Obsługiwane przez usługę Blogger.
  • STRONA GŁÓWNA
  • O AUTORCE
  • SPIS RECENZJI
  • WSPÓŁPRACA
  • MÓJ BOOKSTAGRAM
  • PATRONATY
  • ARTYKUŁY
    • Wizyta w studio Harry'ego Pottera
    • Co podarować książkoholikowi na święta?
    • Bookstagram - jak zacząć?
    • 21 ulubionych książek na 21 urodziny
    • Podróż z książką
    • Czytelnicy polecają świąteczne książki
    • Blogerzy polecają świąteczne książki
    • Jak poradzić sobie z lekturami szkolnymi?
    • Co blog zmienił w moim życiu?
    • O BOOKSTAGRAMIE
    • CYTATY
    Facebook Instagram Pinterest

    Książki Dobre Jak Czekolada | blog z recenzjami książek

    Franny ma marzenie - chce zostać aktorką. Wyznaczyła sobie termin, jaki ma na spełnienie tego marzenia, jeśli nie zdąży - pożegna się ze swoimi planami o aktorstwie, pogodzi się z porażką i wróci do domu oraz chłopaka. Na razie ma jeszcze pół roku i wierzy, że jej się uda. Próbuje z całych sił, chodzi na przesłuchania, angażuje się całym sercem, ćwiczy na zajęciach, jednak wciąż jej jedynym sukcesem jest rola w reklamie. Pieniądze się kończą, czas pędzi, a jej kariera nie zapowiada się zjawiskowo. Co robić? Jak się nie poddawać?

    Jest 1995 rok, ludzie przyjeżdżają do Ameryki spełniać swoje marzenia. Franny ma wszystko zaplanowane, co więc może się nie udać? A jednak zostanie sławną aktorką, wcale nie jest takie łatwe. Młoda kobieta zaczyna walkę z kilogramami, poznaje zasady działania show-biznesu i odkrywa, że los chętnie pokazuje, gdzie twoje miejsce. I choć ona myślała, że jej miejsce jest na Broadwayu, powoli skłania się ku wizji powrotu do nudnego zwykłego życia - jej planu awaryjnego.

    (...) zostało dokładnie sześć miesięcy do końca umowy, którą zawarłam sama ze sobą po przyjeździe do Nowego Jorku: zobaczę, co uda mi się osiągnąć przez trzy lata, a jeśli po tym czasie nie będę na najlepszej drodze do prawdziwej kariery aktorskiej, zdecydowanie i na pewno przestanę dalej próbować.

    O tej książce mówiono, że jest "błyskotliwa, urocza i przezabawna" - nie zgodzę się z tym twierdzeniem. Nie znalazłam tam błyskotliwych elementów. Urocza? Urocza może była nasza Franny, która czasami doprowadzała mnie do szału swoimi bezmyślnymi decyzjami. Przezabawna? Nie śmiałam się ani razu. "Być może kiedyś" miało dać nam nadzieję, że marzenia się spełniają, że nawet kiedy los daje ci cytrynę, ty możesz z niej zrobić pyszną lemoniadę, potem sprzedać i dorobić się fortuny, a po drodze jeszcze hajtnąć z jakimś przystojnym i bogatym biznesmenem. Niestety tak nie było. Klimat Ameryki lat 90., też mnie nie porwał. Wszystko to było jakieś takie przerysowane, zabrakło mi autentyzmu. To samo dotyczy bohaterów tej książki. Tak naprawdę nie polubiłam żadnego z nich, każdy z nich mnie czymś irytował. Są to specyficzne charaktery i zbyt często psuli mi humor, niż bawili, jak obiecywano.

    Co podobało mi się w "Być może kiedyś"? Okładka! Jest delikatna i subtelna, a jednocześnie kobieca, kupiłabym, tę książkę tylko dla okładki, jestem okładkową sroką, co zrobić? A poza szatą graficzną? Sama nie wiem... Chciałam wkręcić się bardziej w akcję, kibicować całą sobą i wierzyć w sukces Franny, ale nie polubiłam jej, w sumie zastanawiałam się, czy nie lepiej byłoby, gdyby wróciła do domu i przejrzała na oczy, wzięła się za pracę i zadbała o ojca, którego stale zaniedbywała, żyjąc wizją jej aktorskiej kariery, do której jeszcze nie doszło...

    Ta książka nie była na tyle zła, żebym dała jej jedną kostkę czekolady. W końcu dotrwałam do ostatniej strony, nie zanudziłam się na śmierć, po prostu nie przypadł mi do gustu pomysł na fabułę, bohaterowie, akcja, klimat... Ale przeczytałam do końca, a są książki, które sprawiają, że nie jestem w stanie dotrzeć do zakończenia, więc nie mogło być aż tak źle.

    To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Lauren Graham, ale raczej ostatnie. Autorka nie przekonała mnie do siebie na tyle, abym była gotowa dać jej drugą szansę.

    Pisząc tę recenzję zastanawiałam się, czy kupiliście kiedyś książkę jedynie ze względu na okładkę? Jestem ciekawa Waszych odpowiedzi i czekam na komentarze. Ja muszę się przyznać, że zrobiłam tak niejednokrotnie i różnie bywało - czasami okazywało się, że treść jest równie dobra, albo i lepsza od szaty graficznej, innym razem potwierdzało się powiedzenie, że nie ocenia się książki po okładce...

    Za egzemplarz  recenzencki dziękuję Wydawnictwu Zysk i Ska.

    Share
    Tweet
    Pin
    8 komentarze

    W radio organizowany jest konkurs, w którym siedem zwycięskich par spędzi świąteczny tydzień w luksusowej Willi pod Jodłami, a ich pobyt zakończy się balem sylwestrowym. "Zakochane Zakopane" to zbiór siedmiu opowiadań o tematyce bożonarodzeniowej. W każdej z historii poznajemy kolejną parę, która wygrała pobyt w hotelu w Zakopanem.

    Bohaterowie "Zakochanego Zakopanego" są zupełnie różni. Różni ich nie tylko wiek, miejsce zamieszkania, ale i obecna sytuacja miłosna. Jednak każdy chce kochać, nieważne, jak mocno stara się to ukrywać.

    Nie słyszałaś tej piosenki o Zakopanem? To jest właśnie idealne miejsce na romans.

    Pierwszą wygraną osobą jest Pola, która zabiera ze sobą swoją koleżankę z pracy. Majka notorycznie podkoloryzowuje każdą opowiadaną historię, przez co wpada w niemałe kłopoty. Nigdy nie zgadniecie, jak może skończyć się ich tygodniowy wypoczynek w górach. Sama byłam zaskoczona przebiegiem zdarzeń.

    Drugie opowiadanie mówi nam o dwóch małżeństwach, pochodzących z dwóch różnych światów. Jedna rodzina żyje na wysokim poziomie, otaczają ich drogocenne przedmioty, jednak nie wiedzą nic o sobie, nie potrafią ze sobą rozmawiać, jedynie krzyczeć. Z drugiej strony mamy rodzinę Franciszka - nie posiadają ogromnego majątku, wciąż mieszkają u teściowej, która rządzi wszystkim. Te dwie rodziny staną przed wyzwaniem podarowania wymarzonego prezentu, czy jednak znają siebie na tyle dobrze, aby widzieć, czego potrzebuje ich druga połówka?

    Kolejna jest historia Danusi, która również niespodziewanie wygrywa pobyt w Zakopanem, jednak nie ma z kim jechać. Od śmierci matki jest samotna, a w jej wieku coraz trudniej się zakochać. Ma 2 tygodnie na znalezienie drugiej kogoś, kogo obdarzy uczuciem z wzajemnością. Czy jest to wykonalne w tak krótkim czasie?

    Następnie poznajemy Anitę, która kiedyś zdradzona, wciąż nie potrafi wybaczyć mężowi. Teraz jednak zastanawia się nad wyrównaniem rachunków, a trafia jej się świetna okazja. Wraz z mężem wybiera się do Zakopanego w ramach wygranej, a Anity bliski kolega poznany w internecie wynajął hotel obok. Czy kobieta zdradzi swojego męża?

    "Serce z brystolu" to moja ulubiona opowieść. Mówi o Gosi, która nie ma szczęścia w miłości. Los się uśmiechnął do niej, gdy wygrała pobyt w Willi pod Jodłami, jednak okazało się, że był to uśmiech szyderczy, bo to pobyt dla par. Gosia jednak zdecydowała się jechać ze swoją koleżanką z pracy i była to słuszna decyzja. Przypadkiem w Zakopanem trafia na miłość z dawnych lat. Długo żałowała sposobu, w jaki zakończyła się ich znajomość z Piotrem, jednak w zimowej krainie okazuje się, że może nie jest to koniec książki, a jedynie rozdziału, po którym następuje nowy.

    Czasem ludzkie losy komplikują się tak bardzo, że już nie można ich rozwiązać. Jednak czas powoduje, że supły się kruszą i nawet nie trzeba ich rozplątywać. Można zacząć zupełnie od nowa. Czy tak będzie w naszym przypadku? Czy w ogóle tego chcę?

    Bohaterką kolejnego opowiadania jest Agnieszka, pracująca w korporacji. Jej całym życiem jest praca do momentu, w którym zostaje zwolniona. Do wyjazdu namówiła ją mama, która zgłosiła córkę do udziału w konkursie i wygrała ten pobyt. Co sprawi, że Agnieszka w ciągu tygodnia zmieni swoje życie o 180 stopni i na zacznie na nowo?

    Na koniec poznajemy losy byłego małżeństwa - Marty i Janusza. On zdradził ją dwadzieścia lat temu, a ona wciąż mu tego nie wybaczyła. Wzięli rozwód, jednak utrzymywali kontakty ze względu na syna. Przypadek sprawia, że trafiają razem w miejsce, gdzie Janusz oświadczył się Marcie - do Zakopanego. Czy jest szansa, że Januszowi zostanie przebaczone? Co to oznacza dla ich - pięćdziesięcioletnich samotnych rodziców?

    "Zakochane Zakopane" zauroczyło mnie przede wszystkim świąteczną atmosferą. To już ten czas w roku, kiedy jesteśmy atakowani z każdej strony bożonarodzeniowymi książkami, jednak ten zbiór opowiadań wyróżnia się akcją osadzoną w naszym pięknym polskim zimowym królestwie. Ponadto każdy z autorów biorących udział w tym projekcie przekazał coś innego w swoim opowiadaniu. Ujęli temat miłości w zupełnie inny sposób, poruszyli inne kwestie, nie zawsze losy bohaterów układały się po naszej myśli, często zaskakiwały, ale na pewno satysfakcjonowały czytelników. Co ciekawe - opowiadania są krótkie, nie mamy dużo czasu, aby przywiązać się do postaci, wczuć się w ich codzienność, a jednak później trudno nam się z nimi rozstać.

    W przeciwieństwie do innych zbiorów opowiadań historie z "Zakochanego Zakopanego" tworzą razem spójną całość, nie wiąże ich jedynie tematyka świąteczna, ale bohaterowie opowiadań spotykają się razem i spędzają nawet wspólnie czas.

    Nie każde opowiadanie mnie porwało, ale w każde czytałam z przyjemnością. Tak jak wspomniałam wcześniej - moim faworytem była historia napisana przez Annę Szczypińską "Serce z brystolu". Całkowicie pochłonęły mnie losy Gosi i Piotra.

    Podsumowując - w takich książkach, gdzie znajdziemy twórczość wielu autorów, nie sposób, aby wszystko nam się spodobało, ale mogę szczerze przyznać, że nasi polscy pisarze świetnie się spisali i stworzyli czarującą opowieść o ludziach, których życie sprowadziło do Zakopanego, gdzie rozpoczęli nowy rozdział. "Zakochane Zakopane" jednocześnie potrafiło mnie rozbawić, wzruszyć, a także zmusić do refleksji. Polecam szczególnie na ten przedświąteczny czas i przyznaję trzy kostki czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Filia.
    Premiera 14 listopada.

    Share
    Tweet
    Pin
    8 komentarze

    Eloise jest striptizerką. Kiedy spotyka w klubie Gabriela, widzi, że to miejsce nie jest dla niego. Jednak, co ciekawe, on myśli to samo o niej. Gabriel potrzebuje jej pomocy, jednak nie jest to w żadnym stopniu typowa prośba. Mężczyzna chce, aby Eloise pomogła mu oswoić się z dotykiem. Gabriel po ogromnej tragedii z dziecięcych lat zamknął się w sobie i na dotyk kogokolwiek reaguje natychmiastową chęcią ucieczki.

    Eloise nie chce mu pomagać, nie uważa się na kompetentną, jednak potrzebuje pieniędzy, które Gabriel może jej zaoferować. Postanawia spróbować, jednak szybko okazuje się, że nic z tego nie będzie. Jak Elaise mogłaby pomóc otworzyć się Gabrielowi na dotyk, pomóc zaufać, skoro sama, wyłącza się i ucieka myślami, gdy tylko ktoś ją dotknie. To nie może się udać.

    Czy właśnie to próbował zrobić ze mną? Uwolnić coś, co wyobraził sobie jako piękno? Ociosać mnie z chropawych krawędzi i pozbawić ostrych nierówności, aż stanę się tym, co dostrzegł we mnie, choć ukryte głęboko w środku? Tym, czym miał nadzieję, jestem? (...) Nie chciałam, żeby dostrzegł we mnie coś, czego tam nie było. Presja była za silna, a zresztą i tak się mylił. Nie było we mnie nic innego poza tym, co widać gołym okiem. Żadnego ukrytego piękna czekającego na wydobycie na wierzch. Moje chropowate krawędzie nie istniały bez powodu - a poza tym lubiłam je. Ochraniały mnie i prędzej szlag by mnie trafił, niż pozwoliłabym, żeby ktoś mnie tej osłony pozbawił.,

    On jest uroczy, delikatny, a jednocześnie męski. Jest paradoksem. Ona wygląda jak dzieło sztuki, a jednak potrafi wystraszyć słowami. Udaje twardą skałę, będąc kruchą jak piasek. On ucieka od dotyku. Ona od zaangażowania.

    Są zupełnie różni, a jednak coś ich łączy - pragnienie prawdziwej, szczerej relacji. Czy są w stanie stworzyć ją razem?

    Mia Sheridan zachwyciła mnie książką "Bez słów", dlatego sięgałam po wszystko, co napisała. "Bez uczuć" mnie rozczarowało, dlatego nie byłam pewna, czy chcę przeczytać "Bez złudzeń", które już odstraszało okładką. Jednak kierując się zasadą "nie oceniaj książki po okładce" oraz mając w pamięci pierwsze powieści Sheridan, postanowiłam dać szansę jej najnowszej książce.

    "Bez złudzeń" nie opowiada łatwej historii. Już sami bohaterowie są skomplikowani do opisania, mają za sobą trudne doświadczenia, które odcisnęły piętno na ich psychice, charakterze. Mia Sheridan pokazuje nam ich przemianę i to ogromną przemianę. Oczywiście nie przychodzi to łatwo, wymaga mnóstwo pracy i wylanych łez.

    Gabriel, chłopiec, który nie pozwolił sobie zapomnieć o miłości, i ja, dziewczyna, która dopilnowała, by jej nie pamiętać.

    Na początku byłam sceptycznie nastawiona do tej historii i nie mogłam się wkręcić. Nie podobał mi się klimat książki, a główna bohaterka oraz jej miejsce pracy może odstraszać, to jednak próbowałam w nią uwierzyć tak jak Gabriel. I kiedy spójrzmy na Eloise na początku i na końcu książki możemy być pod wrażeniem.

    Ostatecznie "Bez złudzeń" mi się podobała. Były momenty, kiedy łezka zakręciła się w oku, mimo że trudno mnie zmusić do płaczu. Nagradzam tę książkę trzema kostkami czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Edipresse.
    Share
    Tweet
    Pin
    1 komentarze

    Ona nienawidzi bogaczy. Okrada ich, aby mieć z czego żyć, mimo że jest dziedziczką fortuny. Nie chce być zależna od ojca, ale to on ma na nią haka, asa w rękawie. Dlatego jest zdolny zmusić córkę do wszystkiego. 

    On jest bogaty i gardzi ludźmi. Niewiele mówi, ale jeśli coś powie, nie będzie to nic miłego. Jest niebezpieczny i diabelnie przystojny.

    Edie zostaje zatrudniona przez ojca w jego firmie, gdzie otrzymuje zlecenie odkrycie największego sekretu Trenta. Szybko stają się największymi wrogami, z ich oczu ciskają błyskawice, jednak poza nienawiścią czują do siebie również pożądanie.

    Różnica wieku między bohaterami jest spora, bo Trent ma 33 lata i córkę, a Edie jest osiemnastoletnią dziewczyną, która właśnie skończyła szkołę. Dzieli ich właściwie wszystko, a jednak jest między nimi przyciąganie.

    To, co najbardziej przeszkadzało mi w tej książce to kwestia relacji głównych bohaterów. Miłość pojawiła się tam właściwie znikąd, nie można było się jej spodziewać. Nie została zbudowana krok po kroku, tak że czytelnik mógł być obserwatorem jej rozwoju. Nie. Tutaj przejście z nienawiści do miłości było tak gwałtowne i nagle, że aż mało prawdopodobne. Nie wyglądało to na realistyczną sytuację, dlatego w tej kwestii autorka mnie naprawdę rozczarowała. Wydaje mi się, że pod tym względem całkowicie zawiodła, bo przez to zaniedbanie książka wydaje się mniej autentyczna, a związek bohaterów sztuczny.

    Ty ciągle to robisz, Edie. Dźwigasz świat na swoich ramionach i chcesz uciec z nim do najbliższego schronienia. Ale nie możesz. To wszystko jest za ciężkie. Upadniesz. Czy kiedyś próbowałaś sprawdzić, co się stanie, jeśli odpuścisz?

    To było pierwsze moje spotkanie z twórczością L.J. Shen i nie wypadło zbyt rewelacyjnie. "Skandal" to erotyk, dlatego nie powinniśmy spodziewać się ambitnej lektury. Autorka próbuje poruszać ważne tematy, jednak nie wychodzi to jej dobrze. Zawiodła przy budowaniu relacji. Jeśli nie będziecie oczekiwać po "Skandalu" zbyt wiele to powinniśmy być całkiem zadowoleni. To dobra książka na ucieczkę od codzienności, bo sytuacje ukazane przez L.J. Shen są nieco oderwane od rzeczywistości. Ode mnie dwie kostki czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Edipresse.

    Share
    Tweet
    Pin
    2 komentarze

    Shari Lapenę dobrze wspominałam po lekturze "Nieznajomej w domu" - książki, która tak naprawdę zapoczątkowała moją przygodę z thrillerami. Czy i tym razem autorka mnie zaskoczyła? Zdecydowanie.

    Akcja "Niechcianego gościa" dzieje się w hotelu całkowicie odciętym od świata. Ulokowany w górach pośród lasów piękny budynek przyciąga gości odizolowaniem od cywilizacji. To idealne miejsce, by odpocząć - nie ma tam zasięgu, ani Wi-Fi. Najbliższe zabudowania są oddalone o wiele kilometrów, nic więc nie zakłóci wypoczynku hotelowych gości.

    Pogoda jednak się pogarsza, sprawiając, że hotel całkowicie zostaje odcięty od świata. Awaria prądu jest nieoczekiwana i następuje w najgorszym możliwym momencie. To idealny moment na popełnienie zbrodni. I tak się dzieje - nad ranem na schodach jeden z gości odnajduje zwłoki. Okazuje się, że zamordowana została jedna z kobiet goszczących w tym pokoju. Początkowo wydaje się, że kobieta zginęła po upadku ze schodów, jednak szybko ta teoria zostaje wykluczona. Najprawdopodobniej ktoś ją zamordował z premedytacją. Najgorsze jest to, że morderca jest wśród gości. 

    Wybucha panika, a osoby goszczące w hotelu wzajemnie się podejrzewają. Nie mają pewności, czy był to ktoś z hotelu, czy może do budynku ktoś się włamał i tak jak sugeruje tytuł książki - w hotelu pojawił się niechciany gość. Kolejne odnalezione zwłoki sprawiają, że wszyscy chcą uciekać z tego okropnego miejsca. To jednak jest niemożliwe - śnieg zasypał drogę dojazdową do hotelu, wciąż nie ma prądu, a kable komunikacyjne zostały przerwane. Goście nie są nawet w stanie zadzwonić po pomoc.

    (...) nie wie, która perspektywa jest gorsza - to, że ktoś z małej grupy gości może okazać się mordercą, czy to, że w hotelu ukrywa się ktoś, kto zabił (...) i o kim absolutnie nic nie wiedzą.

    Historia opowiedziana przez Shari Lapenę brzmi jak jeden z przerażających koszmarów. Jest to sytuacja całkowicie surrealistyczna, której nie mogę (i nie chcę) sobie wyobrażać. Nikomu nie życzę znalezienia się w takiej sytuacji, nawet najgorszemu wrogowi.

    Autorka postawiła na narrację pierwszoosobową osób znajdujących się w tym hotelu, dlatego mamy szeroką perspektywę, widzimy oczami wielu osób, wielu potencjalnych zabójców. Wnikamy w ich psychikę, wiemy, co widzieli, co robili, kogo oskarżają, co ukrywają. Jesteśmy w stanie wyciągnąć jakieś wnioski i wyznaczyć osobę, którą najbardziej podejrzewamy o zabójstwo. Muszę się przyznać, że przez 2/3 akcji książki nie miałam najmniejszych podejrzeń, jakiegokolwiek przeczucia o czyjejś winie. Dopiero później wpadłam na mały trop i "prawie" się nie pomyliłam.

    Akcja "Niechcianego gościa" jest pełna niespodzianek i zaskakujących zwrotów akcji. Powieść przeczytałam w jeden dzień, nie mogłam oderwać się od lektury, musiałam poznać zakończenie tej historii. Czytałam w ogromnym skupieniu, bo nie chciałam pominąć nawet najmniejszego szczegółu, wskazówki pozostawionej przez autorkę, pozwalającej mi odgadnąć zabójcę. Naprawdę się wciągnęłam i to już w pierwszych stronach tej książki. Shari Lapena świetnie zbudowała wprost idealne miejsce na zbrodnię doskonałą. Hotel stał się pułapką dla gości - chcąc nie chcąc musieli spędzić dwa dni z osobą, która po kolei zabijała gości hotelu. Nie tylko nie wiedzieli, kto zabija i dlaczego, ale i kto będzie następnym celem mordercy.

    Byłam przerażona, czytając "Niechcianego gościa". Nie sposób sobie nie wyobrażać, że to ja jestem uwięziona tam z zabójcą. Coś strasznego.

    Najlepszą częścią tej książki jest zakończenie, które tak właściwie zaskakuje kilka razy. Autorka wyciąga z tej historii wszystko, co się da i nie może się powstrzymać przed postawieniem mocnej kropki na końcu poprzez największą niespodziankę na ostatniej stronie. Uwielbiam Shari Lapenę za tę nieprzewidywalność - myślisz, że to już koniec, że już wszystko się wyjaśniło, a autorka nagle po raz kolejny pokazuje ci, że nie możesz niczego być pewny, nawet finału książki.

    Podsumowując - "Niechciany gość" to thriller, w którym owszem, znajdziecie kilka morderstw, jednak jest to opisane bardzo brutalnie. Jestem osobą o słabych nerwach i niektóre książki z tego gatunku są dla mnie po prostu zbyt mocne. Na szczęście autorka potrafiła znaleźć złoty środek - opisywała wszystko dokładnie, ale z umiarem.

    Akcja jest dynamiczna i pełna zakrętów, stale zmienia kierunek, a podejrzenia padają na inną osobę. Zakończenie zaskakuje kilka razy, co rzadko się zdarza. Klimat odciętego od całego świata hotelu, w którym goście są uwięzieni z mordercą i nie wiedzą, kim on jest, podziałał na moją wyobraźnię w 110%. Nie sposób nie wczuć się w tę książkę i być pełnym lęku.

    Po raz kolejny Shari Lapena zachwyciła mnie swoim stylem i pomysłem na thriller na wysokim poziomie. Nie mogłabym dać innej oceny, jak tylko cztery kostki czekolady.

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
    Premiera "Niechcianego gościa" już 20 listopada.

    Share
    Tweet
    Pin
    2 komentarze

    Quinn i Graham poznają się w okolicznościach, które z pewnością nie zapowiadają niczego dobrego. Narzeczony Quinn miesiąc przed ich ślubem zdradza ją z dziewczyną Grahama, dla której Graham zakupił już pierścionek zaręczynowy. Przyłapanie swojej drugiej połówki na zdradzie nie jest łatwym wydarzeniem, jednak Quinn i Graham są w tym razem, wzajemnie pomagają sobie przez to przejść z godnością i bez scen.

    Tak to się zaczyna. Jednak Colleen Hoover przeplata przeszłość z teraźniejszością i pokazuje nam dwie osie wydarzeń. W drugiej przestrzeni czasowej Quinn i Graham są już kilka lat po ślubie i muszą zmierzyć się z huraganem piątego stopnia - jak sami to określają. W ich małżeństwie od pewnego czasu nie dzieje się najlepiej. Problemu z płodnością Quinn stają się przeszkodą nie do przeskoczenia. Tylko dla kogo - dla niej, czy dla niego? Z dnia na dzień coraz bardziej oddalają się od siebie. Ona stroni od bliskości, aby później nie mieć nadziei na poczęcie dziecka. Nie chce tego znowu przeżywać. W rezultacie powstrzymuje się przed jakimkolwiek kontaktem fizycznym z ukochanym mężem i choć za nim tęskni, nie daje tego po sobie poznać. Bywają dni, kiedy jedynym słowem, jakie mówi w stronę Grahama jest "dobranoc". On nawet nie wie, jak rozmawiać z żoną, aby nie zadawać jej zbędnego bólu. Rezygnuje z ich małej tradycji - pytania o jej sny tuż po przebudzeniu, po tym, jak sen o dziecku sprawił, że nie mogła się pozbierać przez długie godziny. Graham przestaje walczyć o ich małżeństwo, bo nie wie już, jak ma to robić. Czy uda im się uratować miłość, która nieustannie tli się w ich sercach? Czy pragnienie dziecka jest już zbyt wielkie, by zauważyli, że jeszcze mają siebie, ale za chwile może być za późno, by naprawić wyrządzone sobie krzywdy?

    Niezależnie od tego, jak bardzo się kogoś kocha, rozmiar tej miłości jest nieistotny, jeśli na drodze staje jej niezdolność przebaczania.

    O tym, że kocham twórczość Colleen Hoover, wiecie z pewnością. To jedna z tych autorek, których opisów i recenzji książek po prostu nie czytam, sięgam po te powieści w ciemno, bo wiem, że czeka mnie niesamowita lektura. Tak było i tym razem. Po udostępnieniu przez wydawnictwo projektu okładki "Wszystkich naszych obietnic" w internecie rozpętała się burza. Czytelnicy byli oburzeni - tytuł po raz pierwszy pojawił się w języku polskim. Nawet kolorystyka okładki nie odpowiadała większości osób. Mnie jednak takie kwestie obchodzą jak zeszłoroczny śnieg - najważniejsza jest przecież treść! A w tej kwestii Hoover znowu nie zawiodła, a nawet jestem skłonna stwierdzić, iż autorka podniosła poprzeczkę jeszcze wyżej.

    To, co kocham w twórczości Hoover to jej zdolność do przekazywania emocji bohaterów czytelnikom. Za każdym razem, gdy czytam coś, co wyszło spod jej pióra, przeżywam rollercoaster uczuć. Colleen zawsze doprowadza mnie do płaczu. Poza tym jestem pełna podziwu dla opowieści, które tworzy - nie znajdziecie w nich banałów, utartych schematów. To autorka, która zachwyca perfekcyjnie budowanym klimatem, akcją, napięciem, kreacją bohaterów, przysięgam, u niej wszystko mnie zachwyca i jeszcze nigdy nie zawiodłam się na jej twórczości.

    Hoover z łatwością potrafi złamać serca czytelników, jej historie o miłości nie są łatwe, co to, to nie! Pisze o tym uczuciu w sposób barwny, sprawiając, że wszystkie opisywane uczucia czujemy namacalnie na własnej skórze. Do samego końca "Wszystkich naszych obietnic" modliłam się o szczęśliwe zakończenie dla bohaterów. Miałam łzy w oczach przez połowę książki. Autorka bez problemu potrafi dotrzeć do zakamarków mojego serca i znaleźć tam emocje, o których nie miałam pojęcia, że istnieją.

    To zabawne, że można być z kimś tak szczęśliwym i kochać go tak bardzo, że pojawia się w człowieku ukryty lęk, którego wcześniej się nie znało. Lęk przed utratą tej osoby. Lęk, że ta osoba będzie cierpieć.

    Quinn i Graham są chyba najbardziej dojrzałymi postaciami z książek Hoover, które dotychczas wyszły. Tym razem autorka postawiła na dorosłych bohaterów i problemy na ich miarę. W historii tej dwójki nic nie jest łatwe, proste i przyjemne, ale tak jak powiedziałam wcześniej - u Hoover nic nigdy takie nie jest. U niej nie ma pójścia na łatwiznę, postacie nie mają szansy na proste i wygodne życie. Colleen pokazuje życie takim, jakie jest - skomplikowanie, pełne cierpienia, ale i nadziei, że będzie lepiej. Nic nie upiększa, nic nie przerysowuje. Za to ją uwielbiam - najpierw łamie wpół serce czytelnika, potem tnie je na malutkie kawałeczki, by na koniec je podeptać. Ale ostatecznie pomaga nam pozbierać te maleńkie elementy i spoić je nadzieją, że wszystko może jeszcze dobrze się skończyć. To bolesna, ale piękna i potrzebna lekcja życia.

    Nie wiem, czy moja opinia o tej książce ma jakikolwiek sens. Przyznaję, że wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem i jednocześnie wpływem tej historii. Hoover dała mi materiał do przemyślenia, rzuciła światło na wiele ważnych kwestii, które teraz muszę na spokojnie "przetrawić". W moim odczuciu "It ends with us" było najlepszą powieścią tej autorki, ale "Wszystkie nasze obietnice" depcze jej po piętach.

    Za kolejną, bolesną lekcję życia, za łzy w oczach, za wciągnięcie mnie w psychikę Quinn i jej niezwykłą przygodę oraz późniejsze dramaty, za to wszystko daję cztery kostki czekolady autorce i wyczekuję z niecierpliwością kolejnej książki. Chyba jestem masochistką dla mojego serca. ;)

    Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.
    Premiera 14 listopada.
    Share
    Tweet
    Pin
    11 komentarze
    Nowsze Posty
    Starsze Posty

    Bookstagram

    Patronat

    Patronat

    Czekoladowa Skala

    Czekoladowa Skala

    Wybierz coś dla siebie

    • artykuł (15)
    • cytaty (23)
    • hate-love (18)
    • Kalendarze/dzienniki (4)
    • Kryminał/sensacja/thriller (38)
    • Literatura dla dzieci (2)
    • Literatura fantastyczna (37)
    • Literatura historyczna (13)
    • Literatura kobieca (195)
    • Literatura młodzieżowa (81)
    • Literatura piękna (1)
    • Literatura świąteczna (13)
    • Literatura współczesna (7)
    • Patronat (13)
    • Poezja (4)
    • Reportaż (1)
    • wywiad (4)

    Najpopularniejsze

    • Zostawiłeś mi tylko przeszłość
      (...) wiedz, że mi przykro, ale nie bądź na mnie zły, że znowu to wszystko przeżywam. Zostawiłeś mi tylko przeszłość. Tak to się wszyst...
    • Karminowe serce
      Czasami, kiedy wszystkie drogi prowadzą donikąd, ucieczka wydaje się jedynym rozwiązaniem. Brakuje słów, żeby wytłumaczyć to, co było. Br...
    • Bookstagram. Jak zacząć?
      2 października 2018 roku minął rok odkąd prowadzę bookstagrama. Zakładając konto na Instagramie, nie przypuszczałam, że osiągnie ono tak ...

    Archiwum

    • ►  2023 (8)
      • ►  marca (2)
      • ►  lutego (4)
      • ►  stycznia (2)
    • ►  2022 (42)
      • ►  listopada (4)
      • ►  października (5)
      • ►  września (3)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (5)
      • ►  czerwca (2)
      • ►  maja (4)
      • ►  marca (3)
      • ►  lutego (8)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2021 (51)
      • ►  grudnia (9)
      • ►  listopada (4)
      • ►  października (1)
      • ►  września (3)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (3)
      • ►  maja (6)
      • ►  kwietnia (3)
      • ►  marca (4)
      • ►  lutego (8)
      • ►  stycznia (5)
    • ►  2020 (71)
      • ►  grudnia (5)
      • ►  listopada (3)
      • ►  października (10)
      • ►  września (12)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (5)
      • ►  maja (2)
      • ►  kwietnia (5)
      • ►  marca (13)
      • ►  lutego (10)
      • ►  stycznia (1)
    • ►  2019 (55)
      • ►  grudnia (1)
      • ►  listopada (6)
      • ►  października (2)
      • ►  sierpnia (6)
      • ►  lipca (7)
      • ►  czerwca (4)
      • ►  maja (5)
      • ►  kwietnia (8)
      • ►  lutego (15)
      • ►  stycznia (1)
    • ▼  2018 (85)
      • ►  grudnia (4)
      • ▼  listopada (6)
        • Być może kiedyś
        • Zakochane Zakopane
        • Bez złudzeń
        • Skandal
        • Niechciany gość
        • Wszystkie nasze obietnice
      • ►  października (6)
      • ►  września (9)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (19)
      • ►  czerwca (5)
      • ►  maja (8)
      • ►  kwietnia (8)
      • ►  marca (6)
      • ►  lutego (6)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2017 (65)
      • ►  grudnia (7)
      • ►  listopada (7)
      • ►  października (4)
      • ►  września (5)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (9)
      • ►  czerwca (8)
      • ►  maja (5)
      • ►  kwietnia (4)
      • ►  marca (4)
      • ►  lutego (4)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2016 (21)
      • ►  grudnia (4)
      • ►  listopada (8)
      • ►  października (9)
    Facebook Instagram Pinterest

    Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates