Obsługiwane przez usługę Blogger.
  • STRONA GŁÓWNA
  • O AUTORCE
  • SPIS RECENZJI
  • WSPÓŁPRACA
  • MÓJ BOOKSTAGRAM
  • PATRONATY
  • ARTYKUŁY
    • Wizyta w studio Harry'ego Pottera
    • Co podarować książkoholikowi na święta?
    • Bookstagram - jak zacząć?
    • 21 ulubionych książek na 21 urodziny
    • Podróż z książką
    • Czytelnicy polecają świąteczne książki
    • Blogerzy polecają świąteczne książki
    • Jak poradzić sobie z lekturami szkolnymi?
    • Co blog zmienił w moim życiu?
    • O BOOKSTAGRAMIE
    • CYTATY
    Facebook Instagram Pinterest

    Książki Dobre Jak Czekolada | blog z recenzjami książek


    Sięgając po "Żywicę", nie spodziewałam się tak dobrej książki. Nie byłam przygotowana na to, co znalazłam w tej historii. Już pierwsze zdanie było mocne, mogło wstrząsnąć czytelnikiem. Brzmiało ono tak: "Gdy tata zabijał babcię, w białym pokoju panowała ciemność.", podzieliłam się z Wami zdjęciem tego fragmentu w relacji na Instagramie i dostałam mnóstwo wiadomości z pytaniem "Co to za książka?". Byliście zaciekawieni. Nie dziwię się. Mnie to jedno zdanie wbiło w fotel. Okazało się, że nie tylko pierwsze zdanie było mocne, ale cała powieść.

    Kochana Liv,
    nie wiem, czy dobrze zrobiliśmy, zgłaszając Twoją śmierć. Ale tak bardzo baliśmy się, że Cię utracimy. Zrobiliśmy Twojej babci straszną rzecz. Ale to, co chciała zrobić nam, było jeszcze gorsze.
    Nie mieliśmy wyboru!
    Chcę w to wierzyć.

    Haarderowie żyją praktycznie na bezludnej wyspie. Do najbliższego sąsiada mają około półgodziny drogi. Nie angażują się w życie społeczności, nie mają potrzeby utrzymywania z kimkolwiek kontaktu. Z zewnątrz wyglądają po prostu na dziwaków.

    W rzeczywistości życie rodziny Haarder może przerażać. Na szczęście nikt nie wie, jak wygląda ich codzienność.

    Ci ludzie są zupełnie wyobcowani. Żyją samotnie, spędzają długie godziny w lesie. Ojciec uczy córkę strzelania z łuku, łowienia ryb, polowania na zające, dziewczynka ma nawet swój nóż. Choć Liv jest już w wieku szkolnym, ojciec nie ufa ludziom na tyle, by powierzyć im swoje dziecko. Wraz ze swoją małżonką uczą Liv najważniejszych rzeczy.

    Kiedy babcia dziewczynki przyjeżdża na wyspę w odwiedziny, widzi, jak źle jest. Postanawia podjąć radykalne kroki, by pomóc rodzinie. Chce wysłać wnuczkę do szkoły, uratować ją przed życiem, jakie prowadzą jej rodzice. Niestety kobieta nie ma szansy zrobić tego, co planowała.

    Babcia zostaje zamordowana. Następnie rodzice zgłaszają na policji informację o śmierci swojego dziecka. Teraz już nikt nie będzie wtrącał się w ich sprawy. Teraz będą mogli wieść spokojne życie. Nie będą nękani listami z prośbą o posłanie córki do szkoły. Nikt nie będzie im składał niezapowiedzianych wizyt. Nikt nie będzie probował zmienić ich stylu życia.

    Wreszcie będą bezpieczni.

    "Pewne rzeczy zabierają dużo czasu, bo muszą" - mówi ta pani.
    Bywa, że myślę, że powinno to brzmieć: Czas zabiera nam dużo rzeczy, bo musi. Mam mnóstwo czasu, ale już niewiele rzeczy.

    "Żywica" to powieść, która mną dosłownie wstrząsnęła. Przeczytałam ją w trzy godziny, nie mogłam się od niej oderwać. Czytanie o rodzinie, która żyje w ten sposób, napawało mnie strachem. Nie mogłam sobie wyobrazić, jak można tak spędzić wiele lat. 

    Autorka pokazała, do czego może doprowadzić lęk o bliskich. Sama myśl o tym, że Liv ma spędzać w szkole kilka godzin, napawała jej ojca strachem. Jak bardzo musiał się bać, że postanowił upozorować jej śmierć? A to jedynie czubek góry lodowej przerażających czynów, jakich dopuścił się, aby chronić swoją rodzinę. Wiele scen sprawiało, że miałam ciarki. Chciałam zamknąć oczy i nie patrzeć na to, co wyprawiają bohaterowie "Żywicy", ale to nie jest film. Miałam chęć pominąć kilka scen, musiałam jednak dowiedzieć się, co będzie dalej i jak wychowywanie się w takich warunkach wpłynie na Liv.

    Jestem pewna, że to książka, obok której nie powinno się przechodzić obojętnie. Jeśli postanowicie ją przeczytać, namiesza Wam w głowie. Sprawi, że przez najbliższe kilka dni nie będziecie myśleć o niczym innym.

    Już samo miejsce akcji napawało mnie niepokojem. Wyobraźcie sobie wyspę, którą ze światem łączy jedynie mały przesmyk. Dookoła last pełne drzew, które są jedynymi towarzyszami rodziny. Dookoła domu porozstawiano liczne pułapki, aby nikt nie naruszył spokoju Haarderów.

    Autorka zadbała również o szczegółowy opis postaci, dzięki czemu mogliśmy się dowiedzieć, co sprawiło, że żyli w taki, a nie inny sposób. Wiemy, skąd wziął się lęk i pragnienie chronienia rodziny za wszelką cenę. Znamy motywację bohaterów. Ane Riel świetnie się spisała, tworząc dokładny portret psychologiczny rodziny Haarder.

    Wspomnę również, że w "Żywicy" nie tylko pierwsze zdanie jest "mocne". Im dalej w las, tym więcej drzew - to przysłowie idealnie tu pasuje. A zakończenie pokaże, że początek tej historii był jedynie rozgrzewką. Pisarka spisała się na medal. Poziom książki podnosił się z każdym kolejnym rozdziałem, a przecież wystartowaliśmy z bardzo wysoko zawieszonej poprzeczki.

    Wciąż jestem wstrząśnięta przeczytaną historią. Nie jest to łatwa książka, przygotujcie się na to. Na samą myśl, że Liv nie znała innego życia, nie wiedziała, jak wygląda "normalność" i jak bardzo sytuacja w domu odbiega od tej "normalności", mam ciarki. Już dawno żadna książka nie wzbudziła we mnie tyle emocji i nie dała tyle materiału do przemyśleń. Ta powieść to szaleństwo. Po prostu szaleństwo. Nie spotkałam się jeszcze z czymś takim.

    Gorąco polecam "Żywicę".

    "Żywica" zdobywa cztery kostki czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
    Poniżej możesz sprawdzić, gdzie najtaniej kupisz recenzowaną książkę.
    Share
    Tweet
    Pin
    7 komentarze

    Lektury szkolne są zmorą większości uczniów od pokoleń. Sama przez to przechodziłam, więc wiem, z czym możecie mieć problem. Niektóre książki są niezrozumiałe, inne potrafią zanudzić obszernymi opisami przyrody. Ale są też takie, które wciągają od pierwszej strony i trzymają czytelnika w napięciu aż do zakończenia. Pamiętajcie, że każdy z tych tytułów został wybrany na lekturę z jakiegoś powodu. Być może niosą cenne przesłanie, albo są ważną lekcją w życiu człowieka. Nie dowiecie się tego, jeśli nie spróbujecie ich przeczytać. Ale jak to zrobić?

    Dziś podzielę się z Wami moimi sposobami, które pomogły mi przebrnąć przez nawet najtrudniejszą lekturę. Przez cały okres swojej edukacji nie podołałam tylko "Dziadom". Wszystkie inne przeczytałam, z większą lub mniejszą przyjemnością. Mam swoje ulubione tytuły, mam też długą listę tych, których nie wspominam najlepiej.

    Przez te szkolne lata zrozumiałam też, że przeczytać lekturę to dopiero połowa sukcesu. Często okazywało się, że książkę przeczytałam calusieńką, ale pytania na egzaminie były tak szczegółowe, że nie zaliczyłam testu. Na to też mam sposób, nie martwcie się.

    Zacznijmy więc naszą walkę z lekturami. 



    1. Spróbuj przeczytać lekturę.
    Brzmi zaskakująco? Jeśli nie podejmiesz próby, nigdy się nie dowiesz, czy nie dasz rady. Lektury są różne, a każdy z nas ma inny gust. Być może akurat ta książka ci się spodoba? Nie dowiesz się, dopóki nie spróbujesz. Dopiero gdy przeczytasz kilka rozdziałów i stwierdzisz, że naprawdę nic nie rozumiesz z tego, co czytasz, możesz podjąć kolejne kroki.

    2. Korzystaj z opracowań!
    Wbrew temu, co zawsze twierdziły moje nauczycielki polskiego - opracowanie nie jest twoim wrogiem. Trzeba tylko z niego umieć korzystać. Owszem, zgadzam się z polonistkami, że przeczytanie streszczenia nie sprawi, że będziesz znał lekturę. Streszczenie to szczątkowe informacje o książce, nie wystarczą, abyś zaliczył dobrze egzamin czy odwołał się do danej lektury na maturze.

    W opracowaniach często znajdziesz streszczenia każdego rozdziału. Przeczytaj sobie streszczenie pierwszego rozdziału. Kiedy zrozumiesz, o czym w nim będzie mowa, wróć do lektury i zmierz się z pierwszym rozdziałem. Wiesz już, czego się spodziewać, więc będzie ci łatwiej. Kiedy przebrniesz już przez tę część, możesz ponownie wrócić do streszczenia pierwszego rozdziału, aby utrwalić sobie wiedzę lub przejść do kolejnego rozdziału.

    Przed rozpoczęciem lektury warto też zerknąć na jej opis, abyśmy wiedzieli, jaka jest jej tematyka i na co zwrócić szczególną uwagę. Jeśli na początku każdej książki czujesz się zagubiony i nie wiesz, kto jest kim, pomoże ci spis postaci. Z pewnością znajdziesz go w opracowaniu. Dzięki temu szybciej odnajdziesz się w relacjach między postaciami.

    3. Nie możesz się skupić na lekturze? Wykorzystaj więcej zmysłów.
    Weź książkę papierową i audiobook lektury. Jednocześnie będziesz śledził wzrokiem tekst, który będziesz słyszeć, dzięki lektorowi. To pomaga skoncentrować się na lekturze. Niestety mnie ta metoda zawiodła podczas czytania "Chłopów". Mimo że lektor zmieniał głos, akcentował ważne kwestie, co sprawiało, że byłam cały czas skoncentrowana na treści, to audiobook był bardzo długi. Nie zawsze mamy kilkanaście godzin i nie zawsze jesteśmy w stanie tak długo słuchać lektury. Polecam ten sposób przy krótszych tytułach.

    4. Obejrzyj ekranizację.
    Jeśli każdy ze sposobów zawiedzie, obejrzyj ekranizację lektury. Postaraj się jednak znaleźć taką wersję filmową (czy też teatralną), która jak najwierniej oddaje treść książki. Ekranizacje mają to do siebie, że często różnią się od wersji papierowej danej historii. 

    Przeczytałeś lekturę? To nie koniec, a dopiero początek.

    Jeśli Twoim celem jest nie tylko przebrnięcie przez treść książki, a zdobycie dobrej oceny, zrozumienie i zapamiętanie przesłania lektury, żeby wykorzystać tę wiedzę, chociażby na maturze, musisz wiedzieć, że to dopiero początek Twojej pracy z lekturą.

    5. Obejrzyj na YouTube omówienia lektur.
    Przed maturą spędzałam mnóstwo czasu na YouTube, oglądając jeden z kanałów przygotowujących do egzaminu z języka polskiego. Co ciekawe, dzięki tej metodzie zdobyłam więcej wiedzy niż na lekcjach polskiego w szkole średniej. Oglądałam materiały kanału Wiedza z Wami, który gorąco polecam. W internecie znajdziecie mnóstwo filmów na temat każdej z lektur, są tam dokładnie omówione zagadnienia, które najprawdopodobniej będziecie mieć na lekcji, a także tematy rozprawek, które były na maturze w minionych latach.

    6. Sprawdź swoją wiedzę.
    Po każdym przeczytaniu lektury weryfikowałam, ile tak naprawdę z niej zrozumiałam, co zrozumiałam. W internecie zajdziecie liczne testy z lektur. Pytania zamknięte, otwarte, łatwe i trudne. Sprawdźcie swoją wiedzę, a jeśli zaznaczycie błędną odpowiedź, koniecznie przeczytajcie wyjaśnienie! W ten sposób od razu uzupełnicie ewentualne braki. Polecam też powtórne wykonanie testów na dzień przed egzaminem z lektury na zajęciach języka polskiego. To dobry sposób na powtórkę materiału.

    7. Zrób zadania maturalne.
    Sprawdź w internecie, jakie zadania związane z daną lekturą pojawiły się na maturze (lub egzaminie gimnazjalnym/ósmoklasisty, w zależności od Twojego wieku) w minionych latach. Zobacz, jakie były tematy rozprawek nawiązujące do tej lektury. Sprawdź, czy byś sobie z nimi poradził.

    Wskazówka:
    Po każdej przeczytanej lekturze (a nawet każdej przeczytanej książce) zastanów się, do jakich motywów mógłbyś ją wykorzystać. Ktoś umarł w omawianej lekturze? Jest to motyw śmierci. Jeśli na maturze trafi ci się rozprawka na ten temat, będziesz miał już jeden przykład. W lekturze główny bohater podróżuje po świecie? Jest to oczywiście motyw podróży. Po więcej motywów literackich zajrzyj do internetu. Jeśli czytasz dużo książek, wykorzystaj je i dodaj do listy motywów. Przykładowo: wczoraj przeczytałam "Czas burz" Charlotte Link, a w książce tej widoczne są motywy: podróży, miłości, domu, kobiety, rodziny, młodości, buntu, patriotyzmu, rewolucji... Można by znaleźć jeszcze ich wiele. Najważniejsze to dobrze uzasadnić: kto, kiedy, w jaki sposób był przykładem patriotycznej postawy.



    Na zakończenie chciałabym też podkreślić, że to nic złego, że nie możesz przebrnąć przez lekturę. Rozmawiałam na ten temat z wieloma czytelnikami na moim Instagramie i nawet osoby, które czytają PONAD STO KSIĄŻEK ROCZNIE, miały problemy z czytaniem lektur. Nie wszystko musi nam się podobać. Gusta są różne. Ale tak długo, jak lektury są obowiązkowe, musimy sobie z nimi jakoś poradzić. Ważne, żeby się nie zrażać.

    Powodzenia!

    Pamiętajcie, najważniejsze to spróbować przeczytać lekturę. Ona nie ugryzie, obiecuję. :)

    Zachęcam też do dzielenia się w komentarzu swoimi sposobami na "walkę" z lekturami.
    Share
    Tweet
    Pin
    3 komentarze

    (...) życie jest najbardziej absurdalną historią, jaką kiedykolwiek napisano...

    Lato 1914 roku. Felicja i Maksym spędzają swoje ostatnie sielankowe chwile w Lulinnie, w Prusach Wschodnich. Osiemnastolatka darzy uczuciem swojego przyjaciela, ale Maksym nie widzi niczego poza rewolucją. Żyje polityką, marzy o zmianach, całymi dniami może mówić na ten temat. Ona woli spędzać czas w towarzystwie, bawiąc się, śmiejąc i flirtując z chłopcami. Jest piękna. Każdy mężczyzna, który spojrzy w jej oczy, zakochuje się w nich bez pamięci. Każdy z wyjątkiem Maksyma. Ona jednak pragnie tego, którego mieć nie może.

    Kochała jego mroczny, obcy świat, którego nie rozumiała. Kochała jego oczy o odpychającym spojrzeniu i pogardliwe słowa, wypowiadane lekceważącym, niechętnym tonem. Pogarda Maksyma odnosiła się do bogacącego się mieszczaństwa, zaś cynizm - do cesarza. Felicja kochała żywiołową radość na twarzy Maksyma, kiedy mówił o rewolucji, ale nie pojmowała powagi i namiętności jego słów. Nie rozumiała, że ich światy nawzajem się wykluczały.


    Rozpoczyna się pierwsza wojna światowa. Europa zostaje podzielona. Młodzi, niewinni chłopcy są powoływani do wojska. Małżeństwa są rozdzielane, mężczyźni idą walczyć, kobiety dbają o dzieci i dom. Pracują w szpitalach, opiekują się rannymi żołnierzami.


    W tym czasie Maksym wyrusza do Rosji, a Felicja rzuca się w ramiona jednego ze swoich wielbicieli. Alex Lombard jest bogatym mieszkańcem Monachium. Dziewczyna wie, że będzie jej się z nim żyło wygodnie, dlatego zgadza się poślubić go. Jest świadoma, że nigdy nie pokocha nikogo poza Maksymem, zdaje się, że jej mąż też zauważył, że serce jego ukochanej jest zajęte.

    Wojna zmienia wszystko. Nic nie jest już jak dawniej. Felicja, dotąd nieodpowiedzialna i beztroska dziewczyna musi dorosnąć i walczyć o godne życie dla siebie i swoich bliskich. Los wystawia ją na ciężką próbę. W małżeństwie jej się nie układa, nie rozumie idei wojny, jest zrozpaczona. Wtedy ponownie spotyka Maksyma.

    Jak kochać w czasie wojny? Jak przetrwać w tak okrutnych czasach?

    Polubić Felicję - to dopiero jest wyzwanie! Nie łatwo czyta się książki, w których nie darzy się sympatią głównej bohaterki. A Felicja jest wyjątkowo trudną do zrozumienia postacią. To rozpuszczona, egoistyczna dziewczyna, która nie myśli o poważnych sprawach. Maksym wciąż widzi w niej dziecko i nie myli się. Felicja podejmuje ważne decyzje pod wpływem silnych emocji, bez przemyślenia ich konsekwencji. Ale kiedy sytuacja ją do tego zmusza, zaczyna walczyć o bliskich, o ich bezpieczeństwo. Historia Felicji pokazuje, jak człowiek zmienia się pod wpływem trudnych doświadczeń. Ale czy to wystarczy, aby los pozwolił jej na szczęśliwy związek z miłością jej życia?

    Charlotte Link znana jest z kryminałów i thrillerów. Nigdy wcześniej nie czytałam żadnej z książek tej autorki, "Czas burz" był moim pierwszym spotkaniem z jej twórczością, dlatego nie mogę powiedzieć, w którym gatunku lepiej się spisuje. "Czas burz" można określić jako powieść obyczajową lub historyczną. Moim zdaniem Link dobrze sobie poradziła z wyzwaniem, jakim było napisanie tej książki. Świetnie oddała klimat nadchodzącej wojny, którą można było wręcz poczuć w gorącym wakacyjnym powietrzu. Ujęła mnie swoim opisem codzienności w czasach wojny. Pokazała, jak wyglądało życie ludzi mieszkających w Niemczech i Rosji. Ukazała wojnę nie od strony polityki, a z perspektywy zwykłych ludzi. Nie brakowało tragicznej miłości między osobami z odmiennych obozów, ale też przyziemnych problemów, jak liczne choroby, brak jedzenia, czy też lęk o ukochanego walczącego na froncie.

    Powieść Link jest pełna różnych wątków i barwnych postaci, przez co jej objętość może na pierwszy rzut oka przerazić. Autorka opisuje jednak wiele lat pełnych wydarzeń, o których można pisać godzinami. Wydaje się, że czasami Link poniosło. Kilkukrotnie miałam wrażenie, że dana scena jest przegadana i można byłoby ją znacznie skrócić.

    Jednak moim największym zastrzeżeniem co do "Czasu burz" jest nieco nieudolne opisywanie miłosnych uczuć bohaterów. Spotkałam się z określeniem tej książki jako "romansu na tle historycznym", ale do romansu tej powieści wiele brakuje. Link pisała w sposób surowy o uczuciach, które targały bohaterami, motywowały ich do takich, a nie innych decyzji. A uwierzcie mi, że miłość popychała postacie tej powieści do różnych szaleństw. Zabrakło mi tej namiętności, pożądania i pasji w "Czasie burzy".

    Opis z okładki "Czasu burz" przypominał mi powieści Lucindy Riley. I faktycznie, obie pisarki znakomicie oddały w swojej twórczości klimat minionych lat. Charlotte Link nieco gorzej poradziła sobie z opisywaniem miłości między bohaterami. Poza tym Link skupiła się na jednej linii czasowej, u Riley zawsze mamy wydarzenia z przeszłości przeplatane z teraźniejszością.

    A jeśli już jesteśmy przy temacie skojarzeń - "Czas burz" może być też porównywany do "Przeminęło z wiatrem". Felicja ma trudny charakter niczym Scarlett, pragnie Maksyma, którego mieć nie może, co przypomina relację Scarlett z Ashleyem. Natomiast postać Alexa jest podobna do Rhetta Butlera. Obaj są przedsiębiorczymi, bogatymi mężczyznami, starszymi od obiektu swoich uczuć. Scarlett nie kochała Rhetta, Felicja nie kochała Alexa. W obu tych powieściach tłem wydarzeń jest wojna. Nic dziwnego, że po przeczytaniu "Czasu burz" może przyjść na myśl "Przeminęło z wiatrem".

    Najnowsza powieść Charlotte Link jest dobrą książką, ale nie idealną. Czytelnik może poczuć się przytłoczony ilością postaci, wątków, wydarzeń, a przede wszystkim długością opisów, które czasami wydają się zbędne. "Czas burz" opowiada fascynującą historię, ale pisarka ubogo opisała namiętności między bohaterami, zabrakło pasji! Mimo wszystko powieść ta podobała mi się i chciałabym przeczytać kolejne tomy. Liczę, że dalej będzie lepiej, bo Link ma potencjał, a jej saga historyczna zapowiada się dobrze.

    "Czas burz" zdobywa trzy kostki czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Znak.

    Poniżej możecie sprawdzić, gdzie najtaniej kupicie recenzowaną książkę.


    Share
    Tweet
    Pin
    1 komentarze

    1893 rok. Malaje, dawne tereny Malezji. Osiemnastoletnia Li Lan dostaje propozycję wyjścia za mąż za... Ducha. Jeśli dziewczyna się zgodzi, będzie miała zapewnione dostatnie życie. Obecnie jej rodzina jest na skraju ubóstwa, a sytuacja pogarsza się z dnia na dzień. Rozsądnie byłoby zgodzić się na zamążpójście i zapomnieć o problemach z pieniędzmi. Równocześnie oznacza to braku fizycznego kontaktu z mężem, rezygnacja z posiadania dzieci. To wiele wyrzeczeń jak dla młodej osoby. Li Lan nie chce poślubić zmarłego Lim Chinga, na nic rozmowy z ojcem i matką kandydata na męża. Sam ten pomysł napawa ją przerażeniem. 

    Zwyczaj aranżowania małżeństwa ze zmarłą osobą nie był powszechny i na ogół praktykowano go po to, żeby udobruchać ducha. Na przykład zmarła konkubina, która urodziła syna, mogła zostać oficjalnie poślubiona w celu podniesienia jej statusu do pozycji żony. Albo dwoje kochanków, którzy zginęli tragicznie, mogło zostać połączonych po śmierci. Tyle wiedziałam. Ale wydanie żywej osoby za zmarłą było rzadką i doprawdy potworną praktyką.

    Lim Ching nie poddaje się i nawiedza Li Lan w snach, próbując namówić ją na wspólne życie nocą. Po wystawnym ślubie, który zapewniłaby jego rodzina, dziewczyna żyłaby w dostatku, a nocami małżeństwo spotykałoby się w snach Li Lan. Dziewczyna jest zmęczona wizytami Lim Chiga, odwiedza więc medium. W wyniku nieszczęścia osiemnastolatka trafia do świata duchów.

    Czy jest to równoznaczne ze śmiercią? Czy Li Lan uda się wrócić do świata żywych? A może jej wielbiciel dopadnie ją po tej stronie zaświatów i nie pozwoli odejść?

    Jedno jest pewne - Li Lan musi mieć się na baczności, niebezpieczeństwo jest bliżej, niż się spodziewa.

    "The Ghost Bride" to książka, która zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych, dlatego wiedziałam, że muszę ją przeczytać. O tym tytule będzie głośno, głównie za sprawą serialu na podstawie tej książki, który będzie można obejrzeć na "Netflixie". Powieść ta zdobyła tytuł bestsellera "New York Timesa" dzięki swojej oryginalności. W pełni się tym zgadzam. Takiej historii jeszcze nie czytałam. Narzeczeństwo z duchem? Trzeba przyznać, że to coś nowego.

    Wykorzystanie dawnych chińskich wierzeń i zabobonów nadaje powieści niezwykłego klimatu. Dzięki autorce poznajemy życie w Malajach pod koniec XIX wieku, zagłębiamy się w problemy tamtejszej ludności, ich tradycje, codzienność. Najwięcej mamy okazję się dowiedzieć o życiu pozaziemskim, które jest ważną częścią "The Ghost Bride". Podróżując wraz z duszą Li Lan, zgłębiamy wierzenia o zaświatach. Jest to bardzo interesujące doświadczenie i cieszę się, że miałam okazję tyle dowiedzieć się o chińskiej kulturze.

    Pomimo oryginalnego pomysłu na fabułę, przyznaję, były fragmenty, które nie wciągnęły mnie, bywało wręcz, że się wyłączałam i musiałam czytać stronę ponownie, ponieważ nie wiedziałam, co się wydarzyło. Niektóre sceny i opisy wydawały mi się zbędne, ale jest to tylko moja opinia. Na szczęście wiele wydarzeń mnie też zaskoczyło. Samo zakończenie może okazać się sporą niespodzianką. Ja co prawda miałam pewne przeczucia pod koniec książki, że autorka może zdecydować się na to posunięcie, ale i tak byłam pozytywnie zaskoczona. 

    "The Ghost Bride" jest świetną okazją, aby dowiedzieć się czegoś więcej o świecie i poznać inne kultury. Owszem, informacji jest dużo, czasami można się pogubić (szczególnie gdy opisywane są relacje w rodzinie, trudno zapamiętać, kto jest kim, bo imiona są podobne). Miałam też problem, by zakwalifikować ten tytuł do jednego gatunku - znajdziemy w nim elementy romansu, thrilleru i kryminału, początkowo uważałam go za literaturę młodzieżową. Książka jednak uznana jest za literaturę piękną i choćby dlatego warto ją przeczytać. Kiedy ostatnio czytaliście coś z tego gatunku? Właśnie, czas to zmienić.

    Doceniam oryginalność, klimat, interesujące postacie, mnóstwo przygód, ale wciąż mam w pamięci fragmenty, które jednak mnie nieco znużyły i odebrały radość z lektury. Mimo to warto przeczytać tę książkę i podróżować po zaświatach z Li Lan.

    "The Ghost Bride. Narzeczona ducha" zdobywa trzy kostki czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Znak.
    Poniżej możesz sprawdzić, gdzie najtaniej kupisz recenzowaną książkę.
    Share
    Tweet
    Pin
    2 komentarze

    Z książkami Klaudii Bianek miałam dotychczas tak, że podobały mi się, ale jednak czegoś im brakowało. To bliżej nieokreślone "coś" nie wpływało znacząco na radość z czytania powieści tej autorki, ale pozostawiało niedosyt. Brakowało chemii między bohaterami? Przyciągania? Czegoś w tym stylu.

    "Życie po Tobie" to już trzeci tytuł w dorobku Bianek i jednocześnie moje trzecie spotkanie z twórczością tej pisarki. Muszę przyznać, że ta książka wypadła najlepiej na tle pozostałych.

    Odniosłam wrażenie, że twórczość Klaudii dojrzała, a ona sama jest teraz bardziej doświadczoną i śmielszą autorką. Odważniej wybierała tematy, sięgając również po te, o których łatwo się nie mówi, a nawet po te, które są pewnym tabu w społeczeństwie.

    Fabuła opowiada o życiu trzydziestopięcioletniej Elizy, która od trzech lat jest pogrążona w żałobie. Jej mąż zginął w tragicznym wypadku, pozostawiając żonę samą z dwójką malutkich dzieci. Gdyby nie te maleństwa, kobieta by się poddała, dzieci są jej misją i podtrzymują ją przy życiu. Dzięki nim ma cel, aby rano wstać, ma motywację, by walczyć.

    Mimo upływającego czasu Eliza jest wrakiem człowieka. Nie ma apetytu, przez co jest wychudzona. Ostatni raz uśmiechała się trzy lata temu. W każdą niedzielę odwiedza grób ukochanego męża i opowiada mu o minionym tygodniu. Każdego dnia cierpi coraz bardziej.

    Kto mówił, że czas leczy rany? Bzdura. Czas niczego nie leczy. Z każdym dniem twoja strata boli mnie bardziej, bo im dłużej cię ze mną nie ma, tym mocniej cię kocham.


    Pewnego dnia do domu po sąsiedzku wprowadza się dojrzały mężczyzna. Przypadek kilkukrotnie stawia go na drodze Elizy, przez co mają okazję zbudować coś na kształt przyjaźni. Filip jest szarmancki i czarujący, nie waha się pomóc, gdy ktoś tego potrzebuje. Eliza jest zachwycona jego charakterem. Jednak nie ma szans na nic poza przyjaźnią, ponieważ oboje mieli okazję już kochać, oboje dźwigają swój bagaż doświadczeń, oboje mają złamane serca. A przecież kochać można w życiu tylko raz. Ale czy na pewno?

    Była silna chemia między bohaterami, przeskakiwały iskry, a w sercu trzepotało skrzydłami stado motyli. Były też kryzysy, zawiłe wątki i rodzinne tajemnice, czyli to, co lubię.

    Akcja umiejscowiona jest w małej polskiej wsi, gdzie wydawałoby się, że życie toczy się spokojnie, a nawet sielankowo. Bianek pokazuje, że niekoniecznie jest tak, a i nasza piękna wieś ma swoje ciemne strony, które spędzają sen z powiek ich mieszkańcom.

    To, co zauroczyło mnie w "Życiu po Tobie" to ukazanie siły kobiecości. Rzadko się to zdarza w książkach. Najczęściej jesteśmy świadkami rywalizacji między kobietami, chociażby o tego samego mężczyznę. Tutaj było zupełnie inaczej. Eliza była otoczona rodziną, która wspierała ją dzień w dzień. Mama, siostra, bratowa, a nawet dawno niewidziana przyjaciółka. Każda z nich była gotowa skoczyć w ogień, gdyby to miało pomóc Elizie. Nie było zazdrości i dziecięcych zagrywek. Była solidarność i wzajemne wsparcie. Marzy mi się więcej takich wątków w powieściach. 

    Wychodzę z założenia, że każdy z nas może kochać prawdziwie tylko jeden raz. Ja już kiedyś kochałam. Z całego serca, z całej duszy. Artur był wszystkim, czego mogłabym pragnąć. Przy nim już niczego więcej nie potrzebowałam. Byliśmy idealnie dobrani, bo u nas wszystko było na swoim miejscu. (...) Nie ma szans, żeby dobrać się z kimś tak idealnie po raz drugi...

    Autorka stawia nam wszystkim pytanie, czy można kochać dwa razy. Odpowiedź prawdopodobnie poznamy dopiero w drugiej części, bo na końcu książki czekała na nas informacja o przygotowywaniu kontynuacji. Z przyjemnością sięgnę po drugi tom "Życia po tobie".


    Książka ta zdobywa cztery kostki czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

    Poniżej możecie sprawdzić, gdzie najtaniej kupicie tę książkę.
    Share
    Tweet
    Pin
    6 komentarze


    Poszukiwanie miłości w internecie wywołuje wiele emocji. Myślę, że ma równie dużo zwolenników, jak i przeciwników. Julia była zdecydowanie w tej drugiej grupie. Uległa jednak namowom przyjaciółki, która chciała dla niej jak najlepiej, i założyła konto na jednym z portali randkowych.

    Nie oczekiwała wiele. Nie chciała szukać tego jedynego. Tym bardziej że przez ostatnie lata żyła w przeświadczeniu, że bratnią duszę już dawno znalazła. Był piękny pierścionek zaręczynowy, planowanie wesela, co prawda nie takiego, jakie sobie wymarzyła, ale z miłości zgodziła się pójść na rękę przyszłej teściowej. Były podpisane umowy. Zaplanowana szczegółowo wspólna przyszłość. A potem ból i mnóstwo łez, kiedy padły słowa "Już cię nie chcę". Po takich doświadczeniach można zwątpić w miłość i stracić wiarę w swoją zdolność do ponownego zaufania mężczyźnie.

    Julia nie była jeszcze gotowa na ponowne randkowanie, dlatego postanowiła, że na portalu będzie omijać szerokim łukiem mężczyzn z Gdańska, w którym mieszkała. Tak trafiła na kandydatów ze Szczecina, wśród których jej uwagę przyciągnął mężczyzna z nickiem "rozczarowany". 

    Zapytała, czym jest rozczarowany i tak rozpoczęli długie rozmowy, których nie chcieli przerywać.

    Nie miał jednak wątpliwości, że pomimo dzielącej ich odległości ta relacja była prawdziwa i szczera. Bardziej intymna od wszystkich, które kiedykolwiek stworzył. Może i nie mogli wyciągnąć do siebie dłoni, żeby się dotknąć, ale niewiele osób go znało go tak dobrze jak Julia.

    Relacja Julii i Adama szybko rozkwitała, bo jak się okazywało, łączyło ich naprawdę dużo. Wspólne doświadczenia sprawiały, że ta dwójka każdego dnia odkrywała, że coraz trudniej jest im znieść oczekiwanie na kolejną wiadomość. Jednak czy internetowe związki na odległość mają przyszłość? Czy można pokochać kogoś, jeśli się go nigdy wcześniej nie spotkało?

    Agata Przybyłek stworzyła piękną historię, która, co ciekawe, jest inspirowana jej własnym życiem. Jak widać, to właśnie życie pisze najlepsze scenariusze, a także tworzy najciekawsze pomysły na książki. "Masz wiadomość" czytałam z przyjemnością i z trudem odrywałam się od powieści. Pod koniec miałam jednak wrażenie, że zrobiło się zbyt sielankowo, cukierkowo, nazwijcie to, jak chcecie. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że wszystko układa się zbyt dobrze. Na szczęście autorka zaskoczyła mnie (nie mogę zdradzić czym, bo nie chcę wam spoilerować) w epilogu. Może trochę zabrakło mi nieco bardziej rozbudowanego opisu, co dokładnie się wydarzyło, ale to jedyny "zarzut", jaki mam. Pozostał jednak lekki niedosyt.

    Nigdy nie pomyślałabym, że tak przyjemnie będzie mi się czytać książkę, której akcja rozgrywa się w mieście, w którym studiuję. Podróżowanie wraz z bohaterem dobrze znanymi uliczkami do miejsc, w których sama często spędzam czas, było interesującym przeżyciem. I chciałabym doświadczać tego częściej, więc zaczęłam już wyszukiwać powieści, których akcja rozgrywa się w Szczecinie.

    "Masz wiadomość" to lektura dla kobiet w każdym wieku. Będą nią usatysfakcjonowane młode kobiety, studentki, które mogą utożsamiać się z główną bohaterką. Ale to też świetna książka dla osób, które chętnie wrócą pamięcią do swojej młodości i wspomnień z czasów, gdy ich serce zostało po raz pierwszy złamane.

    "Masz wiadomość" zdobywa cztery kostki czekolady.

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
    Poniżej możecie sprawdzić, gdzie najtaniej kupicie tę książkę.
    Share
    Tweet
    Pin
    6 komentarze

    Daniel to chłopak z dobrego domu, miał szczęśliwe dzieciństwo, obecnie też nie ma na co narzekać - jest w udanym związku i ma porządną pracę. Jednak jedno spotkanie odmieni jego dotychczasowe spokojne życie.

    Lata temu, gdy Daniel przeprowadził się z rodziną do mieszkania w Londynie, znalazł w podłodze pamiętnik należący do młodej dziewczyny o imieniu Jojo. Opisywała tam smutne lata swojej młodości i przykre doświadczenia. Daniel nie miał pojęcia, że pewnego dnia w studiu tatuażu pozna autorkę tych wpisów.

    Jak tatuatorka wpłynie na życie Daniela i jak Daniel zmieni szarą codzienność dziewczyny?

    Czy dwie tak różne osoby może połączyć coś trwałego? I czy uczucie to będzie wystarczająco silne, aby przetrwać przeciwności losu?

    (...) być może popełniła najgorszy błąd w życiu. Ze strachu. Irracjonalnego uczucia, któremu pozwoliła sobą zawładnąć. Co, jeśli on ją naprawdę pokochał? Mimo jej wyglądu, opryskliwości i odtrącania...

    Główna bohaterka pała nienawiścią wobec mężczyzn. Dziewczyna, by pamiętać o swojej awersji do gatunku męskiego, wytatuowała sobie symbol na skórze. To właśnie ten znak sprawił, że rozpoznał ją Daniel i uświadomił sobie, że zna ją i jej historię.

    "Nieodpowiednią dziewczynę" pochłonęłam w jeden dzień. Czytało się ją błyskawicznie, ale nie mogłam oprzeć się uczuciu, że wiem, co wydarzy się dalej. Książka była niestety bardzo schematyczna i po prostu przewidywalna. Od razu na myśl przyszedł mi jeden z tytułów, gdzie główny bohater popełnił dokładnie ten sam błąd, myśląc, że robi dobrze. A gdybym poszukała dokładniej, obawiam się, że mogłabym przytoczyć kilka podobnych powieści.

    Wiem, że nie jest łatwo wymyślić coś nowego, ale "Nieodpowiednią dziewczynę" można streścić w kilku kluczowych punktach i nie podając tytułu, każdy z Was może pomyśleć o innej książce. Zwroty akcji wcale nie zaskakują, bo wydają się nam dobrze znane z innych powieści. Czytelnik dokładnie może przewidzieć nadchodzący kryzys w życiu głównych bohaterów, a także domyślić się konsekwencji zachowań postaci. To niestety odbierało przyjemność czytania.

    Autorka pisze lekko i swobodnie, z łatwością porusza trudne tematy. Nie zawahała się przed umieszczeniem w swojej książce wątków dotyczących alkoholizmu, przemocy w domu, trudnego okresu dorastania, różnic między społeczeństwami, oceniania po wyglądzie, a nawet wykorzystywania seksualnego. Uświadamia czytelnikom, że nie zawsze istnieje dobry i zły wybór, pokazuje, że czasami sytuacja zmusza nas, byśmy wybrali między złem i mniejszym złem.

    Warto zwrócić uwagę, że J. Harrow nie zdecydowała się na postać bad boya, a bad girl. Niektórzy powiedzą, że postać Daniela była wręcz zbyt grzeczna, ja akurat tak nie uważam. Nie był to ideał, o czym świadczy jego zachowaniem względem Alice. Jeśli zdecydujecie się na lekturę "Nieodpowiedniej dziewczyny", zastanówcie się, czy w ten sposób zachowuje się "szarmancki mężczyzna".  Cieszę się, że chociaż pod tym względem książka odbiega od schematu.

    Fakt, że historia opowiedziana przez J. Harrow oderwała mnie od rzeczywistości na kilka godzin, nie sprawia niestety, że moja ocena nagle podskoczy. "Nieodpowiednia dziewczyna" miała potencjał, ale wydaje mi się, że nie w pełni został on wykorzystany. Jeśli czytacie regularnie mojego bloga, wiecie, że najbardziej cenię sobie kreatywność i oryginalność. Wiem, jak trudno jest stworzyć coś nowego, dlatego odpowiednio to nagradzam. Niestety posługiwanie się utartymi schematami nie jest dobrym rozwiązaniem, bo czytelnik wie, czego może się spodziewać na następnych stronach, a przecież autor powinien dążyć przede wszystkim do zaskoczenia swoich odbiorców. Tym razem to się niestety nie udało, dlatego przyznaję dwie kostki czekolady.

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
    Poniżej możesz sprawdzić, gdzie najtaniej kupisz tę książkę.


    Share
    Tweet
    Pin
    3 komentarze

    Erotyki można kochać lub nienawidzić. Nie ma nic pomiędzy. Nie wstydzę się tego, że czytam taką literaturę, ale przyznaję, że nie mogę czytać jej non stop, w zbyt dużej dawce jest męcząca. Przeczytałam wiele erotyków, ale nie spotkałam się jeszcze z takim, który by przypominał "Sex/love". Zabawny erotyk? To mogło się skoczyć bardzo źle albo bardzo dobrze. Wiedziałam, że nie będzie kompromisów.

    Dawno tak się nie uśmiałam, czytając książkę. Naprawdę. Autorka ma mnóstwo dystansu od siebie i wydaje się, że ten dystans jest też potrzebny, aby cieszyć się tą historią. W innym wypadku możecie uciekać, gdzie pieprz rośnie.

    Zaczynając od dedykacji, wprowadzenia i słowniczka specyficznych pojęć, a kończąc na podziękowaniach – w każdej z tych części "Sex/love" widoczne jest specyficzne poczucie humoru B.B. Easton.

    O czym jest fabuła?

    Pisarka opowiada swoją (czasami mocno wyolbrzymioną i podkoloryzowaną, jak informuje we wstępie) historię życia. Po ośmiu latach małżeństwa była zmęczona swoim mężem. Cały czas go kochała i jak to określiła – była przekonana, że w 90% ten mężczyzna był stworzony specjalnie dla niej. Ale po tylu spędzonych razem latach zaczęła się skupiać na pozostałych 10%. Zarzucała ukochanemu cztery kluczowe rzeczy:
    1. W łóżku nie wykazywał żadnej inicjatywy.
    2. Nie komplementował jej.
    3. Miał tatuaż z inicjałami swojej byłej i nie chciał zrobić sobie nowego, nawiązującego do BB.
    4. Nie nazywał jej inaczej niż pełnym imieniem. Nie nadał jej żadnego pseudonimu. Nie używał żadnych czułych przezwisk. Raz wymsknęło mu się i nazwał żonę "wariatką", ale tego chyba nie można uznać za postęp.

    Romanse z antybohaterami pochłaniam w takim tempie, jakby były podstawową grupą produktów spożywczych (…), w których wytatuowane ramiona rzucam się za każdym razem gdy wokół robi się zbyt...domowo.

    B.B. wpada na pomysł, żeby zacząć pisać swój dziennik. Opisuje tam swoje młodzieńcze miłości, burzliwe związki z typowymi badboyami – rockmanami, członkami subkultur, przyszłymi przestępcami. Jej mąż wyróżnia się na tle jej byłych i to już na pierwszy rzut oka.

    Kiedy B.B. zauważa, że jej ukochany ukradkiem czyta jej dziennik, postanawia utworzyć osobny plik na komputerze, by tam pisać mocno podrysowane historie z młodości. Okazuje się, że po ich przeczytaniu w mężu zachodzi przemiana i punkt pierwszy z listy zarzutów B.B. może wykreślić. Zachwycona rezultatami zapisuje coraz więcej podkoloryzowanych wspomnień. Jak zadziałają na jej ukochanego męża?

    "Sex/love" była tak zabawna, że najlepsze fragmenty wysyłałam przyjaciółce. Oczywiście ona też już ma w planach tę książkę. Mnie to połączenie sarkazmu, komicznych komentarzy i gorących scen się spodobało, ale wiem, że nie każdemu ta mieszkanka przypadnie do gustu.

    B.B. Easton ma specyficzny styl pisania i skłonność do tworzenia neologizmów. Ta jej fascynacja wymyślaniem nowych słów to jedyne, do czego mogłabym się przyczepić. Na początku książki znajduje się nawet krótki słowniczek, aby nikomu nie sprawiło problemów zrozumienie tekstu. Dla mnie neologizmy były po prostu zbędne, ale dla autorki wręcz przeciwnie, były ważną częścią wyrażenia swoich emocji i w ten sposób poznajemy słowa typu: potworoeniusz (powtór+geniusz), wrogiele (wrogowie lub przyjaciele, zależy od dnia i liczby kieliszków), zmartwa (zmartwiona+martwa).

    Dlaczego warto czytać podziękowania? Można znaleźć tam coś ciekawego. Przyznaję, że czytałam tę książkę dość późno, nie mogłam się od niej oderwać, więc początkowo myślałam, że to ja coś źle widzę. Ale nie, okazało się, że to tłumaczka zrobiła w podziękowaniach z Colleen Hoover mężczyznę. Tego jeszcze nie było. Poza tym więcej zarzutów do tłumaczenia nie mam. :)

    Podsumowując – "Sex/love" to idealna książka na prezent na walentynki dla kobiet z dystansem i poczuciem humoru. Koniecznie upewnij się, że masz odrobinę tych cech charakteru, w innym wypadku "Sex/love" nie jest dla ciebie.

    Powieść ta gwarantuje przyjemny wieczór, prawdopodobnie jeszcze lepiej się ją czyta z kieliszkiem wina. 

    Ach i nie zapominajmy, że jest to książka dla osób pełnoletnich, więc nawet jeśli uważasz, że masz poczucie humoru i dystans do siebie, pamiętaj, że musisz jeszcze ukończyć 18 lat. :)

    W tej serii ukażą się jeszcze cztery książki, a "Netflix" przygotowuje już ekranizację tej historii. Przeczytaj więc, zanim obejrzysz.

    Ode mnie trzy kostki czekolady. Czekam na więcej.
    Jeśli chcecie kupić "Sex/love" jeszcze przed walentynkami, poniżej możecie sprawdzić, gdzie znajdziecie tę książkę w najlepszej cenie.
    Share
    Tweet
    Pin
    2 komentarze

    "Ktoś, kogo znamy" to "thriller dla początkujących". Co mam na myśli? Poniżej wszystko wyjaśniam.

    Autorka "Nieznajomej w domu", "Niechcianego gościa" oraz "Pary zza ściany" wraca z kolejną książką.

    Twórczość Shari Lapeny charakteryzuje akcja zamknięta w najbliższym otoczeniu. Tym razem też tak jest. Fabuła skupia się wokół mieszkańców jednego z osiedli domów jednorodzinnych. Pewnego dnia zostaje zgłoszone zaginięcie młodej sąsiadki. Krótko później policja odnajduje ciało kobiety i rozpoczyna się śledztwo dotyczące przyczyn jej śmierci. Prawdopodobnie zabójca znał dobrze ofiarę. Był to jeden z okolicznych mieszkańców - ktoś, kogo znamy.

    W tym samym czasie jeden z nastolatków włamuje się do sąsiednich domów pod nieobecność ich właścicieli i przegląda laptopy w poszukiwaniu interesujących informacji. W ten sposób odkrywa liczne sekrety swoich sąsiadów. Udaje mu się też wtargnąć do domu zaginionej kobiety. Co tam znajdzie? Czego dowie się o ludziach mieszkających w okolicy?

    Czy naprawdę znamy naszych sąsiadów?

    Dotychczas chętnie sięgałam po książki Shari Lapeny. Lubię jej twórczość, ponieważ Lapena pisze kryminały, thrillery, które określiłabym jako "lekkie". Nie ma w nich mnóstwa krwi, trupów, szczegółowych opisów zabójstw, brutalnych scen i mnóstwa przemocy. Co nie oznacza, że są to nudne książki, wręcz przeciwnie. Pisarka dba o to, aby czytelnik cały czas miał nad czym rozmyślać, aby głowił się nad zakończeniem.

    Jak wiecie, najczęściej sięgam po romanse, ale kiedy mam już dość serduszek i kwiatuszków, często wybieram thriller. Jednocześnie nie lubię zbyt brutalnych książek, nie chcę wzdrygać się z przerażenia czy wręcz obrzydzenia. Chcę rozwiązywać zagadki i zastanawiać się, kto jest zabójcą, ale nie chcę czytać szczegółowych opisów ciała zamordowanej osoby.

    To dlatego książki Shari Lapeny mnie satysfakcjonowały. Nazywam je "thrillerami dla początkujących". ;) Kiedy nie chcecie krwi na każdej stronie, ale chcecie dobry kryminał. Fani krwawych książek nie będą usatysfakcjonowani, więc zastanówcie się, jakiego thrillera oczekujecie.

    Plus daję za mocny początek. Już od pierwszego zdania akcja pędzi w zawrotnym tempie. Dobry poziom był utrzymany aż do samego końca. Ale mam jedno "ale".

    Znacie to uczucie, gdy czytając książkę, rozmyślacie nad zakończeniem, pragnąc je rozszyfrować, a kiedy to wam się udaje, jesteście rozczarowani fabułą, bo była zbyt łatwa do przewidzenia?

    Tym razem tak było.

    Akcja "Ktoś, kogo znamy" była interesująca i wciągająca. Czytałam zafascynowana. Autorka zręcznie zrzucała podejrzenia na kolejnych bohaterów i kierowała moją uwagę w zupełnie inną stronę. Wszystko, aby na końcu czekało na mnie zaskoczenie. Niestety to się nie udało, co nieco obniżyło moją ocenę. Poprzednie książki Shari Lapeny moim zdaniem wypadły znacznie lepiej. Być może pomysł na opisywanie małych społeczności już się wypalił i pisarka powinna spróbować czegoś nowego?

    "Ktoś, kogo znamy" zdobywa trzy kostki czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

    Poniżej możesz sprawdzić, gdzie najtaniej kupisz "Kogoś, kogo znamy".
    Share
    Tweet
    Pin
    6 komentarze

    Eleanor jest typowym przedstawicielem społeczności czytelników. Uwielbia książki, odlicza dni do ich premiery, a na imprezę (jeśli już musi) przychodzi z książką pod pachą.

    Greyson przyjaźni się z najbardziej popularnym chłopcem w szkole, przez co sam jest wszystkim znany. Wysoki, przystojny, może umówić się z każdą dziewczyną.

    Z jakiegoś powodu wybrał jednak Eleanor.

    Fascynuje go fakt, że jako jedyna Ellie nie rzuciła mu się w ramiona. Lubi jej pyskaty język i to, że jest taka... Wyjątkowa. Jak można inaczej nazwać dziewczynę, która skulona w kącie, ze słuchawkami na uszach, czyta książkę na imprezie?

    Choć mogłoby się wydawać, że dzieli ich zbyt wiele, łączy ich lęk przed rakiem. Pomimo młodego wieku (Ellie ma zaledwie 16 lat, a Grey 17) oboje dobrze znają to uczucie.

    Mama Ellie zachorowała i mimo że dzielnie walczy, jej stan stale się pogarsza. Grey niedawno stracił dziadka, właśnie z powodu raka. Wspieranie koleżanki i jej mamy w tak trudnych chwilach pomaga mu, chociaż na moment zapomnieć o swojej samotności.

    Między Eleanor i Grey rodzi się pierwsza miłość, jednak okrutny los nie pozwala im cieszyć się tym uczuciem. Rozstają się na wiele długich lat.

    Jak potoczą się losy tej dwójki?

    Brittainy C. Cherry nie muszę Wam przestawiać. Wielokrotnie pisałam o niej zarówno na Instagramie, jak i blogu. To jedna z najbardziej znanych autorek romansów. Jej książki są uwielbiane na całym świecie, także w Polsce.

    Powieści Cherry zawsze wzbudzają we mnie mnóstwo emocji. Opowiadają o trudnych sytuacjach, ale za każdym razem dają nadzieję, że miłość potrafi przezwyciężyć naprawdę wiele. Tym razem też tak jest.

    "Eleanor & Grey" to opowieść o nastolatkach, ale nie zrażajcie się tym, ponieważ książka podzielona jest na części. W kolejnych rozdziałach wracamy do naszych bohaterów, gdy są już dorośli.

    Tą historią pisarka pokazuje nam, że na śmierć nigdy nie można się przygotować. Nawet świadomość choroby i nieuchronnie zbliżającego się pożegnania, nie jest w stanie uśmierzyć bólu po odejściu bliskiej osoby. Brittainy C. Cherry udowadnia, że śmierć nie musi być jednak końcem. Nie mówimy sobie "do widzenia" a jedynie "do zobaczenia".

    Człowiek zaczyna zastępować smutek wdzięcznością za wspomnienia. Łatwiej oddycha, gdy żal zastępuje podziękowanie.

    Powieść ta porusza też wątek celebracji każdego dnia, cieszenia się małymi rzeczami i po prostu życia według hasła "Carpe Diem".

    Postać Eleanor szybko zjednoczy sobie serca czytelników. Dziewczyna jest przecież jedną z nas. Nieco wycofana, może trochę introwertyczna, ale z charakterem. Nie wstydzi się miłości do książek i nie ukrywa, że odlicza dni do premiery kolejnego tomu Harry'ego Pottera.

    W najnowszej książce Cherry nie brakuje miłości. Jak zawsze - nasi bohaterowie mają pod górkę. Życie rozdziela ich raz za razem. Tutaj autorka zwraca naszą uwagę, że czasami warto poczekać i dać ukochanej osobie czas na uzdrowienie duszy. Kochanie pokaleczonej osoby może być również niebezpieczne dla nas. Lepiej wtedy zrobić krok do tyłu i pielęgnować przyjaźń, a związek odłożyć na chwilę.

    Podsumowując - jeśli macie ochotę na historię pełną miłości i smutku, radości i bólu, łez szczęścia i łez cierpienia - sięgnijcie po "Eleanor & Grey". Być może znacie już twórczość Brittainy C. Cherry, wiecie więc, że możecie się spodziewać literatury na wysokim poziomie. Emocjonalny rollercoaster to już obowiązkowy punkt w każdej książce tej autorki.

    "Eleanor & Grey" zdobywa cztery kostki czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Filia.

    Poniżej możesz sprawdzić, gdzie kupisz tę książkę najtaniej.
    Share
    Tweet
    Pin
    3 komentarze
    Nowsze Posty
    Starsze Posty

    Bookstagram

    Polecany post

    Wydane w Polsce książki z zestawień Goodreads

    Od 2022 roku z niecierpliwością czekam na nowe zestawienie najlepszych romansów według Goodreads. W lutym 2022 roku pojawiła się lista 64 na...

    Wybierz coś dla siebie

    • Kalendarze/dzienniki (4)
    • Kryminał/sensacja/thriller (38)
    • Literatura dla dzieci (2)
    • Literatura fantastyczna (40)
    • Literatura historyczna (14)
    • Literatura kobieca (232)
    • Literatura młodzieżowa (90)
    • Literatura piękna (1)
    • Literatura współczesna (7)
    • Literatura świąteczna (14)
    • Patronat (29)
    • Poezja (4)
    • Reportaż (1)
    • artykuł (15)
    • cytaty (23)
    • hate-love (18)
    • wywiad (4)

    Najpopularniejsze

    • Bookstagram. Jak zacząć?
      2 października 2018 roku minął rok odkąd prowadzę bookstagrama. Zakładając konto na Instagramie, nie przypuszczałam, że osiągnie ono tak ...
    • Zostawiłeś mi tylko przeszłość
      (...) wiedz, że mi przykro, ale nie bądź na mnie zły, że znowu to wszystko przeżywam. Zostawiłeś mi tylko przeszłość. Tak to się wszyst...
    • Karminowe serce
      Czasami, kiedy wszystkie drogi prowadzą donikąd, ucieczka wydaje się jedynym rozwiązaniem. Brakuje słów, żeby wytłumaczyć to, co było. Br...

    Archiwum

    • ►  2025 (3)
      • ►  lutego (3)
    • ►  2024 (27)
      • ►  listopada (3)
      • ►  października (4)
      • ►  września (5)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (1)
      • ►  maja (2)
      • ►  kwietnia (1)
      • ►  marca (2)
      • ►  lutego (3)
      • ►  stycznia (1)
    • ►  2023 (25)
      • ►  listopada (2)
      • ►  października (2)
      • ►  września (5)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (1)
      • ►  czerwca (4)
      • ►  maja (1)
      • ►  marca (3)
      • ►  lutego (4)
      • ►  stycznia (2)
    • ►  2022 (42)
      • ►  listopada (4)
      • ►  października (5)
      • ►  września (3)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (5)
      • ►  czerwca (2)
      • ►  maja (4)
      • ►  marca (3)
      • ►  lutego (8)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2021 (51)
      • ►  grudnia (9)
      • ►  listopada (4)
      • ►  października (1)
      • ►  września (3)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (3)
      • ►  maja (6)
      • ►  kwietnia (3)
      • ►  marca (4)
      • ►  lutego (8)
      • ►  stycznia (5)
    • ▼  2020 (71)
      • ►  grudnia (5)
      • ►  listopada (3)
      • ►  października (10)
      • ►  września (12)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (5)
      • ►  maja (2)
      • ►  kwietnia (5)
      • ►  marca (13)
      • ▼  lutego (10)
        • Żywica
        • Jak poradzić sobie z lekturami szkolnymi?
        • Czas burz
        • The Ghost Bride. Narzeczona ducha
        • Życie po tobie
        • Masz wiadomość
        • Nieodpowiednia dziewczyna
        • Sex/love
        • Ktoś, kogo znamy
        • Eleanor & Grey
      • ►  stycznia (1)
    • ►  2019 (55)
      • ►  grudnia (1)
      • ►  listopada (6)
      • ►  października (2)
      • ►  sierpnia (6)
      • ►  lipca (7)
      • ►  czerwca (4)
      • ►  maja (5)
      • ►  kwietnia (8)
      • ►  lutego (15)
      • ►  stycznia (1)
    • ►  2018 (85)
      • ►  grudnia (4)
      • ►  listopada (6)
      • ►  października (6)
      • ►  września (9)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (19)
      • ►  czerwca (5)
      • ►  maja (8)
      • ►  kwietnia (8)
      • ►  marca (6)
      • ►  lutego (6)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2017 (65)
      • ►  grudnia (7)
      • ►  listopada (7)
      • ►  października (4)
      • ►  września (5)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (9)
      • ►  czerwca (8)
      • ►  maja (5)
      • ►  kwietnia (4)
      • ►  marca (4)
      • ►  lutego (4)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2016 (21)
      • ►  grudnia (4)
      • ►  listopada (8)
      • ►  października (9)
    Facebook Instagram Pinterest

    Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates