Obsługiwane przez usługę Blogger.
  • STRONA GŁÓWNA
  • O AUTORCE
  • SPIS RECENZJI
  • WSPÓŁPRACA
  • MÓJ BOOKSTAGRAM
  • PATRONATY
  • ARTYKUŁY
    • Wizyta w studio Harry'ego Pottera
    • Co podarować książkoholikowi na święta?
    • Bookstagram - jak zacząć?
    • 21 ulubionych książek na 21 urodziny
    • Podróż z książką
    • Czytelnicy polecają świąteczne książki
    • Blogerzy polecają świąteczne książki
    • Jak poradzić sobie z lekturami szkolnymi?
    • Co blog zmienił w moim życiu?
    • O BOOKSTAGRAMIE
    • CYTATY
    Facebook Instagram Pinterest

    Książki Dobre Jak Czekolada | blog z recenzjami książek


    Ta książka nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Tytuł? Nie zachęca. Okładka? Sugeruje kiepski romans, może nawet erotyk. Klata, jaką widziałam już na niezliczonej liczbie okładek książek. Nuda. Tylko opis mnie zachęcił i był obietnicą niezobowiązującej lektury na jeden wieczór. Właśnie to i nic więcej, otrzymałam od "Śmiałego podrywu".

    Dred Zander jest znanym muzykiem. Koncertuje, uwodzi fanki, dobrze się bawi. Próbuje zapomnieć o swojej przeszłości. Robi wszystko, aby móc zapewnić sobie już do końca życia, dobre warunki. Swój dramat chowa przed całym światem. Jego historię znają jedynie przyjaciele. Mieszkają razem w jednym domu, mimo że są już dorosłymi mężczyznami. Trzymają się zawsze razem. Wzajemnie się wspierają i są dla siebie oparciem. Tworzą rodzinę z wyboru.

    Pixie przeszła zbyt wiele. Niedawno zaczęła od nowa i to tylko dzięki szansie, którą dostała od swoich obecnych przyjaciół, których traktuje jak starszych braci. Kiedy zobaczyli ją, śpiącą na schodach, pomogli jej. Zaprowadzili na odwyk. Dali mieszkanie, pracę. Zadbali o nią i obiecali, że zawsze będzie mogła na nich liczyć. Nie zawiedli. Tylko dzięki ich pomocy wróciła na prostą i zaczęła prowadzić spokojne życie. Do czasu, aż przeszłość się po nią upomniała.

    Pomimo że Dred i Pixie pochodzą z innych światów, coś ich do siebie ciągnie. Fioletowowłosa dziewczyna wie, że nie może dopuścić do siebie Dreda, bo skończy się to źle. Nie potrafi zbudować trwałej relacji, skrywa za wiele brudnych sekretów, dawne życie wciąż rzuca cień na jej teraźniejszość i przyszłość. Nie jest kobietą dla niego, więc za każdym razem mu odmawia, wymyślając to coraz zabawniejsze wymówki. Ale nadchodzi czas, kiedy i ona ulega i pozwala sobie na odrobinę szaleństwa.

    Czy sławny muzyk ze zniszczonym dzieciństwem może stworzyć coś pięknego z zagubioną dziewczyną ze straszliwą przeszłością? 

    Autorka "Śmiałego podrywu" naprawdę starała się wyciągnąć z tej historii "coś więcej". Widać, że chciała nadać jej trochę głębi i miała spore ambicje. Niestety, na chęciach się skończyło. 

    Moim zdaniem powieść Scarlett Cole jest niczym innym jak książką na jeden wieczór, o której zapomnisz chwilę po jej przeczytaniu. Raczej nie skłania do refleksji, nie sprawia, że czytelnik chce do niej wrócić. Niczego po sobie nie pozostawia. 

    Historia Dreda i Pixie jest pełna dramatów, cierpienia, trudności, które stale im podrzuca autorka. Nie ułatwia im sprawy i rozdziela ich odległością, różnicą stylu życia, a wreszcie przeszłością, która wciąż ma na nich ogromny wpływ. 

    Główny bohater mnie irytował, stale obiecywał coś, a potem nie był w stanie dotrzymać danego słowa. Zawodził na każdym kroku, ale było mu to wybaczane, ponieważ był przystojnym i bogatym muzykiem. Jego dzieciństwo było koszmarem, które ukształtowało jego charakter, teraz jest nieco mroczny, co sprawia, że dla swoich fanek jest jeszcze bardziej pociągający. Do tego jego sporym atutem są spore pieniądze, które zarabia. To skłania niektóre z jego groupies to robienia szalonych rzeczy.

    Pixie natomiast cieszy się, że udało jej się tak wiele osiągnąć. Od sześciu lat nie bierze narkotyków, planuje otworzyć własną firmę, na którą stale odkłada wszystkie oszczędności. Niestety — jeden pocałunek Dreda sprawia, że trafia na pierwsze strony gazet, a potwór z przeszłości odnajduje ją i zaczyna szantażować.

    Nie jest to ambitna książka, ale chyba nie tego od niej oczekujemy, kiedy po nią sięgamy, widząc okładkę, tytuł, opis. Od "Śmiałego podrywu" oczekiwałam rozrywki na jeden wieczór i dostałam ją. 
    Momentami dało się odnieść wrażenie, że coś jest nie tak ze stylem autorki lub tłumacza. Trudno stwierdzić, która z tych osób zawiniła i nadała niektórym wypowiedzeniom bardzo sztywny i mało realistyczny charakter.

    Podsumowując — jeśli szukacie książki, by szybko uciec od rzeczywistości i skupić na problemach kogoś innego, zanurzyć się w świecie, gdzie wszystko okazuje się możliwe — polecam Wam "Śmiały podryw", ale nie wymagajcie od tej powieści czegoś więcej. Nie dostaniecie nic ponad to, co sugeruje okładka.

    Ten tytuł zdobywa dwie kostki czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Akurat.

    Share
    Tweet
    Pin
    3 komentarze

    Lena szybko straciła matkę. Jej ojciec stwierdził, że nie da sobie rady z wychowywaniem trzyletniej córki, więc opiekowała się nią babcia. Ta starsza kobieta była wraz z Panem Tadziem jedynym towarzyszem Laury. Do momentu, gdy Laura, jako piętnastolatka zaszła w ciążę. Od tamtej pory odpowiadała za Marcela. Ten maleńki chłopiec był niczym promyk słońca w jej niełatwym, nastoletnim życiu. Mimo trudności dziewczyna cieszyła się każdą chwilą spędzaną ze swoimi bliskimi, na wsi, gdzie na co dzień towarzyszyła jej cisza i spokój.

    Do czasu, w którym wrócił ON i wprowadził zamęt w jej w miarę poukładane życie.

    Alan po dziesięciu latach przyjeżdża do dziadka na wakacje. Kiedyś spędzał u niego każde lato, bawiąc się z Leną, ale potem ojciec, pomimo błagań dziecka, nie przywoził go już na wieś. Kiedy wraca do jego jedynego takiego miejsca na świecie, widzi, że w tej okolicy nic się nie zmieniło przez tyle lat. Do czasu aż zauważa swoją przyjaciółkę wraz z jej synkiem.

    Jak potoczą się te wakacje? Jak Lena zareaguje na powrót dawno niewidzianego przyjaciela? Jak wpłynie to na jej życie?

    "Jedyne takie miejsce" nie jest łatwą historią. Wręcz przeciwnie — na czytelnika czeka mnóstwo emocji, smutku, wzruszeń, ale też radości, być może nawet łez. Ta książka to debiut Klaudii Bianek; zwyciężyła ona w konkursie organizowanym przez We Need Ya, dzięki któremu możemy ją przeczytać. Klaudia zadebiutowała na wysokim poziomie. Jej styl przypominał mi momentami twórczość Martyny Senator, a to od razu pokazuje, że debiutancka autorka może pochwalić się świetnymi umiejętnościami pisarskimi.

    Bianek stworzyła odizolowane miejsce, gdzieś w głębi lasu, na skraju świata, gdzie ukryła się przed wszystkimi nasza bohaterka. Chowa się przed ludźmi, którzy gnębili ją w szkole. Skrywa swoje tajemnice i sekrety. Nie chce zdradzić, kim jest ojciec Marcelka. Zbudowała mur, by ochronić się przed cierpieniem. Nie pozwala nikomu go zburzyć. Jednak nim się zorientuje, w jej życiu pojawi się ktoś, kto cegiełka po cegiełce zburzy mur, którym się otoczyła.

    Nigdy wcześniej nie rozumiałam, co tak bardzo pociąga innych ludzi w związkach. Wyobrażałam sobie kłótnie, wzajemną niechęć, rutynę. A Alan za pomocą jednego gestu odczarował kolejną rzecz w moim życiu. Bo nagle wszystko stało się jasne... (...)
    Chyba o to chodziło w byciu z kimś... O wsparcie i możliwość pocieszenia się w objęciach drugiego człowieka. 


    Alan studiuje inżynierię na Politechnice Warszawskiej. Ma 20 lat, jest dwa lata starszy od Leny. W dzieciństwie nie przeszkadzało im to świetnie się bawić. To właśnie z Leną dzielił piękne wspomnienia ze wczesnych lat swojego życia. Każde lato było dla nich przygodą, które zawsze jednak musiało dobiec końca.

    Syn bogatych rodziców, nigdy nie brakowało mu pieniędzy. Dorastał w wielkim mieście, otoczony wpływowymi ludźmi i ich dziećmi. Na wieś wrócił, by uciec od tego wielkomiejskiego życia. Kiedy dowiedział się, że dziewczyna, z którą był w związku przez cztery lata, zdradziła go z jego najlepszym przyjacielem, spakował torbę i wyjechał z Warszawy, prosto do dziadka, do jedynego takiego miejsca. Co jednak zrobi, gdy wakacje miną, a on będzie musiał wracać do swojego życia?

    "Jedyne takie miejsce" to polska książka typu new adult. Jestem pewna, że dostarczy Wam ona wielu wrażeń, emocji, być może skłoni do refleksji. Nie brakuje w niej trudnych tematów, przemocy w szkole, niesprawiedliwości losu, nieodpowiedzialności dorosłych, problemów nastolatków, z którymi nigdy nie powinni się zmagać. Nie jest to historia usłana różami, jest realistyczna i chwyta za serce.

    Debiut Klaudii Bianek uważam za udany i cieszę się, że autorka wzięła udział w konkursie, a my mamy możliwość zapoznania się z twórczością Bianek. Przeczytałam, że jest to początek serii, zatem czekam na więcej, a tymczasem nagradzam "Jedyne takie miejsce" czterema kostkami czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu We Need Ya.

    Share
    Tweet
    Pin
    5 komentarze

    Zacznijmy jeszcze raz.
    Nazywam się Megan Rivers, zdrobniale zapisuję swoje imię "Meggy", nigdy "Meggie". Mam trzydzieści trzy lata, niezwykły tatuaż na plecach i uważam, że z moim życiem jest coś nie tak. W lustrze widzę swoją twarz, tyle że nie jest to moja twarz. Jest nie całkiem prawdziwa, nie do końca właściwa. Tak w każdym razie czuję. Poza tym czasem widuję skrzydlate istoty. To nie przewidzenia, wiem, że istnieją. Mój kot, Tabris, również je widzi.
    Jak na osobę po trzydziestce jestem potwornie niedojrzała, ale może to dlatego, że nie pamiętam niczego sprzed swoich ósmych urodzin i siłą rzeczy mój mózg uważa się za młodszy, niż jest w istocie. Moja amnezja jest skutkiem wypadku, w którym zginęli rodzice. Właściwie to nawet ją lubię, dzięki niej nigdy nie odczuwałam ich braku. Nie można tęsknić za kimś, kogo się nie pamięta.
    Brzmi okrutnie? Może i tak, ale życie jest okrutne.

    "Władczyni Mroku" to debiutancka książka K.C. Hiddenstorm znanej Wam już z "Krwawego księżyca" i "Po złej stronie lustra". Już w 2017 roku miałam okazję zrecenzować "Władczynię Mroku" i wtedy nagrodziłam ją aż czterema kostkami czekolady. Wydawnictwo Kobiece wraz z autorką postanowiło wydać na nowo tę książkę, dlatego skuszona nowymi scenami postanowiłam wrócić do historii Lilith i Lucyfera. Jak nowa wersja wypada na tle starej?

    Przyznaję szczerze, że nie zauważyłam tych nowych scen, które były obiecywane. Owszem, może jest to kwestia tego, że czytam tę powieść po dwóch latach i mogę już jej tak dobrze nie pamiętać. Zauważyłam jednak brak przynajmniej jednej ze scen, które uważałam za kluczowe. W podziękowaniach Hiddenstrom pisze o tym, że pierwsza wydana wersja "Władczyni Mroku" była za długa i musiała sporo wyciąć. Ale gdzie są te nowe fragmenty? Niestety, czułam się nieco zawiedziona. Poza nowością w zakończeniu nie widziałam żadnych dodatnych scen.

    To, co widać na pierwszy rzut oka, to fakt, że wersja wydana przez Wydawnictwo Kobiece o wiele lepiej się prezentuje. Okładka jest ciekawsza, każda z ksiąg jest oddzielona i wyróżniona ilustracją. Pod względem graficznym — nie ma do czego się przyczepić.

    Kiedy dowiedziałam się, że "Władczyni Mroku" będzie miała reedycję, zastanawiałam się, jaki jest tego sens. Skusiły mnie tylko te nowe sceny, ale ja już czytałam tę książkę. Nowe wydanie, w wydawnictwie bardziej znanym niż to, które zajmowało się pierwotną wersją, ma większe szanse na zdobycie popularności. Dodatkowo należy zwrócić uwagę, że autorka jest teraz znacznie bardziej znana niż była jeszcze 2 lata temu. Na swoim koncie ma już kilka tytułów, cieszy się stałą grupą czytelników, która wciąż się powiększa, a to wszystko sprawia, że nowa "Władczyni Mroku" ma szansę trafić do większej liczby odbiorców niż wcześniej. 

    Dla mnie, osoby, która już miała przyjemność czytać tę powieść fantastyczną, jest to trochę odgrzewany kotlet.

    Mimo to uważam, że jest to naprawdę dobra polska fantastyka, po którą warto sięgnąć i którą warto poznać. Ale jeśli czytaliście już "Władczynię Mroku" nie znajdziecie w niej nic nowego, a jedynie okrojoną wersję pierwotnego wydania.

    Dla tych, którzy nie mieli przyjemności czytać debiutanckiej książki K.C. Hiddenstorm, krótko przypomnę, o czym jest fabuła.

    Meghan od dawna widzi dziwne rzeczy, ale w ostatnim czasie znacznie się to nasiliło. Zdarzają jej się wybuchy agresji, podczas których okazuje się, że dysponuje ogromną mocą. Zauważa też miany w swoim wyglądzie zewnętrznym, odrobinę urosła, nabrała kobiecych kształtów, jej twarz promienieje, a włosy lśnią. A do tego jeszcze ten dziwny Nicholas. Najpiękniejszy mężczyzna, jakiego widziała, a jednocześnie tajemniczy i jakby pochodzący z innego świata...
    Kobietę nawiedzają różne wizje, ma przerażające sny. Tęskni za czymś, czego nie zna. Dlaczego czuje, że Nicholasa zna od zawsze i... kocha go od wieków?

    Tymczasem w Piekle przygotowywana jest wojna. Wszystko z powodu podstępu, na jaki nabrała się Władczyni Mroku. Archanioł Gabriel oszukał Lilith, grożąc jej wiecznością bez jej ukochanego Lucyfera. Przerażona tą wizją Władczyni, zgodziła się spędzić życie jako śmiertelniczka. Kiedy przejrzała podstęp anioła, było już za późno.
    Od tamtej pory Lucyfer szuka na Ziemi swojej ukochanej królowej. Ale czy znajdzie ją na czas?

    Wiem, że doskonale zdajecie sobie sprawę, kim w rzeczywistości był Nicholas i kim byłam ja. Moją intencją nigdy nie było trzymać was w niepewności. Tym, czego chciałam, było opowiedzenie wam mojej historii. Historii osoby, której przekonanie o nierealności, niewłaściwości własnego życia jest uzasadnione, o tym przypadku jednym na milion, kiedy to przyprawiające o obłęd pragnienia i tęsknoty okazują się nie majakiem, lecz szczerą prawdą. Przede wszystkim zaś chciałam opowiedzieć historię, w której największą rolę  odgrywała miłość, a która to przecież ma więcej niż jedno oblicze.

    "Władczyni Mroku" wciąż mi się podoba i chętnie polecę ją miłośnikom fantastyki, ale oczekiwałam czegoś więcej po tej odświeżonej wersji i stąd ta jedna kostka czekolady mniej. Jeśli jeszcze nie czytaliście tej książki — przeczytajcie, bo warto.  

    Nową wersję "Władczyni Mroku" nagradzam trzema kostkami czekolady, a więc wypadła jednak gorzej niż pierwsze wydanie.


    Premiera 15 maja.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
    Share
    Tweet
    Pin
    3 komentarze

    Ostatnia klasa. Każdy z uczniów wie, że ten czas już się nie powtórzy. Wobec tego jedni żyją pełnią życia, bawią się, imprezują, tańczą do świtu, nie marnują ani chwili młodości. Drudzy natomiast są świadomi sytuacji, w jakiej się znajdują. Uczą się od rana do późnych godzin wieczornych. Robią wszystko, aby dostać się do wymarzonej uczelni i spełnić swoje plany. To właśnie w tej drugiej grupie znajduje się główny bohater książki "Wynajmij sobie chłopaka". 

    Brooks Rattigan jest naprawdę zdecydowany. Jego celem są studia na jednej z najlepszych uczelni i nie zawaha się przed niczym, by to osiągnąć. Każdego dnia spędza długie godziny na nauce do egzaminów. Sporą część wolnego czasu zabiera mu praca, dlatego to, co się wydarzyło, wydawało mu się dobrym pomysłem. Stając się "chłopakiem do wynajęcia" zarabiał w jeden wieczór tyle, co dotychczas w tydzień. Miał o wiele więcej czasu na ćwiczenie do testów SAT. To wszystko zaczęło się od dobrych zamiarów.

    Kiedy Brooks słyszy, że potrzebna jest partner na bal jednej z dziewczyn, bez wahania się zgadza. Potem jego telefon nie przestaje dzwonić, a on ma zajętą każdą sobotę. Załamani rodzice błagają go, by zabrał ich córeczki na wymarzony bal, co oczywiście sowicie mu wynagrodzą. Kwota, którą ma odłożoną na studia, rośnie w oczach. Tylko, czy Brooks nie pogubił się nieco?

    Gdy poznał Celię, nie wiedział, jak bardzo ta dziewczyna namiesza mu w życiu. Celia nie chciała iść na bal. To było spełnienie marzeń jej rodziców, nie jej. Jest złośliwa i wkurzająca. Brooks ma nadzieję, że nigdy więcej jej nie zobaczy. 

    Ale to dzięki Celii poznaje Shelby — idealną, zabawną, bogatą dziewczynę. Zupełnie nie z jego ligi. Brooks coraz bardziej udaje kogoś, kim nie jest. Żyje życiem, które do niego nie należy. Wstydzi się swojego oddanego przyjaciela, ukrywa, skąd pochodzi, żałuje, że nie jest bogaty, że nie należy do elity. Młody chłopak prowadzi podwójne życie.

    Po "Wynajmij sobie chłopaka" nie oczekiwałam wiele. Podejrzewałam, że będzie to całkiem przyjemna młodzieżówka i faktycznie tak było. Książka zapewne będzie cieszyć się popularnością ze względu na film Netflixa "The perfect date", w którym występuje Noah Centineo oraz Laura Marano. 

    Presja, stres przed egzaminami jest dobrze znana każdemu uczniowi. Przykład Brooksa pokazuje, że nie można z niczym przesadzać. Nie powinniśmy żyć jedynie sprawdzianami. To nie one wyznaczają naszą wartość.

    To samo tyczy się pieniędzy. Bogate życie zafascynowało Brooksa. Chłopak szybko stwierdził, że ich życie jest o wiele łatwiejsze i znacznie przyjemniejsze. Nie zauważał, że każdy człowiek, bez względu na stan konta zmaga się z własnymi problemami. 

    W tej książce poruszony jest też wpływ rodziców na życie ich dzieci. Autor pokazuje, że rodzice są skłonni zapłacić każdą kwotę, by ich nastoletnie pociechy poszły na bal z przystojnym chłopcem. Nieobecność na tej wyjątkowej imprezie rzuciłoby przecież cień na przyszłość dziecka.

    Podsumowując - "Wynajmij sobie chłopaka" jest lekką, przyjemną książką, która z pewnością przypadnie do gustu nastolatkom. Nie oczekujcie od niej zbyt wiele, a spędzicie z nią miły wieczór. Nie zaskakuje oryginalnością, nie wychodzi poza schemat, dlatego nie mogę nagrodzić jej maksymalną oceną.

    Przyznaję trzy kostki czekolady.
    Premiera 15 maja.

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal.

    Share
    Tweet
    Pin
    3 komentarze

    "Niepokorna królowa" to kontynuacja "Króla bez skrupułów". Pierwsza część, mimo że jest to erotyk pełen brutalności, podobała mi się. Niestety, drugi tom całkowicie zaprzepaścił to dobre wrażenie.

    Keira wciąż należy do Mounta, nie jest w stanie zerwać umowy. Jej światem zatrzęsła informacja, że jej mąż jest cały i zdrowy, mimo że już dawno go pochowała. Mężczyzna grozi jej, chce od niej ogromnej sumy pieniędzy. Wtedy do akcji wkracza bohaterski Mount, a Keira zaczyna inaczej patrzeć na swojego tyrana.

    Brzmi źle i tak niestety jest. Wydawało mi się, że to jakiś odcinek telenoweli. Potwierdza to też mała objętość książki. 

    W drugim tomie Mount zaczyna zauważać, że zależy mu na Keirze, chce, aby i ona na niego inaczej spojrzała, nie tylko z nienawiścią. Stara się, by zmienić jej zdanie na jego temat, ale te próby kończą się różnym skutkiem. Najczęściej Keira jeszcze bardziej wpada w szał. On chce jej pomóc, by ją uszczęśliwić. Kobieta jednak jest dumna i nie chce przyjąć pomocy Mounta.

    Mount, na myśl, o którym drży całe miasto, jest pod coraz większym wpływem rudowłosej Keiry. Ludzie zaczynają to zauważać i być może odważą się, by wykorzystać ją jako słabość Mounta. Przewiduję, że tak właśnie będzie wyglądać z grubsza trzeci tom. Mnie chyba jednak wystarczy i zakończę czytanie tej trylogii na "Niepokornej królowej". To nie dla mnie.

    Przyznam się, że po zaledwie kilku dniach od przeczytania tej książki, mam problemy z opowiedzeniem, o czym była. Nie jest to historia, która zostaje z nami na dłużej. Najprzyjemniej wspominam rozdziały, które toczyły się w Irlandii. Bohaterowie nawet trochę pozwiedzali. Niestety jedynie Muzeum browaru Guinessa...

    Akcja jest zbyt przewidywalna, przypomina brazylijską telenowelę. Bohaterowie albo się kłócą, albo uprawiają seks. Nie ma nic pomiędzy. Już w recenzji pierwszego tomu uprzedzałam, że nie jest to książka dla każdego, nie brakuje w niej brutalności i ostrego języka. O ile byłam w stanie to znieść w "Królu bez skrupułów", to niestety dwa tomy z takim słownictwem to dla mnie stanowczo zbyt wiele. Wymiękam. Przyznaję jedną kostkę czekolady.
    Premiera 15 maja.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Editio.
    Share
    Tweet
    Pin
    1 komentarze
    Nowsze Posty
    Starsze Posty

    Bookstagram

    Patronat

    Patronat

    Czekoladowa Skala

    Czekoladowa Skala

    Wybierz coś dla siebie

    • artykuł (15)
    • cytaty (23)
    • hate-love (18)
    • Kalendarze/dzienniki (4)
    • Kryminał/sensacja/thriller (38)
    • Literatura dla dzieci (2)
    • Literatura fantastyczna (37)
    • Literatura historyczna (13)
    • Literatura kobieca (195)
    • Literatura młodzieżowa (81)
    • Literatura piękna (1)
    • Literatura świąteczna (13)
    • Literatura współczesna (7)
    • Patronat (13)
    • Poezja (4)
    • Reportaż (1)
    • wywiad (4)

    Najpopularniejsze

    • Zostawiłeś mi tylko przeszłość
      (...) wiedz, że mi przykro, ale nie bądź na mnie zły, że znowu to wszystko przeżywam. Zostawiłeś mi tylko przeszłość. Tak to się wszyst...
    • Karminowe serce
      Czasami, kiedy wszystkie drogi prowadzą donikąd, ucieczka wydaje się jedynym rozwiązaniem. Brakuje słów, żeby wytłumaczyć to, co było. Br...
    • Bookstagram. Jak zacząć?
      2 października 2018 roku minął rok odkąd prowadzę bookstagrama. Zakładając konto na Instagramie, nie przypuszczałam, że osiągnie ono tak ...

    Archiwum

    • ►  2023 (8)
      • ►  marca (2)
      • ►  lutego (4)
      • ►  stycznia (2)
    • ►  2022 (42)
      • ►  listopada (4)
      • ►  października (5)
      • ►  września (3)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (5)
      • ►  czerwca (2)
      • ►  maja (4)
      • ►  marca (3)
      • ►  lutego (8)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2021 (51)
      • ►  grudnia (9)
      • ►  listopada (4)
      • ►  października (1)
      • ►  września (3)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (3)
      • ►  maja (6)
      • ►  kwietnia (3)
      • ►  marca (4)
      • ►  lutego (8)
      • ►  stycznia (5)
    • ►  2020 (71)
      • ►  grudnia (5)
      • ►  listopada (3)
      • ►  października (10)
      • ►  września (12)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (5)
      • ►  maja (2)
      • ►  kwietnia (5)
      • ►  marca (13)
      • ►  lutego (10)
      • ►  stycznia (1)
    • ▼  2019 (55)
      • ►  grudnia (1)
      • ►  listopada (6)
      • ►  października (2)
      • ►  sierpnia (6)
      • ►  lipca (7)
      • ►  czerwca (4)
      • ▼  maja (5)
        • Śmiały podryw
        • Jedyne takie miejsce
        • Władczyni mroku
        • Wynajmij sobie chłopaka
        • Niepokorna królowa
      • ►  kwietnia (8)
      • ►  lutego (15)
      • ►  stycznia (1)
    • ►  2018 (85)
      • ►  grudnia (4)
      • ►  listopada (6)
      • ►  października (6)
      • ►  września (9)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (19)
      • ►  czerwca (5)
      • ►  maja (8)
      • ►  kwietnia (8)
      • ►  marca (6)
      • ►  lutego (6)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2017 (65)
      • ►  grudnia (7)
      • ►  listopada (7)
      • ►  października (4)
      • ►  września (5)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (9)
      • ►  czerwca (8)
      • ►  maja (5)
      • ►  kwietnia (4)
      • ►  marca (4)
      • ►  lutego (4)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2016 (21)
      • ►  grudnia (4)
      • ►  listopada (8)
      • ►  października (9)
    Facebook Instagram Pinterest

    Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates