Bieg do gwiazd


Niezwykle długo oczekiwałam premiery tej książki, bo chyba od wakacji (!), a dziś wreszcie przyszedł dzień, w którym mogę z Wami podzielić się wrażeniami po lekturze. Jestem zmieszana. Sama nie wiem, jak ją oceniam, dlatego przedstawię najpierw mocne strony "Biegu do gwiazd", później słabe, a na koniec dowiemy się, na ile kostek czekolady zasłużyła.

Mocne strony "Biegu do gwiazd"

1. Tytuł
Tak, tytuł. To on po części przyczynił się do tego, że zaciekawiłam się tą propozycją od Dominiki Smoleń. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będzie on nawiązywał do śmierci. To piękna metafora i po prostu celna.

2. Okładka
Choć nie do końca. Przód cieszy oko, a gwiazdy nawiązują do treści i tytułu. Tył już nie jest tak udany - tekst wygląda jakby przesunął się grafikowi, a las, który tam widzimy, nijak ma się do treści, tytułu, czy przodu okładki. Ale skoro głównie skupiamy się na przedniej stronie części, to chwalę i uznaję szatę graficzną za plus.




3. Pomysł
"Bieg do gwiazd" porusza tematykę cukrzycy. Nie przypominam sobie, abym spotkała się wcześniej z tą chorobą w książce. Do tego nie mamy tu samej cukrzycy jako takiej, a skupiamy się na wpływie choroby na życie młodej dziewczyny, która bez wsparcia rodziców, musi sobie radzić z kontrolowaniem poziomu cukru. Ada zmuszona była do zrezygnowania z wielu rzeczy z powodu cukrzycy. Brak pomocy, wiele wyrzeczeń, nagły zmian trybu życia powoduje, że dziewczyna wpada w depresję.

Ukochana babcia Ady umiera pod nieobecność wnuczki, pozostawiając jej list, w którym prosi ją, by dała sobie miesiąc prawdziwego życia. Ada ma chodzić do szkoły, bawić się, zaprzyjaźnić z kimś, po prostu żyć. A jeśli po tym czasie uzna, że wciąż chce odejść z tego świata, babcia uszanuje jej decyzję.

To brzmi ciekawie, prawda? Inaczej, niż w większości książek. To chyba największa zaleta "Biegu do gwiazd" - tematyka i oryginalność.

4. Zaskakujące zakończenie
Zakończenie opiszę zarówno w mocnych, jak i słabych stronach. Obawiam się, że musicie przeczytać tę książkę, aby dowiedzieć się w pełni, o co mi chodzi. Nie mogę Wam opowiedzieć wszystkiego, bo byłby to spoiler, a nie chcę psuć zabawy, gdybyście jednak zdecydowali się na przeczytanie "Biegu do gwiazd".

Czytając ostatnie strony czułam rozczarowanie, bo miałam już w głowie wizję zakończenia. Byłam pewna, że wiem, jak potoczą się losy głównej bohaterki, a tu bum - wszystko się odmieniło, jak za poruszeniem magicznej różdżki, pozostawiając mnie z otwartymi ustami z wrażenia... I to było pozytywne zaskoczenie. Historię tę dokończę, opisując słabe strony, bo o ile niespodzianka na końcu książki jest zaletą, to niestety jest do czego się przyczepić.

5. Na samym końcu książki znajdziemy słowniczek, wyjaśniający wiele pojęć użytych w treści "Biegu do gwiazd" związanych z cukrzycą, a mogących sprawić czytelnikom trudności ze zrozumieniem. To dobry pomysł, bo nie każdy ma tak szeroką wiedzę o tej chorobie, by zrozumieć np. pojęcie hipoglikemii.

Słabe strony "Biegu do gwiazd"

1. Treść
Już spieszę z wyjaśnieniami. Już od pierwszych stron czytelnik może poczuć się przytłoczony ilością tekstu, która na niego czeka. Wielkość opisów refleksji głównej bohaterki jest odwrotnie proporcjonalna do liczby dialogów, których jest naprawdę mało w "Biegu do gwiazd". W dodatku użyto małego fontu, co sprawiło, że moje oczy były wykończone po przeczytaniu zaledwie kilku stron. To właśnie dlatego, tak długo męczyłam się z tą książką. Mało światła między wersami (mowa o odstępach) nie ułatwia czytania.

2. Postacie
Tutaj kolejne rozczarowanie. Mam nadzieję, że to nie spoiler (będzie mowa o wydarzeniach z początku książki, więc raczej nie zdradzę Wam za wiele), Ada - główna bohaterka, wraca po długiej nieobecności do szkoły (nie będę Wam mówić, skąd wraca, przeczytacie, to się dowiecie) i już pierwszego dnia, gdy tylko idzie się na nowo zapisać na listę uczniów, podchodzi do niej szkolny przystojniak, Pan Tajemniczy, który przez lata nie odzywa się właściwie do nikogo, ale do Ady przybiegł w podskokach.

No nie.

Brzmi mało realistycznie, prawda?

3. Zakończenie
Wracając do zakończenia - ono nawet nie jest otwarte. Dla mnie, mowa o kompozycji otwartej jest wtedy, gdy mamy możliwość dowolnej interpretacji losów bohaterów. Każdy, kto przeczyta książkę, może inaczej zrozumieć jej koniec, mamy wiele możliwości. A w "Biegu do gwiazd" wygląda to tak, jakby autorka ZAPOMNIAŁA dopisać kilku ostatnich słów. My nie wiemy, co się stanie dalej. Mamy dwie opcje (chętnie powiedziałabym Wam jakie, ale to już na pewno byłby spoiler) i każda z nich jest równie prawdopodobna. Zdecydowanie brakuje mi tam zamknięcia akcji.

4. Materiały promocyjne
Nie wiem, czy wiecie, ale jestem w czwartej klasie organizacji reklamy, dlatego tematyka promocji i reklamowania nie ma przede mną żadnych tajemnic. Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy otrzymałam materiały promocyjne "Biegu do gwiazd", na którym widnieje napis "Najlepsza książka tego roku". Jak można napisać coś takiego w lutym?

Już w pierwszym roku nauki na moim kierunku dowiedziałam się, czegoś, co dla mnie było oczywiste - nie używamy określeń w stopniu najwyższym. Najlepszy, najnowszy, najwspanialszy - tego typu wyrazy jedynie irytują odbiorów, a niepoparte jakimikolwiek dowodami czy argumentami, sprawiają, że to brzmi po prostu śmiesznie.

W 2018 roku pojawi się jeszcze mnóstwo książek i niejedna z pewnością zaskoczy czytelników. Nazywanie "Biegu do gwiazd" już w lutym takim tytułem jest dla mnie zupełnie nieuzasadnione.



Jak widzicie, ocenienie "Biegu do gwiazd" nie jest takie łatwe, jak mi się wydawało. Dobry pomysł, ale kiepska realizacja, tak w skrócie podsumowałabym tę książkę. Nie jest tak źle, abym dała tylko jedną kostkę czekolady. Ale nie jest też tak dobrze, bym mogła nagrodzić autorkę trzema cząstkami. Ku mojemu zaskoczeniu powieść ta zbiera mnóstwo pozytywnych opinii. Niestety, gusta są różne, a ja chcę być szczera i podzielić się z Wami moimi prawdziwymi odczuciami. Może część z Was zarzuci mi, że nie powinnam oceniać niczego poza fabułą, ale na ogólne wrażenie, jakie wywiera na mnie jakakolwiek książka, składa się o wiele więcej niż jej treść. Dwie kostki czekolady wędrują do "Biegu do gwiazd".




A teraz koniecznie zdradźcie mi, czy planujecie przeczytać tę książkę i czy jesteście do niej nastawieni bardziej pozytywnie, czy negatywnie.


Może zainteresuje Cię również

4 komentarze

  1. Nie słyszałam o tej książce. Po przeczytaniu opisu myślę, że to nie dla mnie.

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
    Kasia
    http://simplyeverythingpl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja w swojej recenzji poza fabułą pisałam też o warsztacie i stylu, bo to razem złożyło się na końcową ocenę. jestem wyczulona na błędy i to może dlatego ;) recenzja na blogu pojawi się jutro :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam się bezwzględnie brać za czytanie tej książki, ale teraz mam mieszane uczucia...wydaje się ona jakaś depresyjna, a niekoniecznie takich książek teraz szukam...no i jeszcze ta reklama, że to najlepsza książka roku... Ale nie będę jej mówić definitywnie nie. ;) Świetna i rzetelna recenzja tak w ogóle! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytana :) W sumie nie zwróciłam uwagi na ilość dialogów w tej książce. Dla mnie było wszystkiego w sam raz i bardzo miło ją wspominam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za aktywność na blogu. Miłego dnia. :)