Na progu zła


Fiona wraca wcześniej do domu i widzi na chodniku samochód do przeprowadzek. Nie może uwierzyć własnym oczom, ale wszystko wskazuje na to, że ktoś wprowadza się do jej mieszkania!

Okazuje się, że to dopiero początek jej problemów. A może początek był wcześniej, lecz nie zwróciła na niego uwagi? Kiedy zaczęła się ta katastrofa?

Z początku myślałam, że to historia o zaburzeniach psychicznych. Bałam się, że główna bohaterka tylko ubzdurała sobie, że to jest jej dom, później dostanie leki i wszystko dobrze się skończy. Na szczęście nie jest to tego typu thriller. "Na progu zła" liczy sobie ponad 500 stron i uwierzcie mi, to naprawdę drobiazgowo zaplanowana opowieść. Autorka spisała się na medal, szczegółowo rozpisując akcję.

Głowna bohaterka opowiada o tym, co jej się przydarzyło w formie podcastu. Po raz drugi spotykam się z tym zabiegiem w książce, a podejrzewam, że będzie to stosowane częściej. Podoba mi się ten pomysł. Fiona postanawia nagłośnić swoją historię w programie "Ofiary", przede wszystkim po to, aby ostrzec słuchaczy. Ma też nadzieję, że ktoś przypomni sobie jakiś szczegół, który poprowadzi ją do męża. Bram zaginął bez śladu. Sprzedał ich wspólny dom za dwa miliony, prawdopodobnie kupił sobie nową tożsamość, dzieci podrzucił do ich babci, a sam uciekł i nikt nie wie, gdzie może się ukrywać.

Sytuacja jednak jest jeszcze bardziej zawiła i skomplikowana niż się wydaje.

Oczywiście, kiedy poznasz moją historię, pomyślisz sobie, że mogę mieć pretensje tylko do siebie - tego samego zdania będą słuchacze. Wiem, jak to działa. Ludzie zaczną wypisywać na Twitterze, jaka jestem naiwna. Rozumiem to. Wysłuchałam wszystkich odcinków pierwszego sezonu, a sama ściągnęłam na siebie to samo. Czasem trudno odróżnić ofiarę od zwykłej idiotki.

"Na progu zła" ma dwóch narratorów - Fionę i Brama. Jak już wspomniałam wcześniej, Fi swoją historię opowiada w formie podcastu. Bram natomiast przyznaje się do prawdy, pisząc list pożegnalny, który zamierza po sobie zostawić, gdy popełni samobójstwo. Jak widzicie, jest ciekawie, a zapewniam Was, że będzie jeszcze lepiej.

Powieść Louise Candlish nie jest wymyśloną bajką, mocno odstającą od rzeczywistości. Wręcz przeciwnie - ofiarą opisanych wydarzeń może stać się każdy z nas.

Pisałam Wam ostatnio, że nie jestem fanką krwawych thrillerów. Uwielbiam za to te, w których mam do rozwiązania zagadkę i "Na progu zła" jest właśnie taką książką. Brutalnych scen tam nie znajdziecie, więc żądnych krwi czytelników ta powieść rozczaruje. Dla mnie była idealna. Wciąż jestem pod wrażeniem, jak drobiazgowo Candlish rozplanowała fabułę. Ileż tam czynników musiało wystąpić, aby doszło do przejęcia domu przez obce osoby, wydarzenia, które rozpoczyna książkę. Jak zawiła była to intryga! Jestem pełna podziwu.

(...) łatwo zapomnieć, jaka niebezpieczna pułapka może się kryć w muzyce, a tutejsze stacje radiowe są rozkochane w nostalgicznej muzyce i zawsze istnieje ryzyko, że jakaś stara piosenka ożywi wspomnienia, których nie chcesz ożywiać.

Wisienką na torcie okazało się zakończenie, którego nie można przewidzieć. Uwierzcie, próbowałam, snułam rozmaite scenariusze, ale żaden się nie sprawdził. Podczas całej lektury książki domyśliłam się tylko jednej rzeczy, więc nie można uznać "Na progu zła" za przewidywalną opowieść. Potrzebujecie jeszcze jakichś argumentów, żeby sięgnąć po tę powieść?

"Na progu zła" zdobywa cztery kostki czekolady.
Premiera książki zaplanowana jest na 15 kwietnia.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Muza.

Poniżej sprawdzisz, gdzie najtaniej kupisz "Na progu zła".

Może zainteresuje Cię również

4 komentarze

  1. Ja lubię takie thrillery z dużą ilością krwii, ale lubię też takie w które są spokojniejsze :) Chętnie przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo! To wygląda jak thriller dobry dla mnie. Też wolę takie, które mają zagadkę do rozwiązania. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. sporo osób poleca tę ksiązkę, ale ja po thrillery sięgam rzadko, więc nie sądzę, że na razie po nią sięgnę. :D

    pozdrawiam
    polecam-goodbook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się ciekawie :) Ja właśnie skończyłam "Sektę" Stelara i gorąco polecam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za aktywność na blogu. Miłego dnia. :)