Obsługiwane przez usługę Blogger.
  • STRONA GŁÓWNA
  • O AUTORCE
  • SPIS RECENZJI
  • WSPÓŁPRACA
  • MÓJ BOOKSTAGRAM
  • PATRONATY
  • ARTYKUŁY
    • Wizyta w studio Harry'ego Pottera
    • Co podarować książkoholikowi na święta?
    • Bookstagram - jak zacząć?
    • 21 ulubionych książek na 21 urodziny
    • Podróż z książką
    • Czytelnicy polecają świąteczne książki
    • Blogerzy polecają świąteczne książki
    • Jak poradzić sobie z lekturami szkolnymi?
    • Co blog zmienił w moim życiu?
    • O BOOKSTAGRAMIE
    • CYTATY
    Facebook Instagram Pinterest

    Książki Dobre Jak Czekolada | blog z recenzjami książek


    Colleen Hoover nikomu nie trzeba przedstawiać. Autorka znanych na całym świecie romansów i powieści new adult postanowiła tym razem spróbować swoich sił w zupełnie innym gatunku niż zazwyczaj. "Coraz większy mrok" to jej próba napisania thrillera. Z ogromną ciekawością sięgnęłam po tę książkę, by przekonać się, jak pisarka poradziła sobie z tym wyzwaniem. Niewątpliwie był to test, sprawdzający, czy Hoover jest dobra jedynie w pisaniu chwytających za serce romansów. Nie będę Was trzymać w niepewności - "Coraz większy mrok" też sprawi, że złapiecie się za serce, ale tym razem z przerażenia.

    Lowen Ashleigh właśnie pochowała swoją matkę, dostała nakaz eksmisji i została bez grosza, za to z górą długów. Informacja od jej agenta, że być może ma dla niej nową propozycję spada jej z nieba. Na spotkaniu okazuje się, że Lowen ma dokończyć serię za inną autorkę — Verity Crawford, znaną z bestsellerowych thrillerów. Kobieta na skutek wypadku samochodowego uległa obrażeniom, które uniemożliwiają jej pracę nad serią, a dla wydawnictwa jest to zbyt duża strata. To dlatego szukają pisarki o podobnym stylu do Verity.

    Lowen przyjmuje tę propozycję głównie ze względów finansowych. Kwota, którą jej zaproponowano, pozwoli jej poukładać sobie życie, a kobieta tego zdecydowanie potrzebuje. W ten sposób pisarka trafia do mieszkania rodziny Crawfordów, by zapoznać się z toną notatek i szkiców Verity, które mają jej pomóc dokończyć serię.

    Przypadkowo Lowen znajduje autobiografię Verity, a to, czego się z niej dowiaduje, sprawia, że Lowen boi się Verity. Na jaw wychodzą okrutne tajemnice, a Lowen zaczyna podejrzewać, że bestsellerowa pisarka jedynie udaje, że jest sparaliżowana.

    Co tak naprawdę wydarzyło się w domu Crawfordów?

    Nie byłam śmiała i nieskomplikowana. Byłam trudna. Emocjonalna zagadka, której nie miał ochoty rozgryzać.

    "Coraz większy mrok" jest naprawdę dobrym thrillerem. Rozpoczyna się śmiercią, a nawet dwiema, a wraz z rozwojem akcji trupów przybywa. Colleen stworzyła historię pełną tajemnic, sekretów, manipulacji i kłamstw. Postacie są wielowarstwowe. Widzimy dwie strony każdego bohatera, zarówno tę jasną, jak i mroczną. 

    Colleen nie byłaby sobą, gdyby nie umieściła w tej książce emocjonującego romansu, a może i dwóch historii pełnej namiętności miłości. Obserwujemy, do czego tak silne uczucie może skłonić człowieka. Widzimy, jak miłość, która powinna uskrzydlać, sprawia, że pojawia się coraz większy mrok.

    Prawda jest taka, że czytając "Coraz większy mrok" straciłam gdzieś poczucie upływu czasu i skończyłam czytać książkę trzy godziny później, mając dwa nieodebrane połączenia i kilka wiadomości. Ta historia całkiem mnie pochłonęła. 

    Zakończenie wywraca całą tę historię do góry nogami i nic, co wydawało się już oczywiste, nie jest prawdą. Czytelnik musi się pilnować, bo na każdym kroku czają się na niego zasadzki, które Hoover przygotowała, byśmy tylko uwierzyli jej i nie odgadli prawdziwej wersji wydarzeń.

    Cały czas Hoover utrzymuje napięcie i nie pozwala czytelnikowi odłożyć książki na bok. 

    Czy Colleen poradziła sobie w nowym gatunku? Zdecydowanie tak. Jak dotąd wszystko, co wydała pod swoim nazwiskiem, okazało się bardzo dobrą, wielowarstwową historią o nas, ludziach, którzy stale błądzą i popełniają błędy. "Coraz większy mrok" nie odstaje od tej reguły i udowadnia, że Hoover nie jest autorką, którą można zaszufladkować przy romansie. 

    Na Instagramie bloga możecie wziąć udział w rozdaniu, gdzie do wygrania jest egzemplarz "Coraz większego mroku".


    Wyświetl ten post na Instagramie.

    Post udostępniony przez Karolina | BOOKSTAGRAM (@ksiazkidobrejakczekolada) Lip 28, 2019 o 3:30 PDT

    "Coraz większy mrok" zdobywa cztery kostki czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.

    Share
    Tweet
    Pin
    3 komentarze

    Osiemnastoletnia Romy właśnie skończyła szkołę i staje przed wyborem miejsca, w którym będzie pracować w te wakacje. Tata naciska ją, by zdecydowała się na jego firmę, mama sugeruje uniwersytet, w którym uczy. Romy sama nie wie, jak widzi swoją przyszłość. Jedyne, czego jest pewna to przekonanie, że chce robić coś istotnego dla zwierząt i zwalczać szkodliwe działanie ludzi.

    Romy kocha zwierzęta, ocean oraz sławnego, młodego aktora — Logana Rusha. Od lat jest jego fanką i marzy o jego spotkaniu. Kiedy więc dowiaduje się, że jej idol będzie nagrywał kolejną część filmowej serii w jej regionie, nie może uwierzyć w swoje szczęście.

    Życie bez ryzyka to życie bez pasji i miłości. A takie jest kompletnie martwe, pozbawione duszy.

    "Za głosem serca" to dość typowa książka młodzieżowa. Mamy do czynienia ze zwyczajną dziewczyną, która właśnie staje przed życiowym wyborem oraz przystojnego i niedostępnego młodego mężczyznę, który zwraca uwagę na naszą "przeciętną" bohaterkę. Dość schematycznie, ale na szczęście autorka postarała się, aby tchnąć w tę historię życie. Niestety, nie brakowało też wad.

    Relacja między głównymi postaciami rozwinęła się za szybko. Byłam zaskoczona, gdy nagle pojawiły się pierwsze pocałunki, padły pierwsze wyznania miłości. Dla mnie było to zbyt wcześnie, wydawało mi się, że ich relacja jeszcze nie była na tym etapie, a tu taka niespodzianka.

    Miałam też pewne zastrzeżenia co do języka. Oczywiście jest to głównie język młodzieżowy, co zrozumiałe ze względu na gatunek, ale czasami zastanawiałam się, kto mówi w ten sposób. Znacie kogoś, kto używa wyrażeń takich jak: "przysiąść fałdów", "lamerski raper", "impra"? Te określenia sprawiły, że dialogi wyglądały nico sztucznie, jakby autorka na siłę chciała napisać młodzieżowe rozmowy. Chyba przesadziła w drugą stronę.

    Na szczęście "Za głosem serca" broni się mocnymi stronami. Podobało mi się, że akcja działa się w tak nietypowym miejscu. Dotychczas nie spotkałam się z żadną książką młodzieżową, której akcja rozgrywałaby się w Afryce. Tutaj mieliśmy dokładnie opisany Kapsztad. Na plus oceniam również fakt, że autorka przybliżyła nam ten region, tradycje, potrawy, a nawet brzmienie języka afrykańskiego.

    Joanne MacGregor próbowała zaciekawić czytelników kwestią ratowania zagrożonych gatunków morskich, a także negatywnego wpływu człowieka na naturę. Do akcji wplotła też wątek, który jest bardzo istotny dla młodych ludzi, a mianowicie — wybór życiowej ścieżki. Pokazała, że rodzice nie powinni wywierać na nas presji i zmuszać nas do podjęcia konkretnej decyzji. Sami musimy zdecydować, czego od życia chcemy i jak sobie wyobrażamy naszą przyszłość. A jeśli nie wiemy, jesteśmy niezdecydowani — tak jak nasza bohaterka — powinniśmy dać sobie czas i popróbować różnych rzeczy, by odkryć to, co nas fascynuje.

    Wątki te nadały "Za głosem serca' pewnej głębi i sprawiły, że nie jest to jedynie książka o związku młodego aktora z zakochaną w nim fanką. To dobrze. Bałam się, że okaże się, że mamy do czynienia z historią bardzo płytką i infantylną, ale stało się inaczej. Autorka zadbała o to, aby nie była to młodzieżówka o niczym, pokazała ciekawe miejsca, poruszyła ważne, ale często przemilczane tematy, czym bardzo u mnie zaplusowała.

    Podsumowując - "Za głosem serca" to schematyczna młodzieżówka z oceanem i plażą w tle, czym idealnie wpisuje się w wakacyjny okres. Dzięki tej książce poznacie ciekawostki o Kapsztadzie i jego okolicy, a także wielkim, hollywoodzkim świecie.

    "Za głosem serca" zdobywa trzy kostki czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

    Share
    Tweet
    Pin
    1 komentarze

    Po wielu latach Justine spotyka swojego przyjaciela z dzieciństwa, Nicka. Dziewczyna wciąż wspomina ich pocałunek na plaży i czuje coś więcej do chłopaka niż tylko przyjaźń. Postanawia wykorzystać fakt, że pracuje w czasopiśmie, w którym horoskopem zajmuje się ulubiony astrolog Nicka. Justine zaczyna manipulować horoskopem w taki sposób, by Nick uwierzył, że jest ona mu przeznaczona. 

    Jak daleko posunie się Justine w swojej pogoni za miłością? Jak horoskopy wpływają na ludzi? Jak poważne będą konsekwencje niewinnych działań Justine i czy wpłyną tylko na Nicka?

    Bo do takiej miłości nie można zmusić. To czarodziejska iskra i trzeba po prostu mieć nadzieję, że gdzieś jakoś kiedyś człowiek znajdzie się tam, gdzie zapałka potrze o draskę.

    Liczyłam na coś więcej. Czekałam na jakieś rozwinięcie akcji, ale niestety zabrakło mi tego. Momentami po prostu się nudziłam, bo wydarzenia rozgrywały się naprawdę powoli. Chemii między głównymi bohaterami trzeba było szukać ze świecą i to właściwie była główna wada tej książki. Gdyby nie to, mogłabym przeboleć ten brak akcji, ale dodatkowo brak chemii? Nie zostało nic poza wątkiem astrologicznym, co trzymałoby mnie przy tej książce. A czy to nie za mało, aby ją wam polecić?

    Widzicie, autorka miała naprawdę fajny pomysł i to mogło się udać, ale tak się nie stało. Zabrakło doświadczenia? Być może. Autorka jest debiutantką i ma prawo do popełnienia błędów. Ale boli fakt zmarnowanego potencjału.

    Bo przecież astrologia jest taka fascynująca! Sama widzę, jak wielki wpływ ma nasze imię czy właśnie znak zodiaku na nasz charakter. Chociaż w horoskopy nie wierzę, ale tylko dlatego, że znam realia i wiem, że redakcji nie opłaca się zatrudniać astrologa, lepiej zlecić stażyście horoskop do napisania.

    "Połączyły ich gwiazdy" mogło być naprawdę interesującą książką, ale nie wykorzystano jej potencjału, dlatego nagradzam ją jedynie dwiema kostkami czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
    Share
    Tweet
    Pin
    1 komentarze

    Dom nie jest miejscem. To nie kraj czy miasto czy budynek albo dobytek. Dom jest z drugą połową twojej duszy, osobą, która współdzieli z tobą ból i pomaga dźwigać brzemię straty. Dom jest osobą, która jest przy tobie od początku do końca i nigdy Cię nie porzuci oraz przyniesie wieczne szczęście.

    "Słodki dom" to niestety kolejna książka, do której mam sporo zastrzeżeń. Ostatnio pisałam Wam, że w tym roku trafiam na kiepskie książki, albo same przeciętniaki. Brakuje czegoś z efektem WOW.

    Tillie Cole jest znaną mi już autorką, miałam okazję przeczytać kilka jej powieści. Możecie kojarzyć ją z, chociażby, "Tysiąca pocałunków" czy "Naszego życzenia". Wiedziałam, czego mogę się spodziewać — wzruszającej, pełnej humoru historii. Niestety — otrzymałam młodzieżówkę pełną schematów, wulgarnego języka, scen przemocy.

    "Słodki dom" opowiada o Molly, która jako dziecko straciła całą rodzinę. Jej mama zmarła przy porodzie. Ojciec pogrążony w smutku i rozpaczy 6 lat później popełnił samobójstwo, osierocając dziewczynkę. Kiedy Molly miała 14 lat, odeszła ostatnia osoba z jej rodziny — jej ukochana babcia. Nastolatka trafiła do rodziny zastępczej, gdzie wychowywała się już bez miłości, ale w dobrych warunkach.

    Od zawsze była wybitnie inteligentna, dlatego studia zaczęła rok wcześniej. Skończyła Oxford, a następnie przeniosła się do Alabamy jako asystentka wykładowcy. Marzyła o tym, by być doktorem filozofii.

    Pierwszego dnia na uniwersytecie, kiedy wszystko sypie się jej z rąk (dosłownie), dokucza jej typowa głupiutka ślicznotka. Świadkiem tego jest również bardzo typowy przystojniak, łamacz damskich serc, kobieciarz, o jakże pięknym imieniu — Romeo.

    Kiedy nasza stereotypowa kujonka wpada na stereotypowego playboya, który zmienia jej wygląd, sposób bycia, a ostatecznie i życie. Gdy ona sprawia, że on się ustatkowuje, zakochuje po raz pierwszy, otwiera na uczucia, wiemy, że mamy do czynienia z książką, jakich jest już zbyt wiele.

    Skupmy się na chwilę na kwestii imion i nazwisk, bo tutaj Tillie Cole sobie poszalała. Wiemy już, że główna postać męska ma na imię Romeo. Mamy też Molly. Nie zdradziłam Wam jeszcze, że Molly ma na drugie Julie, a na nazwisko — uwaga — Shakespeare!

    Autorka wielokrotnie nawiązuje do słynnego dramatu Romea i Julii, a z bohaterów swojej książki zbyt często pragnie zrobić współczesnych odtwórców ról dzieła Szekspira.
    To mogło być ciekawym pomysłem, ale kiedy Romeo i Molly stale wspominają o tragicznej historii Romea i Julii, kiedy wielokrotnie cytują fragmenty z tego dramatu, można mieć powoli dość.

    Tym bardziej że z jednej strony mamy tutaj chęć napisania nowej wersji "Romea i Julii" na miarę XXI wieku, ale z happy endem, a z drugiej strony mamy typową książkę opowiadającą o studenckim życiu.

    Tillie Cole pokazuje nam, jak wygląda studenckie życie w Ameryce. Miłość do futbolu. Bractwa. Otrzęsiny. Ciągle bójki. I oczywiście imprezy. A w tym wszystkim nasza wybitnie inteligentna przyszła pani doktor Molly.

    Czytając "Słodki dom" widziałam, że autorka próbowała nadać tej historii głębi i przekazać jakieś wartości, ale udało się to jej niestety z marnym skutkiem.

    Cole porusza tematy przemocy w domu. Przeciwstawia wychowywanie się w biedzie, bez rodziny z dorastaniem w bogactwie, ale i domu pełnym nie miłości a przemocy.

    Trudno się doszukiwać w najnowszej książce Tillie Cole czegoś nowego, odkrywczego. Schemat goni schemat. Mamy tu typowych bohaterów. Typową historię. Typowe zachowania. Typowe życie amerykańskie życie studenckie.

    Rozczarowałam się i to mocno.

    Gdzie jest ta Cole, która wzrusza i zachwyca? Z pewnością nie znajdziecie jej w "Słodkim domu".

    "Słodki dom" nagradzam dwiema kostkami czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Editio RED.

    Share
    Tweet
    Pin
    1 komentarze

    "Możesz zapomnieć o tym, co cię zraniło, ale musisz pamiętać, aby nigdy nie zapomnieć o tym, czego cię to nauczyło." Nauczyło mnie, że nie jestem nieśmiertelny. Nauczyło mnie, że nikogo nie powinienem dopuszczać do siebie zbyt blisko, bo pewnego dnia to ja mogę nie wrócić do domu."

    Grade dostał od losu drugą szansę i uratował się ze straszliwego wypadku. Jego przyjaciela odebrały mu płomienie. Grade wyszedł z tego ze straszliwymi bliznami zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Nie może poradzić sobie z poczuciem winy, nie bierze też udziału w czynnej akcji, nie jest w stanie pracować w ogniu, mimo że jest strażakiem.

    Dylan pisze teksty dla swojego sławnego, idealnego chłopaka. Choć właściwie już ekschłopaka, bo po tym, jak nakryła go na zdradzie, nie chce go więcej widzieć. Wie, że są zobowiązani umową i muszą stworzyć nowy album, ale postanawia zrobić to na odległość. Chce uciec z dala od złych wspomnień. Potrzebuje jedynie małego cichego kąta — tak właśnie trafia do mieszkania przyjaciela jej brata, do Grade'a.

    To jest już druga z trzech książek z serii "Życiowi bohaterowie" i powiem Wam, że jestem bardzo zadowolona, że dałam szansę pierwszej części, a teraz drugiej. Widzicie, to jest właśnie definicja książki, jaką lubię — mamy tutaj romans, jest dość namiętnie, ale nie ma przemocy w łóżku, nie ma wulgarności. Znajdziemy tutaj sporą dawkę humoru, ale i momenty, w których można się porządnie wzruszyć. A co najważniejsze — w tej historii jest głębia. Autorka przekazuje nam za pomocą przygód bohaterów ważną lekcję.

    Zarówno Grade, jak i Dylan mają niemałe problemy z akceptacją siebie. On po tragicznym wypadku ma mnóstwo blizn na plecach, których się wstydzi tak bardzo, że na siłowni ćwiczy jedynie w nocy, a z koszulką nie rozstaje się nawet przy najbliższych. Ona natomiast nie akceptuje całego swojego ciała. Po tym, jak chłopak zdradził ją z kobietą idealną, ma prawo zwątpić w siebie.

    Mimo że ich problemy są zupełnie różne i być może wydawałoby się, że są to błahostki, my widzimy, jak wielki wpływ ma to na ich życie i stanowi to coś, z czym nie mogą sobie poradzić.

    To książka, która mnie tak pochłonęła, że nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do końca. Ale uwaga, nie czytajcie jej w te upały, bo będzie Wam od niej jeszcze goręcej. 😂

    "Płonąca namiętność" zdobywa cztery kostki czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Editio RED.
    Share
    Tweet
    Pin
    3 komentarze

    "Z ciszy" to ostatni tom z serii "Z Miłości" którą pokochały czytelniczki w całej Polsce. Po raz kolejny Martyna Senator udowadnia, że bez mrugnięcia okiem potrafi złamać serce czytelnika, by później napełnić je nadzieją na lepsze jutro.

    Zoja właśnie skończyła szkołę i ma za sobą egzaminy maturalne. Dorabia sobie w studio tatuażu, a w weekendy opiekuje się zwierzętami w schronisku. Poprzedniego związku nie wspomina najlepiej, dlatego postanawia się trzymać z daleka od mężczyzn.

    Filipowi od razu wpada w oko Zoja. Dziewczyna jest zabawna, ale i ładna, więc szybko próbuje zaprosić ją na randkę. Ma swój plan działania, który realizuje przy każdej tego typu okazji: jeśli kobieta mu się podoba, zaprasza ją na randkę, jeśli iskrzy, spotkają się ponownie, jeśli nie ma między chemii — GAME OVER.

    Niestety Zoja jest niewzruszona zaproszeniem Filipa i zdecydowanie odmawia. Jednak chłopak się nie poddaje. Czuje wyraźnie między nimi napięcie i nie zamierza tego ignorować. Nie przeszkadza mu fakt, że on mieszka w Warszawie, a ona w Krakowie. 

    Ostatecznie Zoja zaskoczona pozytywnie determinacją Filipa ulega i spędzają razem jeden świetny wieczór. Tylko tyle. Żadnych pocałunków, czułości, dziewczyna nie chciała mu nawet dać numeru telefonu. Nie powinni się już nigdy więcej spotkać.

    "Z ciszy" porusza tak wiele ważnych tematów, że nawet nie wiem, od którego zacząć. Martyna Senator uświadamia swoich czytelników, jak ważna jest kwestia badań na AIDS, przemyca ukradkiem do tej książki wiedzę, jak wygląda taki test, czego można się po nim spodziewać, dlaczego powinniśmy go zrobić. Autorka otwiera nam oczy na kwestie, które wciąż są pewnym tematem tabu. 

    Mamy tutaj też wątek przemocy nad zwierzętami, która niestety wciąż jest ogromnym problemem. W wakacje do schronisk trafia jeszcze więcej niż zwykle porzuconych zwierząt. Musimy uświadomić sobie, że nasi pupile to nie zabawki i nie możemy ich oddać, kiedy nam się znudzą. One też mają uczucia.

    W tej części serii nie brakuje trudnych momentów. Martyna Senator wykorzystała chorobę swojej babci i uczucia, jakie towarzyszyły chorej, ale i najbliższym jej osobom, przelała je na papier, przez co historia dziadka Zoji jest bardzo autentyczna. Łzy lały się strumieniami i domyślam się, że i Wasze serca poruszy ten wątek.

    To nie koniec — w "Z ciszy" mamy też gwałt. Autorka poprzez dramatyczne sceny uczy nas, jak ważne jest pilnowanie swoich napojów, niespuszczanie ich z oka. Widzimy, jak wygląda procedura zgłaszania tego przestępstwa, ale także jak trudne dla ofiary są to chwile, szczególnie moment badania. Niestety jest to konieczne, aby złapać i ukarać sprawców.

    Senator edukuje swoich czytelników, ale nie robi tego w nachalny sposób. Tak, jak wspomniałam już wcześniej — ona przemyca wiedzę w historii, po którą chętnie sięgną młodzi ludzie. "Z ciszy" jest naprawdę bardzo dobrą książką z gatunku new adult, jeśli czytaliście poprzednie tomy, wiecie, czego się spodziewać — łez, trudnych chwil, wzruszeń, śmiechu, współczucia, radości — po prostu rollercoastera uczuć.

    Dla tych, którzy jeszcze nie mieli przyjemności poznania serii "Z miłości", informuję, że tomy można czytać w dowolnej kolejności. Oczywiście sięgając w pierwszej kolejności po ostatni, możecie spodziewać się drobnych spoilerów, ale nie sądzę, abyście zwrócili na nie uwagę.

    Ja pod twórczością Martyny Senator podpisuję się rękami i nogami. Jest to jedna z moich ulubionych polskich autorek. Przeczytałam wszystkie wydane przez nią powieści i każda z nich trafiła głęboko do mojego serca. Martyna ma ogromny talent, pisze świetnie, a fakt, że wykorzystuje to w dobrych celach, uświadamiając istotne kwestie młodzieży, sprawia, że jeszcze bardziej ją podziwiam.

    Po tę serię warto sięgnąć, a jeśli nie ufacie mi, sprawdźcie opinie innych recenzentów, gwarantuję Wam, że zdecydowana większość jest pozytywna, a to świetna gwarancja, że nie zawiedziecie się na twórczości tej pisarki.

    Mam ogromną przyjemność objąć patronatem książkę "Z ciszy" i jest to dla mnie naprawdę wielkie wyróżnienie. Po książki Martyny Senator sięgnęłam jeszcze przed wydaniem "Z popiołów", które przyniosły jej ogromną popularność. W 2017 roku zachwycałam się "Zanim zgasną gwiazdy" i już wtedy obiecywałam, że to pierwsza, ale zdecydowanie nie ostatnia książka tej autorki, jaką przeczytam. Potem był "Ósmy kolor tęczy", który po prostu MUSICIE poznać, a kolejne powieści Senator jeszcze wyżej zwieszały poprzeczkę.

    Mam nadzieję, że przekonałam Was do sięgnięcia po "Z ciszy". Jest to wzruszająca historia o determinacji, walce, problemach współczesnego świata, ale przede wszystkim o miłości, która spotyka nas w najmniej oczekiwanym momencie. 

    Przyznanie czterech kostek czekolady to oczywiście jedynie formalność. Już wyczekuję kolejnej książki Martyny Senator i zachęcam Was gorąco do zapoznania się z twórczością tej autorki. Uwierzcie mi, że mamy zdolnych polskich autorów, tylko musicie dać im szansę i nie przekreślać ich tylko ze względu na pochodzenie. Wspierajmy naszych, nie rzucajmy im kłód pod nogi.

    Premiera 3 lipca. 
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu We Need Ya
    Share
    Tweet
    Pin
    3 komentarze

    "Współlokatorzy" to jedna z tych książek, które obecnie wyskakują nam nawet z lodówki. Nie będę oryginalna, u mnie też pojawi się ten tytuł, a to wszystko dlatego, że opis "Współlokatorów" naprawdę zachęca do sięgnięcia po tę powieść. Ale czy naprawdę warto?

    Tiffy potrzebuje taniego mieszkania w Londynie na już. Jej były chłopak kazał jej się wyprowadzić, a do tego zapłacić czynsz za trzy ostatnie miesiące. Ta beznadziejna sytuacja, w której się znalazła, sprawia, że młoda kobieta długo się nie zastanawia, gdy widzi dość nietypowe ogłoszenie. Świetna lokalizacja, czynsz, na jaki może sobie pozwolić, mieszkanie też prezentuje się obiecująco. Jest tylko jeden haczyk. Mieszkanie jest dostępne dla Tiffy tylko między 18:00 a 9:00 rano. W pozostałych godzinach będzie je zajmować Leon.

    Leon ma 27 lat i pracuje na oddziale paliatywnym na nocną zmianę. Potrzebuje pieniędzy, by pomóc swojemu bratu. Tylko dlatego jest skłonny zamieścić takie ogłoszenie i zaoferować obcej osobie dzielenie się własnym łóżkiem. On będzie zajmować je podczas dnia, ona — nocą.

    Zapracowany Leon nawet nie ma czasu, by spotkać się ze swoją współlokatorką. Wszystkie formalności dopełnia za niego jego dziewczyna, co sprawia, że Leon i Tiffy nigdy się nie widzieli. Ich mieszkanie razem wygląda komicznie — Tiffy wypełnia całe mieszkanie niezwykłymi ubraniami oraz przedmiotami. Nasi bohaterowie wymieniają między sobą karteczki z wiadomościami i jest to jedyny ich sposób kontaktu.

    Ta sytuacja jest absurdalna. Sprawdź, do czego może doprowadzić dzielenie łóżka z osobą, której nigdy nie widziałeś na oczy!

    Czy kiedykolwiek tak bardzo nie mogłaś się doczekać przeczytania jakiejś książki, że miałaś problem, by ją zacząć?

    Mam wrażenie, że ten cytat opisuje idealnie tę książkę. Czekałam na nią długo, a kiedy w końcu ją przeczytałam, miałam mieszane uczucia.

    O "Współlokatorach" obecnie krążą same pozytywne opinie. To sprawia, że moje oczekiwania co do tej książki były naprawdę wysokie. Nie zawiodłam się, bo "Współlokatorzy" to naprawdę pomysłowa i pełna humoru opowieść, ale jednak miałam pewien niedosyt. Powieść ta jest wychwalana na każdym kroku, a dla mnie to była udana i naprawdę kreatywna książka, ale tytuł ten nie stanie się moim ulubieńcem 2019 roku.

    To wielowątkowa powieść, znajdziemy tam historię wojennej, homoseksualnej miłości, Poznajemy też losy dziewczynki chorej na białaczkę. Dzięki Tiffy zagłębiamy się w wydawniczy świat, ponieważ nasza główna bohaterka pracuje w małym wydawnictwie. Autorka pokazuje nam kilka odcieni miłości. Mamy tutaj uczucie, które sprawia, że nie widzimy niczego poza drugą połówką. Nie zauważamy jej negatywnego wpływu na nasze życie. Ale mamy też miłość, która pojawia się niepostrzeżenie, taka, której nikt się nie spodziewał.

    Czy polecam Wam tę książkę? Oczywiście. Obiecuję, że będziecie się przy niej dobrze bawić. Czy jest to najlepsza powieść 2019 roku, jak wielu czytelników twierdzi? Dla mnie nie, ale gusta są różne.

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
    Share
    Tweet
    Pin
    7 komentarze
    Nowsze Posty
    Starsze Posty

    Bookstagram

    Polecany post

    Wydane w Polsce książki z zestawień Goodreads

    Od 2022 roku z niecierpliwością czekam na nowe zestawienie najlepszych romansów według Goodreads. W lutym 2022 roku pojawiła się lista 64 na...

    Wybierz coś dla siebie

    • Kalendarze/dzienniki (4)
    • Kryminał/sensacja/thriller (38)
    • Literatura dla dzieci (2)
    • Literatura fantastyczna (40)
    • Literatura historyczna (14)
    • Literatura kobieca (236)
    • Literatura młodzieżowa (90)
    • Literatura piękna (1)
    • Literatura współczesna (7)
    • Literatura świąteczna (14)
    • Patronat (32)
    • Poezja (4)
    • Reportaż (1)
    • artykuł (15)
    • cytaty (23)
    • hate-love (19)
    • wywiad (4)

    Najpopularniejsze

    • Bookstagram. Jak zacząć?
      2 października 2018 roku minął rok odkąd prowadzę bookstagrama. Zakładając konto na Instagramie, nie przypuszczałam, że osiągnie ono tak ...
    • Moje ulubione cytaty z książek (I)
      Ponieważ na moim Instagramie zdjęcia z cytatami są Waszymi ulubionymi postami, postanowiłam podzielić się z Wami jeszcze większą ilości...
    • Zostawiłeś mi tylko przeszłość
      (...) wiedz, że mi przykro, ale nie bądź na mnie zły, że znowu to wszystko przeżywam. Zostawiłeś mi tylko przeszłość. Tak to się wszyst...

    Archiwum

    • ►  2025 (7)
      • ►  czerwca (4)
      • ►  lutego (3)
    • ►  2024 (27)
      • ►  listopada (3)
      • ►  października (4)
      • ►  września (5)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (1)
      • ►  maja (2)
      • ►  kwietnia (1)
      • ►  marca (2)
      • ►  lutego (3)
      • ►  stycznia (1)
    • ►  2023 (25)
      • ►  listopada (2)
      • ►  października (2)
      • ►  września (5)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (1)
      • ►  czerwca (4)
      • ►  maja (1)
      • ►  marca (3)
      • ►  lutego (4)
      • ►  stycznia (2)
    • ►  2022 (42)
      • ►  listopada (4)
      • ►  października (5)
      • ►  września (3)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (5)
      • ►  czerwca (2)
      • ►  maja (4)
      • ►  marca (3)
      • ►  lutego (8)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2021 (51)
      • ►  grudnia (9)
      • ►  listopada (4)
      • ►  października (1)
      • ►  września (3)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (3)
      • ►  maja (6)
      • ►  kwietnia (3)
      • ►  marca (4)
      • ►  lutego (8)
      • ►  stycznia (5)
    • ►  2020 (71)
      • ►  grudnia (5)
      • ►  listopada (3)
      • ►  października (10)
      • ►  września (12)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (5)
      • ►  maja (2)
      • ►  kwietnia (5)
      • ►  marca (13)
      • ►  lutego (10)
      • ►  stycznia (1)
    • ▼  2019 (55)
      • ►  grudnia (1)
      • ►  listopada (6)
      • ►  października (2)
      • ►  sierpnia (6)
      • ▼  lipca (7)
        • Coraz większy mrok
        • Za głosem serca
        • Połączyły ich gwiazdy
        • Słodki dom
        • Płonąca namiętność. Życiowi bohaterowie
        • Z ciszy
        • Współlokatorzy
      • ►  czerwca (4)
      • ►  maja (5)
      • ►  kwietnia (8)
      • ►  lutego (15)
      • ►  stycznia (1)
    • ►  2018 (85)
      • ►  grudnia (4)
      • ►  listopada (6)
      • ►  października (6)
      • ►  września (9)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (19)
      • ►  czerwca (5)
      • ►  maja (8)
      • ►  kwietnia (8)
      • ►  marca (6)
      • ►  lutego (6)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2017 (65)
      • ►  grudnia (7)
      • ►  listopada (7)
      • ►  października (4)
      • ►  września (5)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (9)
      • ►  czerwca (8)
      • ►  maja (5)
      • ►  kwietnia (4)
      • ►  marca (4)
      • ►  lutego (4)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2016 (21)
      • ►  grudnia (4)
      • ►  listopada (8)
      • ►  października (9)
    Facebook Instagram Pinterest

    Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates