Żywica


Sięgając po "Żywicę", nie spodziewałam się tak dobrej książki. Nie byłam przygotowana na to, co znalazłam w tej historii. Już pierwsze zdanie było mocne, mogło wstrząsnąć czytelnikiem. Brzmiało ono tak: "Gdy tata zabijał babcię, w białym pokoju panowała ciemność.", podzieliłam się z Wami zdjęciem tego fragmentu w relacji na Instagramie i dostałam mnóstwo wiadomości z pytaniem "Co to za książka?". Byliście zaciekawieni. Nie dziwię się. Mnie to jedno zdanie wbiło w fotel. Okazało się, że nie tylko pierwsze zdanie było mocne, ale cała powieść.

Kochana Liv,
nie wiem, czy dobrze zrobiliśmy, zgłaszając Twoją śmierć. Ale tak bardzo baliśmy się, że Cię utracimy. Zrobiliśmy Twojej babci straszną rzecz. Ale to, co chciała zrobić nam, było jeszcze gorsze.
Nie mieliśmy wyboru!
Chcę w to wierzyć.

Haarderowie żyją praktycznie na bezludnej wyspie. Do najbliższego sąsiada mają około półgodziny drogi. Nie angażują się w życie społeczności, nie mają potrzeby utrzymywania z kimkolwiek kontaktu. Z zewnątrz wyglądają po prostu na dziwaków.

W rzeczywistości życie rodziny Haarder może przerażać. Na szczęście nikt nie wie, jak wygląda ich codzienność.

Ci ludzie są zupełnie wyobcowani. Żyją samotnie, spędzają długie godziny w lesie. Ojciec uczy córkę strzelania z łuku, łowienia ryb, polowania na zające, dziewczynka ma nawet swój nóż. Choć Liv jest już w wieku szkolnym, ojciec nie ufa ludziom na tyle, by powierzyć im swoje dziecko. Wraz ze swoją małżonką uczą Liv najważniejszych rzeczy.

Kiedy babcia dziewczynki przyjeżdża na wyspę w odwiedziny, widzi, jak źle jest. Postanawia podjąć radykalne kroki, by pomóc rodzinie. Chce wysłać wnuczkę do szkoły, uratować ją przed życiem, jakie prowadzą jej rodzice. Niestety kobieta nie ma szansy zrobić tego, co planowała.

Babcia zostaje zamordowana. Następnie rodzice zgłaszają na policji informację o śmierci swojego dziecka. Teraz już nikt nie będzie wtrącał się w ich sprawy. Teraz będą mogli wieść spokojne życie. Nie będą nękani listami z prośbą o posłanie córki do szkoły. Nikt nie będzie im składał niezapowiedzianych wizyt. Nikt nie będzie probował zmienić ich stylu życia.

Wreszcie będą bezpieczni.

"Pewne rzeczy zabierają dużo czasu, bo muszą" - mówi ta pani.
Bywa, że myślę, że powinno to brzmieć: Czas zabiera nam dużo rzeczy, bo musi. Mam mnóstwo czasu, ale już niewiele rzeczy.

"Żywica" to powieść, która mną dosłownie wstrząsnęła. Przeczytałam ją w trzy godziny, nie mogłam się od niej oderwać. Czytanie o rodzinie, która żyje w ten sposób, napawało mnie strachem. Nie mogłam sobie wyobrazić, jak można tak spędzić wiele lat. 

Autorka pokazała, do czego może doprowadzić lęk o bliskich. Sama myśl o tym, że Liv ma spędzać w szkole kilka godzin, napawała jej ojca strachem. Jak bardzo musiał się bać, że postanowił upozorować jej śmierć? A to jedynie czubek góry lodowej przerażających czynów, jakich dopuścił się, aby chronić swoją rodzinę. Wiele scen sprawiało, że miałam ciarki. Chciałam zamknąć oczy i nie patrzeć na to, co wyprawiają bohaterowie "Żywicy", ale to nie jest film. Miałam chęć pominąć kilka scen, musiałam jednak dowiedzieć się, co będzie dalej i jak wychowywanie się w takich warunkach wpłynie na Liv.

Jestem pewna, że to książka, obok której nie powinno się przechodzić obojętnie. Jeśli postanowicie ją przeczytać, namiesza Wam w głowie. Sprawi, że przez najbliższe kilka dni nie będziecie myśleć o niczym innym.

Już samo miejsce akcji napawało mnie niepokojem. Wyobraźcie sobie wyspę, którą ze światem łączy jedynie mały przesmyk. Dookoła last pełne drzew, które są jedynymi towarzyszami rodziny. Dookoła domu porozstawiano liczne pułapki, aby nikt nie naruszył spokoju Haarderów.

Autorka zadbała również o szczegółowy opis postaci, dzięki czemu mogliśmy się dowiedzieć, co sprawiło, że żyli w taki, a nie inny sposób. Wiemy, skąd wziął się lęk i pragnienie chronienia rodziny za wszelką cenę. Znamy motywację bohaterów. Ane Riel świetnie się spisała, tworząc dokładny portret psychologiczny rodziny Haarder.

Wspomnę również, że w "Żywicy" nie tylko pierwsze zdanie jest "mocne". Im dalej w las, tym więcej drzew - to przysłowie idealnie tu pasuje. A zakończenie pokaże, że początek tej historii był jedynie rozgrzewką. Pisarka spisała się na medal. Poziom książki podnosił się z każdym kolejnym rozdziałem, a przecież wystartowaliśmy z bardzo wysoko zawieszonej poprzeczki.

Wciąż jestem wstrząśnięta przeczytaną historią. Nie jest to łatwa książka, przygotujcie się na to. Na samą myśl, że Liv nie znała innego życia, nie wiedziała, jak wygląda "normalność" i jak bardzo sytuacja w domu odbiega od tej "normalności", mam ciarki. Już dawno żadna książka nie wzbudziła we mnie tyle emocji i nie dała tyle materiału do przemyśleń. Ta powieść to szaleństwo. Po prostu szaleństwo. Nie spotkałam się jeszcze z czymś takim.

Gorąco polecam "Żywicę".

"Żywica" zdobywa cztery kostki czekolady.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Poniżej możesz sprawdzić, gdzie najtaniej kupisz recenzowaną książkę.

Może zainteresuje Cię również

7 komentarze

Dziękuję za aktywność na blogu. Miłego dnia. :)