Obsługiwane przez usługę Blogger.
  • STRONA GŁÓWNA
  • O AUTORCE
  • SPIS RECENZJI
  • WSPÓŁPRACA
  • MÓJ BOOKSTAGRAM
  • PATRONATY
  • ARTYKUŁY
    • Wizyta w studio Harry'ego Pottera
    • Co podarować książkoholikowi na święta?
    • Bookstagram - jak zacząć?
    • 21 ulubionych książek na 21 urodziny
    • Podróż z książką
    • Czytelnicy polecają świąteczne książki
    • Blogerzy polecają świąteczne książki
    • Jak poradzić sobie z lekturami szkolnymi?
    • Co blog zmienił w moim życiu?
    • O BOOKSTAGRAMIE
    • CYTATY
    Facebook Instagram Pinterest

    Książki Dobre Jak Czekolada | blog z recenzjami książek


    Poznajcie Jule. Młoda kobieta, która potrafi namieszać w życiu niejednej osoby. Wymyśla historyjki na poczekaniu, oszukuje patrząc ci w oczy, posiada kilka paszportów i dowodów osobistych oraz walizkę wypełnioną po brzegi perukami. Dziewczyna kameleon - to określenie najlepiej ją opisuje. Może być kim chce i jaka chce, ale zawsze będzie KŁAMCZUCHĄ.

    Jak ponuro i głupio było być tak sponiewieranym i dziwnym, nie mieć konkretnego kształtu, nie mieć własnego "ja", gdy życie oferowało tyle możliwości.

    Jule i Imogen to przyjaciółki. Chociaż po przeczytaniu tej książki możesz stwierdzić, że i to było kłamstwem. Ich relacja jest bardzo skomplikowana. Imogen to bogata i rozpieszczona dziewczyna, Jule nie ma ani grosza. Nosi ubrania Immie, wydaje jej pieniądze i stale coś kombinuje. Nie można jej zaufać, a jednak ludzie robią to z taką łatwością.

    Wierzyła, że najlepszym sposobem, by uniknąć złamanego serca, jest udawać, że go nie ma.
    Wierzyła, że to jak mówisz jest często ważniejsze niż to, co masz do powiedzenia.

    Teraz ktoś odkrył okropną przeszłość Jule. Dziewczyna musi uciekać. I choć robi to od lat, wciąż się boi. Tyle właściwie dowiadujemy się z pierwszych rozdziałów. Następnie czas akcji książki cofa się o kilka miesięcy, a my z każdym kolejnym rozdziałem poznajemy więcej prawdy o wydarzeniach, które skłoniły Jule do ucieczki. Jednak, czy aby na pewno jest to prawda?

    "Kłamczucha" to młodzieżowy thriller psychologiczny. Ostatnio coraz częściej czytam tego typu powieści i uwielbiam je. Autorka naprawdę się postarała. Mamy tu tak wiele zwrotów akcji i niespodzianek, że nie sposób się nudzić. Jednak mimo tylu wydarzeń i ciągłego cofania się w czasie, czytelnik nie gubi się w chronologii. Wątki łączą się ze sobą i tworzą wyśmienitą całość. A zakończenie to dopiero zaskoczenie!



    Jule jest postacią zagubioną. Udaje superbohaterkę, to pomaga jej uwierzyć w siebie. Jednak ciągle oszukuje, nie tylko innych, ale i samą siebie. Coraz częściej gubi się w swoich opowieściach, szczególnie tych z dzieciństwa, używa złych akcentów, nie wie kim jest. Dzień po dniu odgrywa rolę, chociaż nie zna scenariusza.

    Swoimi kłamstwami zapewniła sobie dostatnie życie. Jest w stanie zdobyć wszystko, czego tylko zapragnie. A w dodatku potrafi się obronić i świetnie ucieka. Wystarczy ukraść paszport, zmienić perukę, ubranie i makijaż, a ludzie nigdy Cię nie odnajdą. Jule wyuczyła się zachowania typowego dla kryminalisty. Knuje intrygę za intrygą, zaciera ślady, nie zawaha się przed wymierzeniem ostatecznego ciosu i zrobi to tak, aby nikt nie połączył jej ze zbrodnią. Młoda dziewczyna, czy perfekcyjny zbrodniarz?

    Nie wiedziała, czy jest w stanie pokochać swoje własne sponiewierane i dziwne serce. Chciała, by ktoś zrobił to za nią, by spojrzał, jak bije pod żebrami i powiedział: "Widzę twoje prawdziwe oblicze. Jest wyjątkowe i cenne. Kocham cię".

    "Kłamczucha" to książka inna niż wszystkie. Jasne, wiele historii sprawiło, że nie mogłam się od niej oderwać. Nie jedna lektura sprawiła, że zaniemówiłam z wrażenia. Ale niewiele z nich zostało mi w pamięci. Zaledwie kilka z nich zmieniły mój sposób myślenia. Po przeczytaniu "Kłamczuchy" zastanowię się dwa, albo nawet trzy razy zanim komuś zaufam. Poruszane tu problemy z powszechną naiwnością, częstymi kłamstwami oraz nawet kradzieżą tożsamości, dają czytelnikowi do myślenia.

    Cztery kostki czekolady przyznaję bez wahania. To książka, którą każdy powinien przeczytać, a najlepiej zrobić to kilka razy. Polecam.

    Czytacie thrillery psychologiczne? Ja z pewnością sięgnę wkrótce po inną powieść tej autorki - "Byliśmy łgarzami".
    Premiera "Kłamczuchy" zaplanowana jest na 31 stycznia. Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.



    Share
    Tweet
    Pin
    16 komentarze
    Poznajcie Ewę. Ewa to przedstawicielka młodych (bo jeszcze przed 30-stką) kobiet, których całym życiem jest... praca. Nie mąż, nie rodzina, nie dzieci, nie hobby, pasje, niespełnianie marzeń, ale praca. I to nie byle jaka praca, bo Ewa jest menadżerem w świetnej korporacji. Nasza główna bohaterka jest korposzczurem, mówiąc językiem potocznym. Do firmy przychodzi przed czasem, a wychodzi po godzinach. Jest surowa dla swoich pracowników i nie daje im żadnej taryfy ulgowej. Pracoholiczka i perfekcjonistka w jednym. Jak odbija się to na jej życiu prywatnym? Z mężem właściwie się nie widuje. Oboje pracują do późna, jedzą wspólnie kolację i idą spać, bo są zbyt wykończeni. Ewentualnie pracują jeszcze w domu. Życie towarzyskie? Poza firmą Ewa z nikim się nie spotyka, a i tam nie nawiązuje żadnych bliższych relacji.

    Jej mąż funkcjonował w zupełnie innych godzinach, zwykle się mijali, ale nie narzekała z tego powodu. Prawdę mówiąc, nawet jej to odpowiadało. Jej życie, jego życie i jakiś tam wspólny kawałeczek życia pośrodku. Wystarczy.



    Zapytacie - co to za życie? I o to chodzi. Każdy normalny, zdrowo myślący człowiek widzi, że ta sytuacja nie jest dobra i prędzej czy później odbije się na zdrowiu Ewy. Niestety, ona tego nie zauważa. Warsztaty, szkolenia, niekończące się deadline'y... Gdzie w tym wszystkim miejsce na szczęście? Odpoczynek? Relaks?

    Do czego musi dojść, aby zauważyć, że coś jest nie tak? Że nasze priorytety wymagają zmiany? Że bezustanny wyścig szczurów w korporacji nie ma sensu? Bo Ewa owszem zawsze była najlepsza, osiągnęła wiele sukcesów i może pochwalić się świetnym CV jeszcze przed 30stką, ale czy ona tak naprawdę jest szczęśliwa?

    Kiedy dzwoni do niej policja i informuje o wypadku niewidzianej od lat przyjaciółki, wszystko zaczyna się sypać. Magda nie ma bliskich i prosi Ewę o opiekę nad córką, psem i chomikiem. Te istotki nieźle namieszają w życiu naszej pracoholiczki i nawet najlepsza organizacja nie pomoże w takim bałaganie.

    Czy Ewa wreszcie przejrzy na oczy, że jej małżeństwo wisi na krawędzi? A ona sama tak naprawdę nie jest szczęśliwa? Że w swoim domu utrzymanym w stylu minimalistycznym, nie czuje się jak u siebie? Czy zdoła się zatrzymać i odetchnąć?



    "Deadline na szczęście" jest książką, która opisuje wydarzenia bardzo aktualne. W obecnych czasach praca staje się zbyt ważną częścią naszego życia. Często przekładamy ją nad życie prywatne, rodzinę. Zapominamy, że jesteśmy tylko ludźmi i potrzebujemy odpoczynku, a pieniądze nie są najważniejsze. Ewa nawet nie miała czasu nacieszyć się wysoką pensją, bo wiecznie pracowała!

    Książka przepełniona jest wyrażeniami typowymi dla wielkich korporacji i ekonomicznego świata. Już na pierwszy rzut oka widać, że autorka wie, o czym pisze. Temat trudny, ale utrzymany w ryzach powieści obyczajowej, dzięki czemu czyta się miło i przyjemnie. Wprowadzenie postaci Julki - córki przyjaciółki Ewy sprawia, że śmiejemy się wielokrotnie - dziewczynka jest przezabawna. A imiona psów? Browar i Likier? Taka mała rzecz, a uśmiech sam pojawia się na twarzy, gdy czytamy, jak dwie kobiety biegają po parku, krzycząc nazwy trunków alkoholowych. :)

    Bardzo ciekawa, przyjemna opowieść, która z pewnością skłoni Was do refleksji, co w życiu jest najważniejsze i jakie miejsce w hierarchii naszych wartości powinna zajmować praca. Polecam. ;)
    Moi Drodzy, "Deadline na szczęście" objęłam swoim patronatem. Napisałam również rekomendację, która pojawi się na skrzydełku książki. To mój pierwszy raz i jest co świętować. Dlatego już wkrótce będę miała dla Was do wygrania kilka egzemplarzy "Deadline na szczęście". Konkursy pewnie pojawią się na Facebooku i na Instagramie, dlatego bądźcie czujni. :)

    Share
    Tweet
    Pin
    15 komentarze
    Już czytając zapowiedzi "Okrutnej pieśni" można było odnieść wrażenie, że szykuje się nam kolejna świetna seria i właściwie pewny bestseller. Ogromne ilości książek wyprzedanych w Ameryce. Bestseller "New York Timesa". U nas patronat nad tą książką objął P42, a jej ambasadorami została Maja K. i Rob$on, a to zagwarantowany sukces.  Praktycznie same pozytywne recenzje. Biorąc pod uwagę te wszystkie fakty, nic dziwnego, że miałam wysokie oczekiwania, co do tej powieści. Być może zbyt wysokie...

    Akcja "Okrutnej pieśni" rozgrywa się na terenach dzisiejszej Ameryki, która podzielona jest na zupełnie inne dystrykty. W Mieście Prawdy od sześciu lat panuje rozejm między siłami Harkera i Flynna. Wszyscy czują w kościach, że zbliża się przerwanie pokoju i rozpoczęcie wojny. Zarówno Harker, jak i Flynn dysponują przerażającymi potworami, które nie zawahają się przed zamordowaniem setek ludzi.

    Córka Harkera - Kate - po spaleniu kaplicy w szkole, wraca do Miasta Prawdy i ojca. Zaczyna nowe życie. Postanawia przestać być wrażliwą dziewczyną i zacząć być jak ojciec - charyzmatyczna, przerażająca i nieustraszona.

    (...) Kate nie była tą samą dziewczynką, którą odesłał dwanaście lat temu, która wypuszczała owady, zamiast je zabijać, która bała się ciemności. Nie była też już dziewczynką, która wróciła sześć lat później - która płakała po koszmarach i mdlała na widok krwi. Nie była słaba jak matka, nie złamie się i nie spróbuje zniknąć w środku nocy.

    Kate była córką swojego ojca.



    Syn Flynna - August - od dawna marzy, aby czynnie pomagać w akcjach ojca. Wreszcie zostaje wysłany do szkoły, w której rozpoczyna ostatnią klasę Kate. Ma ją śledzić, zbliżyć się do niej. Kate to najcenniejszy skarb Harkera i może być świetną kartą przetargową, kiedy dojdzie do wojny.

    Tak August i Kate poznają się, a gra się rozpoczyna. 

    Zapowiada się ciekawie, prawda? Ja też tak uważałam. Jednak, kiedy sięgnęłam po "Okrutną pieśń" właściwie trzy czwarte książki mnie nudziło. Tak naprawdę ta ostatnia część uratowała całą historię. Dopiero wtedy wciągnęłam się, bo akcja nabrała tempa. Zaczynają się morderstwa, bohaterowie są w niebezpieczeństwie, uciekają i ach... Ile tam się dzieje!

    Kate marzyła o zasłużeniu na miłość ojca. Chciała stać się zimna jak on, aby wreszcie ojciec był z niej dumny i podarował jej odrobinę ciepła - co za paradoks. 

    August natomiast nienawidzi swojej natury. Kiedy próbował z nią walczyć, wyrządził jeszcze więcej szkód. Chciałby być człowiekiem, nie potworem. Jego naturalne pragnienia są jego udręką. Uwielbia grać na skrzypcach i robi to niezwykle pięknie, jednak kiedy usłyszysz jego pieśń, jego okrutną pieśń, zabierze ci duszę. 

    Monstra, monstra, małe, duże
    Przyjdą ci odebrać życie.
    Corsaj, Corsaj, zęby, szpony,
    Potnie, pożre na surowo.
    Malchaj, Malchaj, blady, chudy,
    Wyssie krew, aż będziesz suchy.
    Sunaj, Sunaj, czarnooki,
    Pieśń zanuci, porwie duszę.
    Monstra, monstra, małe duże,
    Przyjdą ci odebrać życie!

    Sam pomysł na książkę oceniam pozytywnie. Miło odpocząć od przesłodzonych książek i ponieść się wyobraźni czytając powieść fantastyczną. Jedak akcja za długo mnie nudziła, za mało się działo. Tak jak wspomniałam wcześniej, dopiero na końcu książki wydarzenia nabierają tempa, czytelnik nie może oderwać się od lektury i chce więcej. Mamy tu też kilka ciekawych zwrotów akcji i niespodzianek. Potrzebowałam dużo motywacji, aby dotrzeć do tej najlepszej części, książka ma ponad 400 stron. Na plus też mogę ocenić bohaterów. Kate i August zestawieni są w kontraście. Ona jest zbyt wrażliwa i pragnie stać się bezlitosna. On nie marzy o niczym innym, jak pozbyciu się natury potwora i byciu zwykłym, nudnym, śmiertelnym człowiekiem. 

    Czytając tę książkę, byłam przekonana, że więcej niż dwie kostki czekolady, to ona nie dostanie. Jednak ostatnie sto stron zmieniło moją ocenę. Autorka wręcz w ostatniej chwili uratowała swoje dzieło. Dlatego, kiedy sięgniecie po "Okrutną pieśń" i zaczniecie się nudzić, spróbujcie to przetrwać. Obiecuję Wam, że końcówka naprawdę wynagrodzi Wam te ziewanie na początku książki. ;)

    Ostatecznie za dobry pomysł, świetnych bohaterów, zaskakujące zwroty akcji trzy kostki czekolady.



    Premiera: 17.01.2018

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.


    Share
    Tweet
    Pin
    20 komentarze
    Myślę, że Leisy Rayven nie trzeba Wam przedstawiać. Jej dwie książki stały się bestsellerami na całym świecie. "Zły Romeo" oraz "Zła Julia" doprowadzały do szaleństwa czytelniczki w każdym wieku. Ostatnią częścią tej trylogii jest "Złe serce". Kiedy dowiedziałam  się, że nie dotyczy ona bezpośrednio losów Ethana i Cassie jednocześnie odetchnęłam z ulgą, ale i przeraziłam się. Cieszyłam się, że nie będzie to kolejna książka pisana na siłę, przeciąganie historii bohaterów, która już dawno powinna być zakończona. Jednocześnie obawiałam się, że autorka nie podoła temu trudnemu zadaniu, jakim jest przebicie jakże romantycznej i emocjonującej opowieści o Ethanie i Cassie. I tak pełna obaw sięgnęłam po "Złe serce" i kompletnie odleciałam.

    Znacie to uczucie, kiedy czytacie pierwszą stronę książki i od razu czujecie chemię? Czujecie, że to jest właśnie to, czego szukaliście? Że po prostu to będzie dobra książka? Tak miałam ze "Złym Sercem", tu wszystko grało od samego początku.

    Jeśli czytaliście poprzednie części, znacie dobrze Elissę - siostrę Ethana, która pracuje jako inspicjentka w teatrze. To bardzo atrakcyjna młoda kobieta, jednak od mężczyzn trzyma się z daleka, a już szczególnie nie znosi aktorów. Sparzyła się trzykrotnie i nie zamierza kolejny raz popełnić tego samego, jakże bolesnego błędu.

    Kiedy zgodziła się na pracę przy nowym przedstawieniu, nie miała pojęcia, że będzie musiała się zmierzyć z miłością swojego życia - Liamem. Z jedynym mężczyzną, którego kochała i tak naprawdę mimo tego, jak ją zranił, wciąż go kocha.

    W jakiś sposób udało mi się zapomnieć o bólu, który mi sprawił, być może dlatego, że w równym stopniu mam pretensje do siebie i do niego. Ale pożądanie? Ono wciąż bucha, niwecząc mój spokój, rozbijając go w drobny mak niczym słoń w składzie porcelany.

    Ich pierwsze spotkanie przyprawia ją o nawrót wspomnień, a wtedy i my poznajemy tę krótką, ale jakże piękną historię uczucia, które po 6 latach wciąż się tli. A fakt, że Liam zaręczony jest z jedną z atrakcyjniejszych kobiet w całym Hollywood, nie pomaga Lissie.

    Ja naprawdę nie wiem, jak Leisa Rayven to robi, ale jej książki wzbudzają we mnie cały wachlarz emocji. Uwierzcie mi, że podczas 4 godzin czytania płakałam, bo wzruszających momentów nie brakowało, śmiałam się, bo niektóre teksty bohaterów były bardzo zabawne, denerwowałam się, kiedy akcja nie toczyła się po mojej myśli, a nawet wiłam się z niecierpliwości i napięcia. A dzieje się tam dużo! Książkę przeczytałam na raz, a po dotarciu do podziękowań autorki, chciałam zacząć ją od nowa. I zrobiłam to moi drodzy.

    "Złe serce" to nie tylko historia wielkiej miłości, ale i dowód na to, że warto wierzyć w przeznaczenie. Autorka pokazuje nam, że prawdziwego uczucia nie nadszarpnie ani czas, ani odległość. Widzimy tu też, że sława wcale nie jest taka wspaniała, jak nam się wydaje, a życie pełne jest poświęceń, przez które cierpimy.

    Jak szybko można się zakochać?
    W sekundę? W tydzień? W rok?
    To jak pytać, ile czasu trwa zasypianie. Niektórzy chrapią, kiedy tylko przyłożą głowę do poduszki. Inni godzinami leżą w ciemnościach i dopiero gdy gonitwa myśli na moment ustaje, wkrada się sen i wciąga ich w swoje odmęty.
    Tak właśnie wyobrażam sobie proces zakochania. Niektórzy zakochują się tak łatwo, że sprawiają wrażenie nieustraszonych. Kochają odważnie i bez ograniczeń.
    Niektórzy ludzie to idioci.



    Podsumowując "Złe serce" szybko stała się jedną z moich ulubionych książek i na głowę bije historię Ethana i Cassie. Czekam na kolejne powieści tej autorki i pokładam w nich naprawdę spore nadzieje. Jeśli szukacie emocjonujących historii, które wbiją Was w fotel i sprawią, że będziecie czytać z otwartymi ustami - polecam "Złe serce" z całego serca. Cztery kostki czekolady to za mało dla takiej książki... Książki dobre jak czekolada? Gdybym miała wybrać między "Złym Sercem" a czekoladą, nie wahałabym się.

    Ps. Liam to mój książkowy mąż i kropka. 😂

    "Złe Serce" ukaże się w księgarniach 10 stycznia, a już teraz zachęcam Was do zamawiania swoich egzemplarzy.

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.

    Share
    Tweet
    Pin
    19 komentarze
    Nowsze Posty
    Starsze Posty

    Bookstagram

    Patronat

    Patronat

    Czekoladowa Skala

    Czekoladowa Skala

    Wybierz coś dla siebie

    • artykuł (15)
    • cytaty (23)
    • hate-love (18)
    • Kalendarze/dzienniki (4)
    • Kryminał/sensacja/thriller (38)
    • Literatura dla dzieci (2)
    • Literatura fantastyczna (37)
    • Literatura historyczna (13)
    • Literatura kobieca (195)
    • Literatura młodzieżowa (81)
    • Literatura piękna (1)
    • Literatura świąteczna (13)
    • Literatura współczesna (7)
    • Patronat (13)
    • Poezja (4)
    • Reportaż (1)
    • wywiad (4)

    Najpopularniejsze

    • Zostawiłeś mi tylko przeszłość
      (...) wiedz, że mi przykro, ale nie bądź na mnie zły, że znowu to wszystko przeżywam. Zostawiłeś mi tylko przeszłość. Tak to się wszyst...
    • Karminowe serce
      Czasami, kiedy wszystkie drogi prowadzą donikąd, ucieczka wydaje się jedynym rozwiązaniem. Brakuje słów, żeby wytłumaczyć to, co było. Br...
    • Bookstagram. Jak zacząć?
      2 października 2018 roku minął rok odkąd prowadzę bookstagrama. Zakładając konto na Instagramie, nie przypuszczałam, że osiągnie ono tak ...

    Archiwum

    • ►  2023 (8)
      • ►  marca (2)
      • ►  lutego (4)
      • ►  stycznia (2)
    • ►  2022 (42)
      • ►  listopada (4)
      • ►  października (5)
      • ►  września (3)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (5)
      • ►  czerwca (2)
      • ►  maja (4)
      • ►  marca (3)
      • ►  lutego (8)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2021 (51)
      • ►  grudnia (9)
      • ►  listopada (4)
      • ►  października (1)
      • ►  września (3)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (3)
      • ►  maja (6)
      • ►  kwietnia (3)
      • ►  marca (4)
      • ►  lutego (8)
      • ►  stycznia (5)
    • ►  2020 (71)
      • ►  grudnia (5)
      • ►  listopada (3)
      • ►  października (10)
      • ►  września (12)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (5)
      • ►  maja (2)
      • ►  kwietnia (5)
      • ►  marca (13)
      • ►  lutego (10)
      • ►  stycznia (1)
    • ►  2019 (55)
      • ►  grudnia (1)
      • ►  listopada (6)
      • ►  października (2)
      • ►  sierpnia (6)
      • ►  lipca (7)
      • ►  czerwca (4)
      • ►  maja (5)
      • ►  kwietnia (8)
      • ►  lutego (15)
      • ►  stycznia (1)
    • ▼  2018 (85)
      • ►  grudnia (4)
      • ►  listopada (6)
      • ►  października (6)
      • ►  września (9)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (19)
      • ►  czerwca (5)
      • ►  maja (8)
      • ►  kwietnia (8)
      • ►  marca (6)
      • ►  lutego (6)
      • ▼  stycznia (4)
        • Kłamczucha
        • Deadline na szczęście
        • Okrutna pieśń
        • Złe Serce
    • ►  2017 (65)
      • ►  grudnia (7)
      • ►  listopada (7)
      • ►  października (4)
      • ►  września (5)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (9)
      • ►  czerwca (8)
      • ►  maja (5)
      • ►  kwietnia (4)
      • ►  marca (4)
      • ►  lutego (4)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2016 (21)
      • ►  grudnia (4)
      • ►  listopada (8)
      • ►  października (9)
    Facebook Instagram Pinterest

    Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates