Ballada o miłości

 
Ballada o miłości - Lucinda Riley - Recenzja


Chociaż Lucinda Riley zmarła w 2021 roku, to wydawnictwo zaskoczyło nas jej nową książką. Jak to możliwe? „Ballada o miłości” została wydana w 1997 roku, jeszcze pod nazwiskiem Edmonds, nie Riley.  Przeredagował ją syn Lucindy, Harry Whittaker, którego poznaliśmy dzięki jego pracy przy ostatniej części serii „Siedem sióstr”.

„Ballada o miłości” rozpoczyna się od sceny w celi więziennej. Nie wiemy, kim jest kobieta, która spędziła niespełna 20 lat w więzieniu. Nie wiemy, dlaczego tam trafiła. Ale wiemy, że w najbliższych dniach zostanie zwolniona warunkowo i chce walczyć o sprawiedliwość.

Akcja rozgrywa się w latach 1964-1987. Poznajemy historię tworzenia się kultowego zespołu The Fishermen. Najpierw trafiamy do Ballymore - smaganego wiatrem miasteczka na wybrzeżu Irlandii. Następnie przenosimy się do londyńskiej metropolii, by później już podróżować po Stanach Zjednoczonych z zespołem.

Czytałam wszystkie wydane w Polsce książki Lucindy Riley. Ta historia wydaje mi się najbardziej młodzieżowa. Uważam, że ma największy potencjał dotarcia do młodych osób. Dotychczas twórczość Lucindy kojarzyła się z mamami i babciami, i choć zawsze uważałam, że to książki dla każdego pokolenia, to „Ballada o miłości” może skraść serca również córkom. Klimatem przypomina nieco „Daisy Jones nad The Six”, ponieważ poznajemy kulisy tworzenia, trwania oraz upadku kultowego zespołu, a historia tworzy się na oczach czytelników.

Czytałam wiele książek, które łączą dwie osie czasowe - przeszłość i teraźniejszość. Ale to właśnie Lucinda tworzy najbardziej skomplikowane, wielowątkowe opowieści, na których rozwiązanie nie możemy się doczekać, a jednocześnie nie chcemy się rozstawać z ich bohaterami.

Książki Lucindy to zawsze dobry wybór. Przekonajcie się sami, sięgając po jednotomową powieść - „Ballada o miłości”.



Może zainteresuje Cię również

0 komentarze

Dziękuję za aktywność na blogu. Miłego dnia. :)