, zasłoniła oczy i nie pozwoliła trzeźwo myśleć.

    Jak poradzą sobie w tej sytuacji młodzi ludzie? Z pewnością nie obędzie się bez łez i cierpienia.

    "Friendzone" było książką taką, jakiej się spodziewałam. Lekka, przyjemna, szybko się ją czytało. Nie porusza żadnych trudniejszych tematów, więc idealnie sprawdzi się na letni wieczór. Do postaci szybko poczułam sympatię. Ani przez chwilę się nie nudziłam. To typowa młodzieżówka, ale i takie na takie lektury często przychodzi ochota. Jeśli nie macie ochoty na ambitne powieści, a pragniecie jedynie rozrywki, mogę wam z czystym sumieniem polecić "Friendzone". 

    Debiut Sandry uważam za udany. "Friendzone" sprawdzi się w grupie wiekowej 13-18. W sumie chętnie przeczytam kolejne książki tej autorki.



    ------------------ WYWIAD ------------------


    Skąd pomysł na fabułę? Czyżbyś też kiedyś utknęła w friendzone?

    Dostałam to pytanie już milion razy od czytelników i odpowiem jeszcze raz, że wszystko, co znajduje się w książce – bohaterowie, sytuacje, miejsca – to czysta fikcja. Pomysł na fabułę narodził się pod wpływem impulsu. Zobaczyłam scenę z balu i cała historia od razu złożyła się w całość.

    Ile czasu zajęło ci napisanie książki?

    Wszystko pisałam ręcznie, a następnie przepisywałam na komputer. Nieraz zarywałam noce – ale z perspektywy czasu stwierdzam, że było warto. Odpowiadając na pytanie, napisałam książkę w niecałe trzy miesiące.

    Czy korzystałaś kiedyś z Wattpad? Wiele pisarzy zaczyna tworzenie swoich książek właśnie tam.

    Nigdy nie publikowałam niczego na Wattpadzie, kiedyś tylko czytałam na nim opowiadania. Potem zrezygnowałam z tego, ponieważ popularne książki są tam na bardzo niskim poziomie ze względu na fabułę, a te prawdziwe i piękne opowiadania trzeba odkopywać z samego dna Wattpada.

    Utożsamiasz się z Tatum — główną bohaterką friendzone? Kreując tę postać wzorowałaś się na sobie albo kimś innym?

    Tatum to bohaterka. Nie jest ani mną, ani nikim, kogo znam. Uważam, że to naprawdę beznadziejny pomysł, aby pisać książkę ze sobą w roli głównej, a kreując postać  na podstawie znajomej mi osoby, nie mogłabym zrobić z niej kogoś innego – ciągle myślałabym, co powiedziałby ten znajomy w danej scenie. 

    Okładka szybko wpada w oko. Czy miałaś jakiś wkład w jej procesie tworzenia? Może od początku miałaś wizję, jak ma wyglądać szata graficzna Twojej książki?

    Będę teraz stuprocentowo szczera. Chciałam, aby okładka była ciemna ze względu na oryginalny tytuł, który brzmiał ,,Maskarada”, jednak wydawnictwo i ja zmieniliśmy to na ,,Friendzone”. Na początku okładka tak odbiegała od tej mojej idealnej wizji, że chciałam ją odrzucić. Ale po pokazaniu znajomym uświadomiłam sobie, że jednak to jest strzał w dziesiątkę.

    Planujesz napisanie kolejnych książek? Jeśli tak, to kiedy możemy jej oczekiwać?

    Kiedy? Nie mam szczerze pojęcia. Przez wakacje pracuję nad kolejną powieścią, ale czy ktokolwiek będzie chciał ją wydać – to już nie zależy ode mnie. Jednak przeliczając na czas, to jeśli ktoś by zaakceptował książkę we wrześniu, to przygotowanie do wydania trwałoby minimum pół roku. Więc jeśli mowa o następnej książce – na wiosnę w następnym roku, o ile nie wcześniej.

    Kto jest Twoją ulubionym pisarzem/ulubioną pisarką i dlaczego?

    Mam kilku swoich ulubionych pisarzy. Uwielbiam przede wszystkim Stephena Kinga za jego doskonały humor i cudowny poradnik pisania (polecam każdemu aspirującemu pisarzowi!). Wśród perełek jest dla mnie też Tahereh Mafi i jej seria ,,Dotyk Julii”. Kocham ją za poetycki styl pisania i niesamowity dar do konstruowania złożonych postaci. Na samym końcu wymienię jeszcze Colleen Hoover. Oglądam wywiady z nią i nie mogę się nadziwić, jak można mieć tak podobne do mnie poczucie humoru. I wydaje mi się, że jeśli miałabym wybrać idola, za którym podążam, taki ideał, to wybrałabym Colleen. Jeśli ktoś by mnie do niej porównał, chyba byłabym w siódmym niebie, ale wiem, że jeszcze wiele pracy przede mną.


    A Wy wierzycie w istnienie przyjaźni damsko-męskiej? Dajcie znać w komentarzach. :)
    Share
    Tweet
    Pin
    30 komentarze
    Haven. Miejsce, gdzie okoliczni ludzie myślą, że tworzone są zombie. Miejsce owiane tajemnicą. To miejsce to dom Liry, a także innych replik. Tak właściwie to fabryka replik — genetycznie zmodyfikowanych ludzi. Dziewczynki są umieszczane z dala od chłopców. Dorastają, jeśli uda im się przeżyć, nie zachorować. Większość z nich wcześnie umiera. Są odseparowane od świata zewnętrznego. Ciągle badane. Tylko doktor O’Donnell okazuje się mieć serce dla replik. Nadaje im imiona. Spędza z nimi każdą niedzielę, czytając bajki. Lirę uczy nawet czytać. A potem znika.

    (...) były ludzkie modele obojga płci, stworzone w laboratorium i wszczepione surogatkom, które mieszkały w barakach i nie mówiły po angielsku. "Klony", jak je czasami nazywano, ale Lira wiedziała, że było to złe słowo, słowo obraźliwe, choć nie miała pojęcia dlaczego. W Haven nazywano je replikami.

    W Haven źle się dzieje. Coraz więcej replik choruje i nie wydaje się, aby naukowcy, wiedzieli jak to powstrzymać. A może oni nie chcą tego wiedzieć?

    Kiedy w Haven wybuchają bomby i cały budynek stoi w płomieniach, Lira ucieka z chłopakiem, który nie ma imienia, jedynie numer - 72.

    Nie było świata bez Haven. To Haven było całym światem.

    Od tej pory muszą dowiedzieć się, jak przeżyć w świecie zewnętrznym, od którego tak długo byli separowani. Odkryć kim są lub czym. Czeka ich długa i niebezpieczna przygoda.

    Potwory - tak nas nazywają. Demony.
    Czasami w bezsenne noce zastanawiam się, czy nie mają racji.

    O tej książce pewnie wielu z Was słyszało. Jest ona niezwykła. Składa się z dwóch części. Zaczyna się historią opowiedzianą przez Gemmę, a od końca znajdziecie opowieść Liry. "Replikę" można czytać na trzy sposoby.
    1. Najpierw opowieść Liry, potem Gemmy.
    2. Najpierw opowieść Gemmy, potem Liry
    3. Rozdział Liry, rozdział Gemmy.

    (TU ZNAJDZIECIE FILM Z INSTRUKTAŻEM JAK CZYTAĆ "REPLIKĘ")

    I to jest plus. Brawa za pomysł i oryginalność. Trudno jest teraz zrobić coś, co zaskoczy. Ale w tym wypadku to się udało. Taki sposób zmiany narracji jest nowością.


    Ta historia wygląda zupełnie inaczej od strony Gemmy. Ona mieszka z przewrażliwionymi rodzicami, którzy na nic jej nie pozwalają. W dzieciństwie chorowała właściwie na wszystko, więc teraz musi na siebie uważać. Nagle Haven rzuca cień na jej dotychczasowe życie. Sekrety sprzed kilkunastu lat wyjdą na jaw. Trzeba pozbyć się kilku dzieciaków próbujących rozwikłać tajemnice instytutu. Ktoś próbuje porwać Gemmę, robi się niebezpiecznie.

    Musiała poznać prawdę. Musiała zrozumieć to miejsce i jak powiązany był z nim jej tata. I jak powiązana była ona sama.

    Dwie dziewczyny, tak zupełnie różne, ale jednak łączy je Haven. Spójrz na sprawę tego ośrodka z dwóch stron. Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Jak to pięknie napisała we wstępie autorka "Repliki":

    Drobne różnice w powieści odzwierciedlają przekonanie, że nie istnieje coś takiego jak obiektywny ogląd zdarzeń. Nie ma dwóch ludzi, którzy postrzegają daną sytuację dokładnie w ten sam sposób, o czym może zaświadczyć każdy, kto kłócił się z bliską osobą. Z tej perspektywy naprawdę stajemy się twórcami własnego doświadczenia. A prawda przypomina tworzenie fikcji.

    Sama fabuła też jest oryginalna. Repliki. Klony. Ich dochodzenie do prawdy, czym są, kim są. Dzięki temu, że to repliki prowadzą narrację, wiemy, jak się czują, gdy dowiadują się rzeczy, które burzą ich dotychczasowe postrzeganie świata. Gdy dowiadują się, po co były stworzone.

    Wiesz, co dla mnie nie ma sensu? Po co ta cała tajemnica? O klonowaniu ludzi marzono od lat. Ledwie udało się sklonować zwierzęta. Większość klonów szybko umiera. Badacze z Haven powinni dostać Nobla. Powinni być gwiazdami na przemowach TED. Powinni być miliarderami, rozumiesz? Więc dlaczego nikomu nie powiedzieli?

    Ta książka trzyma w napięciu. Byłam podekscytowana ją czytaniem.

    Jeśli macie dość przewidywalności, dotychczasowych mało oryginalnych książek to "Replika" jest dla was idealna. Będzie was zaskakiwać na każdej stronie. Bo sytuacja wygląda inaczej w zależności, jak na nią patrzysz. To ty zdecydujesz, jak przeczytasz tę książkę. A może i przeczytasz ją kilka razy? Za każdym razem możesz zauważyć nowe szczegóły, odkryć coś nowego. Ta historia jest wyjątkowa. I zdecydowanie warta uwagi.

    Zauważyłam znaczne podobieństwo okładki do książki "Oddam Ci słońce". Zresztą spójrzcie sami. To chyba jedyne, co mi przeszkadza. (Zdjęcia ze strony wydawnictwa)


    Moondrive postanowiło dodatkowo uatrakcyjnić czas oczekiwania na premierę tej książki i od jakiegoś czasu możecie skorzystać z aplikacji, dzięki której ujrzycie swoją twarz na okładce "Repliki". Oto moja okładka. :) Mała rzecz, a cieszy.



    Podsumowując "Replika" to książka godna polecenia. To młodzieżówka nie tylko dla młodzieży. Zachwyca oryginalnością, ale i wciągającą fabułą. Cztery kostki czekolady są jak najbardziej zasłużone.


    Słyszeliście wcześniej o tej książce? Planujecie ją przeczytać? A może jesteście już po jej lekturze? Dajcie znać w komentarzu. :)
    Share
    Tweet
    Pin
    26 komentarze
    „Początek wszystkiego” zachwyca już samym tytułem. Potem czytelnik jest oczarowany szatą graficzną. I kiedy już sobie myśli, że treść jest na pewno jeszcze bardziej spektakularna, czeka go rozczarowanie. Bo ta książka, to największy gniot tego roku. Totalnie przereklamowana opowieść. Jedno wielkie rozczarowanie. Ale zastanówmy się, dlaczego tak się stało?

    Czasem myślę sobie, że na każdego czai się jego osobista tragedia. Że ktoś, kto właśnie kupuje mleko w piżamie albo dłubie w nosie na światłach, może być sekundę od katastrofy. Że każde życie, nieważne, jak zwyczajne, ma tę jedną chwilę, kiedy staje się wyjątkowe - chwilę, po której wydarzy się wszystko, co naprawdę ma znaczenie.

    Ta historia miała potencjał. I pewnie większość z Was też nabrała się na piękne opakowanie i interesujący opis na tyle książki. Pierwsze rozdziały nie są takie złe. Poznajemy Ezra i jego przyjaciela Tobyego, którzy w dzieciństwie przeżyli cóż... dość niezwykłą historię. Poczas wycieczki do Disneylandu na jednej z kolejek mężczyzna siedzący przed nimi wstał, w wyniku czego jego głowa została oderwana i wylądowała na Tobym. Tak, po czymś takim może się odechcieć wszelkich atrakcji.

    W każdym razie to wydarzenie było początkiem wszystkiego Tobiego. A co było tym etapem u Ezra? Tego mamy się dowiedzieć.

    Moja własna tragedia czekała na odpowiedni moment. Chciała uderzyć, kiedy już przyzwyczaję się do całkiem niezłego życia na zwyczajnych przedmieściach i przestanę oczekiwać, że przytrafi mi się coś ciekawego. Dlatego kiedy moja osobista tragedia wreszcie mnie znalazła, było już prawie za późno.

    Ezra po tym wypadku w Disneylandzie stał się popularny w szkole. Objął stanowisko przewodniczącego, chodził z najpiękniejszą dziewczyną w szkole, był wspaniałym sportowcem i cieszył się licealnym życiem, do czasu...



    Podczas jednej z imprez przyłapał swoją dziewczynę na zdradzie, po czym postanowił wrócić do domu. Niestety na zakręcie uderzył w niego samochód, a w wyniku tego wypadku kolano chłopaka zostało tak roztrzaskane, że czekały go operacje i rehabilitacje. Teraz porusza się z pomocą laski.

    Wakacje dobiegają końca, a w szpitalu nikt z przyjaciół go nie odwiedził. Czas zmierzyć się z samotnym szkolnym życiem. Nie ma szans już na kontynuowanie kariery sportowej. Musi pogodzić się i odnaleźć w nowej sytuacji. Tutaj na ratunek przybywa dawny kolega Toby oraz nowa uczennica w szkole Cassidy, która skrywa kilka sekretów.

    Wprawdzie w jej uśmiechu było coś takiego, że nie do końca jej ufałem, ale zaakceptowałam swoje szczęście. Nie byłem taki głupi, żeby wypuścić je z rąk.

    Cassidy przedstawiona jest jako małe dziwadło. W dzieciństwie wielokrotnie się przeprowadzała. Ostatnio uczyła się w szkole z internatem. Ubiera się w rzeczy, które licealistką kojarzą się z lumpeksem, a Ezrowi z Dumą i uprzedzeniem. Zna wiele dziwnych wyrazów. Do tego okazuje się, że Cassidy jest świetną mówczynią i ma na swoim koncie wiele sukcesów. Ostatecznie Ezra i Cassidy dołączają do klubu debatantów, którego przewodniczącym jest Toby.


    Właściwie tylko po wprowadzeniu do książki postaci Cassidy, wiemy, jak potoczy się dalej akcja. Ezra wyrwany ze swojego życia w szkolnej elicie, zauważy skromność, wyjątkowość i mądrość Cassidy, całkowicie zapominając o swojej dawnej miłości, szablonowej blondynce, cheerleaderce, niezbyt inteligentnej, ale nadrabiającej urodą Charlotte.

    Mam nadzieję, że pamiętacie jeszcze, iż Cassidy ukrywa ogroooomny sekret. I tak jak się możecie domyślać, ta tajemnica rozdzieli dwójkę kochanków, czyniąc z nich nieszczęśliwych, tragicznych bohaterów. Cóż za oryginalność...

    Życie jest tragedią. (...) Wiesz jak się kategoryzuje sztuki Szekspira, nie? Jeśli kończy się weselem, to jest komedia. A jeśli pogrzebem, to tragedia. Więc wszyscy żyjemy w tragedii, bo wszyscy skończymy tak samo, wcale nie na żadnym zasranym weselu.

    Czy wspominałam, że bystry czytelnik od razu wpadnie na to, co ukrywa Cassie? Ha! Pewnie każdy jest w stanie to odkryć. Naprawdę, nie było to żadnym zaskoczeniem dla mnie.

    Czytając "Ponad wszystko", okropnie się nudziłam. Męczarnią było dla mnie dotarcie do końca, toczyłam walkę z samą sobą, żeby nie rzucić tej książki w kąt. Jestem rozczarowana. Zapowiadała się fantastyczna młodzieżówka, idealna na wakacje, a tu takie coś...

    Tej historii brakuje wątku, który by utrzymał w napięciu czytelnika. Przez chwilę myślałam, że może tajemnica, jaką skrywa Cassidy, zaciekawi czytających, ale tak się nie stało. Perypetie miłosne są tu przewidywalne, a postacie są szablonowe. Nie dzieje się tu nic, co sprawiłoby, że chciałabym poznać zakończenie, albo chociaż, co jest na kolejnej stronie.

    I chociaż początek był całkiem w porządku, bo naprawdę chciałam dowidzieć się, o co chodzi z tym początkiem wszystkiego, czyli momentem, w którym coś zmienia nasze życie o 180 stopni, to potem akcja jest prowadzona fatalnie. O przepraszam. Akcji tutaj w tej książce nie znajdziecie. Bohaterów zmieniono w postacie tragiczne, może chciano, aby był to Romeo i Julia XXI wieku. Jeśli tak był zamysł, cóż nie wyszło. Osobiście mnie losy tej dwójki nie wzruszyły.

    Ta książka przypomina mi nieco "Chemię naszych serc" i książki Johnego Greena. Jeśli więc tamte powieści Wam się podobały, to i ta może Was urzec. Do mnie to nie trafiło. W moim przekonaniu ta książka to strata pieniędzy, a co najważniejsze waszego czasu. Jedna kostka czekolady wędruje do "Początku wszystkiego". 

    Słyszeliście o tej książce wcześniej? A może już ją czytaliście? Jakie macie odczucia co do niej? Dajcie znać w komentarzach. :)
    Share
    Tweet
    Pin
    28 komentarze
    Kiedy tylko dowiedziałam się, że Tarryn Fisher wyda kolejną książkę, wiedziałam, że będzie ona mocna i nie mogłam jej się doczekać. Po przeczytaniu "Margo" byłam oniemiała, ale chciałam więcej, wreszcie się doczekałam.

    Fig jedynym marzeniem było posiadanie dziecka. Za nią było wiele nieudanych prób, ale wreszcie zaszła w ciążę. W końcu ich rodzina miała się powiększyć. Fig oszalała z radości. Codziennie sprawdzała za pomocą aplikacji, jak duża jest ich córeczka. Aż poroniła, za co obwiniała męża.

    Po tych wszystkich strasznych rzeczach, które wydarzyły się w moim życiu, poszłam do medium. Powiedziała mi, że spotkam jeszcze duszę mojego dziecka i będę wiedzieć, że to ona.

    A teraz, prawie 3 lata po stracie dziecka, Fig na ulicy wpada na śliczną dziewczynkę, mniej więcej w wieku, jakim byłaby jej nieżyjąca córka. Uważa, że dusza jej maleństwa jest teraz w tej dziewczynce. Śledzi ją i jej matkę. Dowiaduje się, gdzie mieszkają. Przechwytuje pocztę. A kiedy zauważa, że dom znajdujący obok rodziny, którą śledzi, jest na sprzedaż, kupuje go, usprawiedliwiając swoją obsesję, chęcią zmiany otoczenia.


    Tak oficjalnie poznaje Jolene, Dariusa i małą Mercy. Staje się wzorową sąsiadką. Jest zapraszana na kawę, ciasta i ploteczki. Pomaga w opiece nad Mercy, interesuje się tym, czym Darius, robi zakupy tam, gdzie Jolene.

    Z jednej strony jest oczarowana tym, że wreszcie ma przyjaciół, jest lubiana, ma z kim porozmawiać. Z drugiej, pragnie zrobić wszystko, aby rozkochać w sobie Dariusa i z nim tworzyć idealną rodzinkę dla Mercy, przecież Fig jest przekonana, że ta mała jest jej córką, a Jolene jest złą mamą.

    Miesza w ich małżeństwie. Sprawia, że ich córka ją uwielbia. Knuje intrygę za intrygą. Kiedy nadarza się okazja, namawia Jolene do zdrady. Natomiast Dariusa omamia swoimi wdziękami. Ma plan, jak zastąpić mu żonę i sukcesywnie go realizuje.

    Robiłam mentalne listy: wszystko, w czym byłam lepsza od niej, i jak mogłam uczynić go szczęśliwszym. Gdyby ją zostawił, moglibyśmy dzielić się opieką nad Mercy. Zostałabym jej mamą. Moja rodzina stałaby się wreszcie kompletna. Co jeśli Jolene dowie się o wszystkim przedwcześnie? Właśnie to spędzało mi sen z powiek. Musiałam być dobrą przyjaciółką, żeby nie nabrała podejrzeń.

    Do tej pory wszystkie wydarzenia widzieliśmy z perspektywy samej Fig. W połowie książki narracja się zmienia, o dziwo, teraz narratorem jest Darius, przez co czytelnik dowiaduje się wiele nowych rzeczy.

    Darius wcale nie jest takim aniołkiem, jakim się wydaje. Rozszyfrował Fig, wie o jej obsesji na punkcie Jolene, to jak na nią się kreuje. W pewnym sensie pociąga go to. To chore, w tej książce wszyscy bohaterowie są spaczeni.

    Chociaż nazwałem ją psychopatką, lubiłem Fig. Przy niej czułem się mniej szalony, bo - nie oszukujmy się - trudno było konkurować z Fig Coxbury w tej materii. W końcu ja nikogo nie śledziłem. To już kompletne wariactwo.

    Ostatnia część opisana jest z perspektywy Jolene, co jest kolejną niespodzianką, ale i jednocześnie zabiegiem koniecznym. W ten sposób dowiadujemy się jaki stosunek do Fig ma każda postać prywatnie. W dodatku poznajemy ich sekrety, a zarówno Fig, Darius, jak i Jolene, mają ich sporo.

    Czy Jolene w końcu zauważy, jakie niebezpieczeństwo grozi jej i jej rodzinie ze strony Fig? A może Fig uda się doprowadzić do skutku plan i rozbije rodzinę sąsiadki, zastępując jej miejsce? Jak daleko posunie się Fig?

    Nie zawiodłam się, bo znowu Tarryn Fisher podarowała nam mocną historię, gdzie poruszyła wiele ważnych tematów. Choroby psychiczne, chęć pomocy, która zaślepia nas i przez nią nie widzimy, jak bardzo szkodzimy SOBIE. Zaufanie, którym zbyt szybko obdarowujemy innych. Łatwość, z jaką można obecnie kogoś namierzyć, odkryć jego dane osobowe, plany, majątek, największe sekrety. Ta historia jest dobra, ale wciągała mnie do momentu, w którym narrację prowadziła Fig, potem czytało mi się trochę trudniej. Jeśli mam porównać "Bad Mommy" do "Margo", to ta druga bardziej mi się podobała. Nie mniej jednak zachęcam Was do przeczytania tej książki, nawet jeśli, tak jak ja, nie czytacie często takiego gatunku książek. "Bad Mommy" zdobywa trzy kostki czekolady.

    Mieliście już styczność z książkami tej autorki? Co o nich sądzicie?

    Przypominam o trwającym do końca jutrzejszego dnia konkursie, w którym możecie wygrać książkę Nicholasa Sparksa. :) KLIK
    Share
    Tweet
    Pin
    32 komentarze
    2118 rok. Technologia kontroluje cały świat i każdą czynność​ życiową Twojego organizmu.

    Poznaj Wieżę z tysiącem pięter i jej mieszkańców.

    Avery to zakochana w swoim bracie mieszkanka tysięcznego piętra. Jej brak wad jest wynikiem długotrwałych prac nad idealnym połączeniem genów jej rodziców. Wszyscy ją kochają i uwielbiają.

    Czasami Avery zastanawiała się, jak by wyglądała, gdyby rodzice poczęli ją w sposób naturalny lub gdyby przeskanowali ją jedynie pod kątem chorób, jak robiła to większość mieszkańców górnych pięter. (...) Pierson i Elizabeth Fullerowie zapłacili za taką właśnie córkę: z włosami w kolorze miodu, długimi nogami, ciemnoniebieskimi oczami, obdarzoną inteligencją taty i bystrym umysłem mamy.

    Leda jest przyjaciółką Avery i o zgrozo również jest zakochana w Atlasie. Aby być "fajniejsza" i bardziej wyluzowana, ale przede wszystkim po to, aby poradzić sobie z ucieczką Atlasa po ich wspólnie spędzonej nocy, zażywała zakazane substancje, które szybko stały się powodem jej upadku. Po wakacjach spędzonych na odwyku od narkotyków w szpitalu wraca do wieży. Aby odzyskać chłopaka, zleca pracę komuś w czarnej sferze internetu. Chce wiedzieć o nim wszystko.

    Czy była na to gotowa? Gotowa, żeby tu wrócić i zmierzyć się z tym wszystkim, co wpakowało ją w kłopoty?


    Atlas w wieku 7 lat został zaadoptowany przez rodziców Avery tylko po to, aby ich idealna córeczka nie czuła się samotna. Po nocy spędzonej z Ledą spędza rok, wędrując po świecie. Nikt nie wie, gdzie chłopak był i dlaczego znikł tak nagle. Po powrocie do wieży musi zmierzyć się z uczuciem do Ledy, ale również i do swojej siostry.

    Uwielbiam romantyzm, który kiedyś wszystko przenikał, gdy na świecie istniało więcej przeszkód. Posłuchaj tej piosenki. (...) Opowiada o miłość, choć zakochani nigdy nie będą mogli się zobaczyć, ponieważ dzielą ich tysiące kilometrów. W naszych czasach nikt nie mógłby napisać takiego utworu, ponieważ nasze życie jest łatwe i zautomatyzowane.

    Rylin musiała szybko dorosnąć. Ta siedemnastoletnia dziewczyna rzuciła szkołę, aby rozpocząć pracę, kiedy jej mama zmarła, otrzymała prawa do opieki nad swoją młodszą siostrą. Teraz pracuje ile może, aby utrzymać siebie, siostrę, a długi rosną w oczach i same się nie spłacą. Zmuszona jest do handlowania narkotykami, aby przeżyć.

    Eris ma nadzieję, że ostatnie dni okażą się snem. A raczej koszmarem. Kiedy zgodziła się na wykonanie badań dna niezbędnych do utworzenia funduszu powierniczego, który miał zapewnić jej bogatą przyszłość, nie spodziewała się, jak zmieni to jej życie. Dotychczas mieszkanka jednego z najwyższych pięter wieży, ukochana córeczka bogatych rodziców. Kiedy okazuje się, że jej matka zdradziła ojca, a ona jest żywym dowodem tej zdrady, przeprowadza się z matką na 103 piętro. Właściwie niżej upaść już nie mogła. Jak poradzi sobie z życiem w najgorszej strefie wieży?

    Watt to niezwykle utalentowany chłopak. A do tego cwany. Swoją inteligencję wykorzystał maksymalnie tworząc Nadię - komputer schowany przed całym światem w jego głowie, który potrafi złamać prawie każdy szyfr, dzięki czemu ma dostęp do wszystkich danych. Od kiedy ma Nadię, Watt wie jak poderwać każdą dziewczynę, wie co, kiedy powiedzieć i zarabia, wykonując nielegalne zlecenia. Czy uda mu się też zdobyć serce najcudowniejszej Avery?

    Kto z nich zginie, wypadając z tysięcznego piętra Wieży? Czy będzie to nieszczęśliwy wypadek, a może próba samobójcza?

    Cała ta cholerna Wieża pełna była popełnionych przez nią błędów. Ale kto wie, co czekało na nią tam na dachu?

    Intrygi, szantaże, kłamstwa i sekrety.

    Różne warstwy społeczne. Różne problemu. Jedno marzenie - kochać i być kochanym.

    Co do tej książki miałam wysokie oczekiwania. Od kilku miesięcy wszędzie widziałam jej okładkę (która wygląda przepięknie), a że jest wydana przez jedno z moich ulubionych wydawnictw, widziałam, że muszę ją przeczytać. Spodziewałam się, że nie będę mogła się oderwać od lektury, że wciągnie mnie od pierwszej strony. Było inaczej. Czytanie "Tysiąca pięter" szło mi mozolnie, żaden z bohaterów nie ujął mnie, ba, nie czułam do nich w sumie żadnej sympatii. Zachowania postaci mnie denerwowały, bogaci młodzi ludzie, którzy nie liczą się z nikim i niczym, tak mogłabym ich podsumować.

    Co było dobrego w tej książce? Sam pomysł. Wieża z tysiącem pięter, o Twoim statusie decyduje które piętro zajmujesz. Aby zrozumieć, jak wielka jest to budowla, warto wiedzieć, że do przemieszczania się po wieży służą swego rodzaju taksówki, a na niektórych piętrach znajdziemy kościół, holograficzne jezioro, czy też kilka szkół. Rzadko ktoś upuszcza wieże, bo i po co, skoro znajdą tam wszystko, czego potrzebują. Autorka wykazała się wielką wyobraźnią i kreatywnością. Podobał mi się też fakt, że prowadzona jest narracja pierwszoosobowa przez kilka najważniejszych postaci. Jedynym powodem, dla którego ukończyłam tę książkę była chęć dowiedzenia się kto, jak i dlaczego zginął, wypadając z dachu wieży, co jest już wspomniane na początku opowieści.

    Podsumowując za dobry pomysł, ale jednak niewykorzystanie go w 100%, za to, że nudziłam się, czytając tę książkę i ostateczne niespełnienie oczekiwań - dwie kostki czekolady.
    Share
    Tweet
    Pin
    30 komentarze
    Nowsze Posty
    Starsze Posty

    Bookstagram

    Patronat

    Patronat

    Czekoladowa Skala

    Czekoladowa Skala

    Wybierz coś dla siebie

    • artykuł (15)
    • cytaty (23)
    • hate-love (18)
    • Kalendarze/dzienniki (4)
    • Kryminał/sensacja/thriller (38)
    • Literatura dla dzieci (2)
    • Literatura fantastyczna (37)
    • Literatura historyczna (13)
    • Literatura kobieca (195)
    • Literatura młodzieżowa (81)
    • Literatura piękna (1)
    • Literatura świąteczna (13)
    • Literatura współczesna (7)
    • Patronat (13)
    • Poezja (4)
    • Reportaż (1)
    • wywiad (4)

    Najpopularniejsze

    • Zostawiłeś mi tylko przeszłość
      (...) wiedz, że mi przykro, ale nie bądź na mnie zły, że znowu to wszystko przeżywam. Zostawiłeś mi tylko przeszłość. Tak to się wszyst...
    • Karminowe serce
      Czasami, kiedy wszystkie drogi prowadzą donikąd, ucieczka wydaje się jedynym rozwiązaniem. Brakuje słów, żeby wytłumaczyć to, co było. Br...
    • Bookstagram. Jak zacząć?
      2 października 2018 roku minął rok odkąd prowadzę bookstagrama. Zakładając konto na Instagramie, nie przypuszczałam, że osiągnie ono tak ...

    Archiwum

    • ►  2023 (8)
      • ►  marca (2)
      • ►  lutego (4)
      • ►  stycznia (2)
    • ►  2022 (42)
      • ►  listopada (4)
      • ►  października (5)
      • ►  września (3)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (5)
      • ►  czerwca (2)
      • ►  maja (4)
      • ►  marca (3)
      • ►  lutego (8)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2021 (51)
      • ►  grudnia (9)
      • ►  listopada (4)
      • ►  października (1)
      • ►  września (3)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (3)
      • ►  maja (6)
      • ►  kwietnia (3)
      • ►  marca (4)
      • ►  lutego (8)
      • ►  stycznia (5)
    • ►  2020 (71)
      • ►  grudnia (5)
      • ►  listopada (3)
      • ►  października (10)
      • ►  września (12)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (5)
      • ►  maja (2)
      • ►  kwietnia (5)
      • ►  marca (13)
      • ►  lutego (10)
      • ►  stycznia (1)
    • ►  2019 (55)
      • ►  grudnia (1)
      • ►  listopada (6)
      • ►  października (2)
      • ►  sierpnia (6)
      • ►  lipca (7)
      • ►  czerwca (4)
      • ►  maja (5)
      • ►  kwietnia (8)
      • ►  lutego (15)
      • ►  stycznia (1)
    • ►  2018 (85)
      • ►  grudnia (4)
      • ►  listopada (6)
      • ►  października (6)
      • ►  września (9)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (19)
      • ►  czerwca (5)
      • ►  maja (8)
      • ►  kwietnia (8)
      • ►  marca (6)
      • ►  lutego (6)
      • ►  stycznia (4)
    • ▼  2017 (65)
      • ►  grudnia (7)
      • ►  listopada (7)
      • ►  października (4)
      • ►  września (5)
      • ►  sierpnia (4)
      • ▼  lipca (9)
        • Przyszłość ma Twoje imię
        • Dance, sing, love. Miłosny układ
        • Przypadki Callie i Kaydena
        • Gra miłości
        • Friendzone + WYWIAD
        • Replika
        • Początek wszystkiego
        • Bad Mommy. Zła mama
        • Tysiąc pięter
      • ►  czerwca (8)
      • ►  maja (5)
      • ►  kwietnia (4)
      • ►  marca (4)
      • ►  lutego (4)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2016 (21)
      • ►  grudnia (4)
      • ►  listopada (8)
      • ►  października (9)
    Facebook Instagram Pinterest

    Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates