Obsługiwane przez usługę Blogger.
  • STRONA GŁÓWNA
  • O AUTORCE
  • SPIS RECENZJI
  • WSPÓŁPRACA
  • MÓJ BOOKSTAGRAM
  • PATRONATY
  • ARTYKUŁY
    • Wizyta w studio Harry'ego Pottera
    • Co podarować książkoholikowi na święta?
    • Bookstagram - jak zacząć?
    • 21 ulubionych książek na 21 urodziny
    • Podróż z książką
    • Czytelnicy polecają świąteczne książki
    • Blogerzy polecają świąteczne książki
    • Jak poradzić sobie z lekturami szkolnymi?
    • Co blog zmienił w moim życiu?
    • O BOOKSTAGRAMIE
    • CYTATY
    Facebook Instagram Pinterest

    Książki Dobre Jak Czekolada | blog z recenzjami książek

     
    Zaginiona Siostra Lucinda Riley Siedem Sióstr recenzja

    Wszyscy myśleliśmy, że to już ostatni tom serii "Siedem Sióstr". Sama Lucinda Riley, tak planowała. Rzeczywistość zaskoczyła i ją, ponieważ opisywana historia znacznie się rozrosła. Okazało się, że opowiedzenie jednocześnie losów Merope oraz Pa Salta, jest niemożliwe. W ten sposób "Zaginiona Siostra" stała się przedostatnim tomem, a finał serii, książka poświęcona Pa Saltowi ("Atlas. Historia Pa Salta"), ukaże się już w przyszłym roku.

    Informacja pochodzi z tego filmiku.

    I tak jak Lucinda mówi podczas tego nagrania - "Zaginiona Siostra" nie wyjaśnia jeszcze właściwie niczego. Udziela nam jedynie odpowiedzi na pytanie, kim jest Zaginiona Siostra. Pozostałe kwestie wciąż są owiane tajemnicą i pozostaną takie przez kolejny rok.

    Lucinda Riley uczy nas cierpliwości. ;)

    Edit: (13.06.2021)
    11 czerwca 2021 roku po kilku latach walki z chorobą, Lucinda Riley zmarła. W związku z tym trudno powiedzieć, co z ósmym tomem "Siedmiu Sióstr". Być może Lucinda zdążyła go napisać, może chociaż powstał szkic, który za kilka lat jej syn ukończy i opublikuje. Jak na razie możemy jedynie gdybać.


    Edit: (18.06.2021)
    Wczoraj na Facebooku Wydawnictwa Albatros pojawiła się informacja, że w ciągu miesiąca dowiemy się, czy zostanie wydany ósmy tom "Siedmiu Sióstr". Poniżej treść posta.

    "Z pewnością zastanawiacie się, jakie będą dalsze losy sagi „Siedem Sióstr” i czy zapowiadany na jesień przyszłego roku tom „Atlas: historia Pa Salta” ukaże się zgodnie z planem. 

    Prosimy Was jeszcze o chwilę cierpliwości − obiecujemy, że wszystko wyjaśni się w przeciągu miesiąca. Jak tylko uzyskamy pewne informacje w tej sprawie, natychmiast je Wam przekażemy.😊"

    Edit: (08.07.2021)
    Dzisiaj Wydawnictwo Albatros poinformowało, że premiera ósmego tomu "Siedmiu Sióstr" zaplanowana jest na wiosnę 2023 roku. Książka zostanie dokończona przez syna Lucindy Riley.

    Poniżej treść posta Wydawnictwa Albatros.

    "Drodzy czytelnicy,

    chcieliśmy się z Wami podzielić specjalnym oświadczeniem, przygotowanym przez rodzinę Lucindy Riley:

    Krótko przed publikacją „Zaginionej siostry” Lucinda zapowiedziała ósmą i ostatnią powieść z cyklu „Siedem sióstr”, obiecując czytelnikom, że wreszcie wyjaśni się, kim jest Pa Salt.

    Przed śmiercią Lucinda zdołała napisać kilka kluczowych rozdziałów nowej powieści i stworzyła szczegółową koncepcję całości. Wyraziła też życzenie, by jej najstarszy syn Harry ukończył pracę nad ostatnim tomem serii, gdyby zdarzyło się najgorsze.

    Dziś możemy oficjalnie potwierdzić, że powieść „Atlas. Historia Pa Salta”, której współautorem będzie Harry Whittaker, będzie miała światową premierę wiosną 2023 roku.

    Lucinda i Harry pracowali też wspólnie nad serią książek dla najmłodszych czytelników zatytułowaną „The Guardian Angels”.

    "Mama powierzyła mi serię „Siedem sióstr” i wszystkie związane z nią sekrety, a ja zamierzam dotrzymać danej jej obietnicy i podzielić się nimi z jej wiernymi czytelnikami. Bądźcie spokojni, wiosną 2023 roku, cały świat dowie się, kim był Pa Salt i dlaczego adoptował siostry" – napisał Harry.

    Bardzo chcieliśmy podziękować wszystkim za wiele ciepłych słów, które od Was otrzymaliśmy oraz za to że daliście nam czas na pogodzenie się z tak bolesną stratą."


    Przechodząc już do "Zaginionej Siostry" - w tej części siostry podążają za wskazówką pozostawioną przez prawnika, mając nadzieję, że uda im się dowiedzieć, kto jest siódmą z sióstr, której Pa Saltowi nigdy nie udało się odnaleźć. W poszukiwania są zaangażowane wszystkie siostry. Najpierw Cece z Australii wyrusza do Nowej Zelandii. Później Elektra leci do Toronto, a następnie... Nie będę Wam nic więcej zdradzać. Wiedzcie jedynie, że jest to naprawdę emocjonująca przygoda, siostry po całym świecie szukają jednej z nich, mając za dowód jedynie zdjęcie pierścionka. Czasu jest niewiele, ponieważ wielkimi krokami zbliża się rejs upamiętniający Pa Salta, w rocznicę jego śmieci. A siostry chciałyby, aby w tym dniu, były wszystkie z siedmiu sióstr.

    Czy uda im się spełnić to marzenie? Czy zdążą odnaleźć Zaginioną Siostrę?

    W tym tomie, jak już wspomniałam, akcja rozgrywa się na kilku kontynentach ze względu na akcję poszukiwawczą. Jednak główne wydarzenia rozgrywają się w Irlandii. Przyznam Wam, że Hiszpania i Irlandia to moje priorytety na liście krajów do zwiedzenia, dlatego cieszyłam się, kiedy zobaczyłam, że to właśnie do jednego z tych państw zabiera nas Lucinda.

    Dzieje się dużo, pojawiają się nowe postacie,  na jaw wychodzą kolejne tajemnice. Miałam wrażenie, że po lekturze siódmego tomu wiem mniej niż wcześniej. Lucinda pozostawiła mnie z ogromem pytań i okazuje się, że ma tak zostać jeszcze przez rok!

    Uwielbiam tę serię za łączenie przeszłości z teraźniejszością. Cenię Lucindę za to, że przekazuje historię w tak ciekawy sposób. Tym razem dowiadujemy się, jak trudna była droga Irlandczyków do powstania republiki. W podręcznikach historia ta by nas zanudziła, a tutaj? Jest fascynująca!

    "Zaginiona Siostra" zdobywa cztery kostki czekolady.


    Zainteresowani tą serią? Przeczytaj więcej o poprzednich tomach:
    "Siedem sióstr" (tom 1)
    "Siostra burzy" (tom 2)
    "Siostra cienia" (tom 3)
    "Siostra perły" (tom 4)
    "Siostra księżyca" (tom 5)
    "Siostra słońca" (tom 6)
    "Zaginiona siostra" (tom 7)
    "Atlas. Historia Pa Salta" (tom 8) - premiera zaplanowana jest na wiosnę 2023 roku.

    Poniżej sprawdzisz, gdzie w najlepszej cenie kupisz "Zaginioną Siostrę".

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
    Share
    Tweet
    Pin
    8 komentarze

     

    Lucinda Riley "Dziewczyna z Neapolu"

    Od pierwszego spotkania z twórczością Lucindy Riley, jestem jej wierną fanką i niecierpliwie wyczekuję kolejnych jej książek. Przeczytałam wszystkie i wciąż mi mało. W powieściach Lucindy Riley można zauważyć pewien schemat, który stał się jej znakiem charakterystycznym. Jest to oczywiście silny wpływ przeszłości na teraźniejszość. U Lucindy bohaterowie odkrywają losy swoich przodków, które oddziałują na ich życie jeszcze wiele lat później. Co więcej - postacie te zabierają nas w podróż nie tylko po świecie, ale i w czasie. Często cofamy się o wiele lat do najdalszych zakątków, aby poznać wyjątkowe historie. Wszystko to jest niezwykle fascynujące i sprawia, że książki tej irlandzkiej pisarki sprzedają się jak świeże bułeczki.

    Sięgając po "Dziewczynę z Neapolu" można bardzo się zdziwić, ponieważ zupełnie nie przypomina wcześniejszych powieści Lucindy. Pierwsza różnica jest taka, że "Dziewczyna z Neapolu" jest jedną spójną historią i nie jest przeplatana opowieściami o życiu przodków głównej bohaterki. U Lucindy zazwyczaj mamy dwie główne postacie, dwie linie czasu, dwie narracje.

    Tym razem jest inaczej. Poznajemy Rossanę, która opowiada w liście swojemu synowi historię jej miłości. Wszystko zaczęło się, kiedy Rossana miała jedenaście lat i podczas skromnego przyjęcia została odkryta przez znajomego śpiewaka operowego. Polecił on rodzinie zapisać Rossanę na lekcje śpiewu, aby szlifować jej niezwykły talent. Dziewczynka zauroczona młodym mężczyzną jeszcze tego samego dnia postanawiła, że kiedyś zostanie on jej mężem.

    Choć w rodzinie się nie przelewa, starszy brat przeznaczył swoje oszczędności na lekcje dla Rossany i w ten sposób w ukryciu przed rodzicami, dziewczynka rozpoczęła naukę śpiewu.

    Jednego nauczyłam się o życiu: nie jest próbą generalną.

    Najważniejsze jest to, że w "Dziewczynie z Neapolu" Lucinda zrezygnowała z równoległej opowieści o losach innej postaci z przeszłości, co przecież jest jej wizytówką. Było to dla mnie zaskoczeniem i przyznam szczerze, że brakowało mi tych przeskoków w czasie, którymi Lucinda potrafiła namieszać czytelnikowi w głowie.

    Lucinda Riley w najnowszej książce pokazuje nam Neapol, Londyn, Paryż i Nowy Jork, ale odniosłam wrażenie, że miejsca te nie grają aż takiej roli, jak w poprzednich książkach Lucindy. Tam były ważnym elementem fabuły, prowadziły do odkryć losów przodków, tutaj są zaledwie tłem.

    Oczywiście mimo zmian, jakie zafundowała nam Riley, jestem oczarowana tą powieścią i spędziłam cały dzień przyklejona do książki, aby poznać zakończenie. Jednocześnie muszę przyznać, że była to moim zdaniem najsłabsza książka Lucindy. Kilka wątków było łatwych do przewidzenia, mimo że dotychczas Riley słynęła z zaskakiwania czytelników niespodziewanymi zwrotami akcji.

    W odbiorze tej książki przeszkadzał mi fakt, że nie polubiłam głównej postaci męskiej. Ale jak to ja, zafascynowana byłam postaciami drugoplanowymi - szczególnie zaciekawiła mnie historia Abi i Luki, mężczyzny, który poczuł powołanie, a kobieta stała się dla niego próbą od Boga.

    Z pewnością "Dziewczyna z Neapolu" jest książką, z którą spędzicie kilka miłych wieczorów i polecam ją, ale fani twórczości Riley mogą być nieco zawiedzeni.

    "Dziewczyna z Neapolu" zdobywa cztery kostki czekolady.

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
    Poniżej sprawdzisz, gdzie kupisz recenzowaną książkę w najlepszej cenie.
    Share
    Tweet
    Pin
    3 komentarze

    "Siostra słońca" to szósty tom serii "Siedem sióstr". Pojawiały się głosy, że książki można czytać w dowolnej kolejności, ponieważ wszystkie zaczynają się od tego samego momentu, ale opisują przygody innej z sióstr, ja się z tym nie zgadzam. Możecie sobie sporo "zaspoilerować", jeśli pomieszacie kolejność.

    Tym razem poznajemy bliżej Elektrę, najmłodszą z sióstr. Przyznam szczerze, że obawiałam się spotkania z tą bohaterką. Już w poprzednich tomach, pojawiając się w tle wydarzeń, dała się poznać jako wybuchowa, nieco egoistyczna postać. Bałam się, że nie polubię się z Elektrą, co odbierze mi radość czytania. Na szczęście tak nie było.


    Kiedy poznałam historię tej bohaterki, lepiej ją zrozumiałam. Dowiedziałam się, co motywowało jej dotychczasowe zachowanie. To rzuciło światło na tę postać. Na szczęście Elektry nie da się nie lubić. Owszem, ma wybuchowy charakter, ale kto by nie miał, jeśli wychowywałby się jako najmłodsza z sześciu sióstr. Od dzieciństwa musiała walczyć o uwagę.


    – Jak to jest, że niby mam wszystko, a czuję się tak, jakbym nie miała nic? – spytałam gór.

    Zeskakując z półki, uświadomiłam sobie, że potrzebuję prawdziwego życia i... trochę miłości. Ale gdzie mam tego szukać, to chyba tylko Pan Bóg wie... no, może jeszcze Pa Salt, tam w niebie.

    Wydaje mi się, że tom szósty jest najtrudniejszy. Elektra jest światowej sławy modelką. Swoje cierpienie tuszuje alkoholem i narkotykami. Jest uzależniona i powoli sięga dna. Śmierć ojca pogorszyła jej stan psychiczny. Do tego rzucił ją mężczyzna, którego kochała. Jest źle. Czy Elektra w porę otrzyma pomoc? I najważniejsze: czy ją przyjmie? A może pozwoli sobie stoczyć się na samo dno?

      W tej książce Lucinda Riley poruszyła kilka trudnych tematów. Mówiłam już o uzależnieniach od narkotyków i alkoholu. Mocno wybrzmiewa również wątek rasizmu. Jesteśmy świadkami walki o równe prawa dla osób czarnoskórych. Pojawiają się również dobrze znane nam osoby – Martin Luther King oraz Barack Obama.

    Tym razem autorka zabiera nas w podróż do... Afryki! Wraz z wyjątkowymi bohaterami zwiedzamy to wyjątkowe miejsce i uczymy się, że ten kontynent rządzi się swoimi prawami.

    Zauroczyły mnie barwne opisy bohaterów. Dawno nie widziałam takiej feerii postaci. Ich charaktery są tak szczegółowo opisane, że odniosłam wrażenie, że ja po prostu znam tych ludzi. Charyzmatyczne, pełne pasji, ambicji kobiety i nieco tajemniczy, trochę skryci mężczyźni. Każda z pojawiających się w "Siostrze słońca" osób jest wyjątkowa i nie mówię tego na wyrost.


    Kochanie, "kiedyś" nie istnieje. Jedyny czas, jaki mamy to teraz, w tej minucie, a może ułamku sekundy...


    Jeśli znacie twórczość Lucindy, wiecie czego się spodziewać. Połączenie przeszłości i teraźniejszości. Akcja dzieje się w dwóch płaszczyznach czasowych. Wraz z bohaterami podróżujemy nie tylko w czasie, ale i po świecie. Jak mówiłam, w tym tomie akcja rozgrywa się w Kenii, ale również w Nowym Jorku oraz Anglii.


    Chociaż najbardziej polubiłam się z Mają i Ally, to historia Elektry bardzo mi się podobała. Nie wiem, czy zauroczyła mnie afrykańska egzotyka, czy też nieco wycofane męskie postacie a może właśnie silne charaktery kobiet. Pewnie zadziałało wszystko po trochu. Efekt finalny jest fenomenalny. Od książki trudno się oderwać. A zakończenie? Cóż. Powiem tyle, że nienawidzę czekania na kolejny tom. W ostatniej części będzie się działo, oj będzie.


    "Siostra słońca" zdobywa cztery kostki czekolady.

    Zainteresowani tą serią? Przeczytaj więcej o poprzednich tomach:
    "Siedem sióstr" (tom 1)
    "Siostra burzy" (tom 2)
    "Siostra cienia" (tom 3)
    "Siostra perły" (tom 4)
    "Siostra księżyca" (tom 5)
    "Siostra słońca" (tom 6)
    Teraz czekamy na ostatni, siódmy tom. :)

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
    Poniżej sprawdzisz, gdzie najtaniej kupisz "Siostrę słońca".
    Share
    Tweet
    Pin
    6 komentarze

    Długo wyczekiwałam kolejnej książki Lucindy Riley. Moi stali czytelnicy wiedzą, że jestem miłośniczką twórczości tej autorki. I tym razem Riley nie zawiodła mnie.

    "Pokój motyli" opowiada historię życia siedemdziesięcioletniej Posy. Zaczynając od lat 40 i czasów drugiej wojny światowej, przemieszczamy się w czasie i poznajemy kluczowe momenty, które wywarły piętno na naszej bohaterce.

    Akcja toczy się głównie wokół Domu Admirała w Suffolk, który mając 300 lat, jest świadkiem wielu emocjonujących wydarzeń i skrywa liczne tajemnice. A czytelnik rozdział po rozdziale odkrywa te sekrety.

    Pamiętaj kochanie, że coś, co jednemu wydaje się śmieciem, dla kogoś innego może być cenne jak złoto. Możliwe, że my wszyscy jesteśmy takimi poszukiwaczami (...) Nie dajemy za wygraną, stale mamy nadzieję, że odnajdziemy ten wymykający się, ukryty skarb, który wzbogaci nasze życie, a kiedy odkrywamy czajnik zamiast mieniącego się klejnotu, musimy szukać dalej.

    Znając twórczość Riley, wiemy, czego możemy się spodziewać. Po pierwsze - barwnych postaci. Poznajemy nie tylko Posy, ale wszystkie osoby, które odegrały ważną rolę w jej życiu. Zagłębiamy się w trudności i problemu, jakie przez lata dotykały główną bohaterkę i całą jej rodzinę.

    Po drugie - opisy niezwykłych miejsc. Riley jest specjalistką od tworzenia wyjątkowego klimatu, a to wszystko dzięki szczegółowym opisom budynków, przestrzeni, ubrań, zwyczajów. Autorka sprawia, że w naszej wyobraźni powstaje dokładna wizja miejsca rozgrywanej akcji.

    Po trzecie - przemycanie wiedzy historycznej. Uwielbiam sposób, w jaki Lucinda łączy przeszłość z teraźniejszością, fikcję z rzeczywistością. Fabuła obejmuje czasy wojny, a dzięki pisarce z przyjemnością chłoniemy każdą informację o historii.

    Po czwarte - niezwykłe wątki. Autorka ma ogromny talent i wydaje się, że z łatwością przychodzi jej wymyślanie przygód naszych bohaterów, a są one naprawdę zaskakujące.

    To wszystko sprawia, że czytając książki Lucindy Riley, nie można się nudzić.

    Czym różni się "Pokój motyli" od pozostałych tytułów Riley? Odnoszę wrażenie, że tym razem autorka bardziej skupiła się na jednej postaci, a mniej na jej przodkach. Zazwyczaj u Lucindy poznajemy historię głównej bohaterki, a także jej matki, babki, prababki, praprababki... W "Pokoju motyli" nie sięgamy aż tak daleko przeszłość, bo mamy okazję spotkać jedynie babkę Posy, a akcja nie cofa się dalej niż do 1943 roku.

    "Pokój motyli" obraca się wokół tematyki związanej z botaniką. Dzięki postaci Posy zgłębiamy tajemnice przyrody. Wraz z nią i jej ojcem badamy gatunki motyli, a później jesteśmy świadkami pracy naukowej Posy.

    Mam nadzieję, że nie muszę dłużej namawiać do zapoznania się z twórczością Lucindy Riley. Niecierpliwie wyczekuję premiery każdej kolejnej jej książki, zastanawiając się, gdzie tym razem ta zdolna pisarka nas zabierze i co postanowi nam opowiedzieć.

    "Pokój motyli" zdobywa cztery kostki czekolady.

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

    Premiera książki zaplanowana jest na 13 listopada.
    Share
    Tweet
    Pin
    7 komentarze

    "Sekret Heleny" to już kolejna książka Lucindy Riley, jaką miałam okazję przeczytać. Tym razem autorka zabiera nas na wakacje na Cypr. Helena wraz ze swoimi dziećmi przylatuje na wyspę, by odświeżyć nieco dom, który otrzymała w spadku po chrzestnym, a w którym spędziła w młodości niezapomniane lato. Helena musi się spieszyć z odnowieniem pięknej Pandory — bo takie imię nosiła zaniedbana willa, jej mąż oraz najmłodsze dziecko miało dołączyć do nich już za kilka dni, a zaraz potem, Pandora miała wypełnić wesoła gromadka jej przyjaciół.

    W tym małym i pospiesznym remoncie pomaga jej niewidziany od lat przyjaciel — Alexis, Cypryjczyk, z którym przeżyła tutaj piękne chwile lata temu.

    Syn Heleny, Alex, obiecuje sobie, że tego lata  wyciągnie od matki prawdę i dowie się, kim jest jego biologiczny ojciec. Do tej pory jego rodzicielka była bardzo skryta w tej kwestii i nie chciała nic powiedzieć synowi. Trzynastolatek jednak jest gotowy, by poznać swoją historię, a gdy zauważa zakochane spojrzenie Alexis, który obdarowuje Helenę, Alex obawia się, że już wszystko jest jasne. Zbieżność imion nie może być przypadkowa.

    Wszystko wskazuje na to, że to lato będzie przełomowe, a Helena, wracając do Pandory, otworzyła mitologiczną puszkę Pandory, a wszystkie skrywane przez nią sekrety wyjdą na jaw po tylu latach. Jak wpłynie to na dotychczasowe stabilne życie jej rodziny?

    Zastanawiam się, dlaczego ludzie nienawidzą pojawiającej się na ich ciele mapy życia, podczas gdy drzewa, takie jak to, albo spłowiałe obrazy, albo niemal niezamieszkane budynki są sławione właśnie z powodu starości.

    Lucinda Riley nie zaskakuje niczym nowatorskim, nie zmienia nagle struktury swoich książek, do której przyzwyczaiła swoich czytelników. Jak dotychczas najpierw czeka nas wprowadzenie do danej historii, w której przeszłość ma ogromny wpływ na teraźniejszość, a następnie wraz z bohaterami odkrywamy to, co działo się dawniej. W "Sekrecie Heleny" akcja rozgrywa się w 2019 oraz 2006 roku na Cyprze, a następnie Riley zabiera nas do Wilna, jednak nie w tak odległe czasy, jak zazwyczaj. Teraz przeszłość, którą poznajemy, jest dość bliska nam, bo opisywane tajemnice wydarzyły się w latach 90. ubiegłego wieku. Na tle poprzednich książek Lucindy Riley jest to właściwie jedyna cecha, która nieco odróżnia "Sekret Heleny" od innych powieści autorki.

    Biorąc pod uwagę fakt, że akcja głównie rozgrywa się w wakacyjne miesiące na pięknym Cyprze, gdzie nasi bohaterowie poza odkrywaniem przeszłości spędzają czas, kąpiąc się w basenie czy leniuchując na plaży, możemy stwierdzić, że jest to lektura idealna na lato.

    (...) czego nauczyłem się w te wakacje?
    Że są różne rodzaje miłości i że miłość zjawia się w różnej formie i postaci.

    Można na nią zasłużyć, ale nie można za nią zapłacić.
    Można ją dać, ale nigdy nie można jej kupić.
    I kiedy jest prawdziwa, nic jej nie pokona.
    Taka jest miłość.

    Jeśli znacie twórczość Lucindy Riley, wiecie czego się spodziewać — wielowarstwowej historii, rodziny z nieco zaplątanym drzewem genealogicznym, tajemnic i sekretów, co łączy się w naprawdę interesującą fabułę. Ja jestem ogromną fanką tej autorki i każda jej historia przenosi mnie do innego miejsca, uwielbiam to podróżowanie właśnie dzięki powieściom Riley.

    Jako ciekawostkę dodam, że "Sekret Heleny" powstał po tym, jak Lucinda spędziła wakacje nie gdzie indziej jak na Cyprze wraz ze swoją rodziną. Było to dziesięć lat temu. Długi czas zarys historii leżał na dnie szuflady, ale na szczęście Riley postanowiła do niego wrócić.

    "Sekret Heleny" tak jak powiedziałam, polecam szczególnie na lato, ale będzie to dobra lektura w jakimkolwiek terminie, ponieważ twórczość Lucindy Riley cechuje wyjątkowo plastyczne pióro. Nie nudzi nas opisami, a mimo to dobrze wiemy, jak wygląda miejsce akcji i wręcz czujemy jego klimat. Z każdą kolejną książką moja miłość do twórczości Riley rośnie.

    — Często myślę, że życie jest jak podróż koleją — powiedziała nagle mama.
    — Pod jakim względem?
    — Cóż, telepiemy się ku przyszłości i w trakcie tej podróży bywają chwile, kiedy pociąg zatrzymuje się na ładnej stacji. Wolno nam wysiąść i zamówić filiżankę herbaty. (...) I siedzimy tam przez jakiś czas, popijając herbatę, patrząc na malowniczy widok, czując spokój i zadowolenie. Myślę, że są to chwile, które większość istot ludzkich opisałaby jako szczęśliwe. Oczywiście później trzeba wrócić do pociągu i kontynuować podróż, ale nigdy nie zapomina się tych chwil szczęścia, Alexie. I to właśnie one dają nam siłę, żeby stawić czoło przyszłości: wierzymy, że znów nadejdą. I oczywiście nadchodzą.


    "Sekret Heleny" zdobywa cztery kostki czekolady.
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
    Share
    Tweet
    Pin
    5 komentarze

    Czas na piąty już tom niezwykłych przygód siedmiu sióstr. Tym razem poznajemy bliżej Tiggy, miłośniczkę flory i fauny. Dziewczynę o wspaniałym sercu, łagodności, delikatności. Tiggy nie spotkasz na dyskotece czy w barze. Ta dwudziestosześciolatka spędza czas ze zwierzętami, kocha je, a one odwdzięczają jej się za jej czułą opiekę.

    Tak jak było to w przypadku starszych sióstr Tiggy, dziewczyna nie może poradzić sobie ze stratą ojca. Ciągle ma przeczucie, że jej tata żyje. Czuje jego obecność, co nie pomaga jej w zaakceptowaniu myśli o jego odejściu. List, w którym Pa Salt zdradził jej, skąd pochodzi, czytała już wiele razy. Nie ma jednak na tyle odwagi, by odwiedzić odległą Hiszpanię. To jednak wkrótce ma się zmienić.

    Dziewczyna rozpoczyna pracę w Szkocji, gdzie zajmuje się zwierzętami. Poznaje właścicieli posiadłości i mieszkańców okolicy. Kiedy zostaje przedstawiona Chilly'emu, "widzącemu", ten mówi Tiggi, że wiedział, że przybędzie, a teraz za jego sprawą wróci do domu, tam, gdzie jej miejsce.

    Tiggy polubiła Chilliego i zaczęła spędzać z nim więcej czasu, a on w zamian zdradził jej historię jej rodziny.

    Życie Tiggy zaczyna się coraz bardziej komplikować. Dotychczas zajmowała się jedynie zwierzętami. Teraz ma na głowie także jednego z bogaczy, który bardzo chce spędzać z nią czas i nie przyjmuje odmowy. Do tego dochodzi zazdrość żony właściciela domu oraz kiepska sytuacja finansowa posiadłości. Kiedy dochodzi do próby postrzału, dziewczyna ma dość. Ucieka ze Szkocji i wyrusza do Hiszpanii, by odciąć się od trudnej sytuacji, ale i odnaleźć swoje korzenie.

    Większość dzieci ma ten luksus, że ich przeszłość jest nierozłącznie związana z czasem teraźniejszym i przyszłością – zostały wychowane w środowisku, które znają i rozumieją. Ja miałam wrażenie, że przechodzę błyskawiczny kurs swojego dziedzictwa, które było kompletnym przeciwieństwem tego, w czym dorastałam, od kiedy zabrał mnie stąd Pa Salt. Musiałam jakoś poskładać razem te dwie Tiggy i wiedziałam, że to trochę potrwa. Po pierwsze, trzeba było pogodzić się z tą nową Tiggy, którą odkrywałam.

    W ten sposób my również poznajemy historię Sacromonte oraz mieszkających tam Cyganów, którzy zabawą umilali sobie życie. Widzimy narodziny gwiazdy flamenco, trudy życia, wojnę domową w Hiszpanii, mnóstwo niesprawiedliwości losu. Jesteśmy świadkami trudnych decyzji, wielkich wyzwań, chwil pełnych łez rozpaczy, ale i szczęścia.

    Jak to wszystko wpłynie na Tiggy? Czy historia jej przodków rozjaśni, czy też skomplikuje jej sytuację życiową? Czy to możliwe, by dziewczyna została obdarzona niezwykłym darem tak jak widzący Chilly?

    Tym razem czegoś mi zabrakło. Oczywiście, byłam zafascynowana losami Tiggy, a także jej krewnych, ale nie porwała mnie ich opowieść. Brakowało mi miłości, która w tej części serii nie ma łatwo. Nie jest głównym wątkiem, a bohaterowie nie są wylewni w swoich uczuciach.

    Uwielbiam, kiedy autorka zapoznaje nas z dawnymi dziejami, zaciekawia nas historią. Sprawnie przeplata postacie realistyczne z fantastycznymi, operuje fikcją i faktami historycznymi, tworząc niezwykle fascynującą opowieść. A tym razem do tej mieszanki dochodzi jeszcze baśń. Magiczne moce bohaterów, ich widzenie, uzdrawiające dłonie, zdolności zielarskie, mogą przypominać czytelnikowi książki fantastyczne. Lucinda Riley bawi się gatunkami, by na końcu uzyskać niesamowity efekt.

    Przyznaję cztery kostki czekolady, bo jak zawsze byłam zachwycona, mimo że tym razem romantyczna część nie odczuła mały niedosyt.

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

    Share
    Tweet
    Pin
    4 komentarze

    Nad książkami Lucindy Riley rozpływałam się już wielokrotnie: czy to przy okazji serii "Siedem Sióstr" ("Siostra burzy", "Siostra cienia", "Siostra perły") czy też w okresie świątecznym, kiedy to przeczytałam "Drzewo anioła". Śmiało mogę powiedzieć, że Lucinda Riley jest jedną z moich ulubionych autorek. Owszem, nie przeczytałam jeszcze jej wszystkich książek, ale mam to w planach. A dziś mam zamiar zachęcić Was do zapoznania się z kolejną wspaniałą historią od tej autorki.

    "Dziewczyna na klifie" tak jak każda dotychczas przeczytana przeze mnie książka Riley, łączy teraźniejszość silnymi więzami z przeszłością. Każdy bohater, któremu dała życie autorka, stopniowo odkrywa losy swoich przodków, które mają silny wpływ na obecne wydarzenia. Pisarka pokazuje nam, że nasze działania są istotne nie tylko dla nas samych, ale i dla naszych potomków, dlatego musimy zawsze zastanowić się kilka razy przed podjęciem właściwej decyzji.

    Życie każdego człowieka pełne jest fascynujących wydarzeń, a gra w nim wielu aktorów: złych i dobrych.
    I prawie zawsze w którymś momencie pojawia się magia.

    Tym razem bohaterką jest Grania, która właśnie musiała zmierzyć się z niewyobrażalną tragedią, jaką jest poronienie. Młoda kobieta, aby odciąć się od świata, ucieka z Ameryki i wraca do Irlandii, z której pochodzi. Powraca w okolice Cork, gdzie pełno klifów, wzgórz i malowniczych miejsc. To właśnie tam pewnego dnia zauważa małą dziewczynkę stojącą nad przepaścią. 

    Aurora, bo tak nazywa się ośmiolatka, szybko zaprzyjaźnia się z Granią, w której odzywa się instynkt macierzyński. Opieka i spędzanie czasu z dzieckiem sprawia jej ogromną przyjemność i robi to z radością, tym bardziej wiedząc, że matka Aurora zmarła i dziewczynka mieszka jedynie z ojcem.

    Matka Grani nie jest zadowolona ze spotkań córki z Aurorą, pochodzącą z rodziny, która wyrządziła rodzinie Grani wiele złego. To sprawia, że nadchodzi czas, by Grania poznała historię swoich przodków, a jest ona niezwykle fascynująca i pełna cierpienia, wzruszeń, ale i zwrotów akcji, miłości, przygód i wyzwań.

    (...) w dzisiejszych czasach ludzie mają zbyt duże oczekiwania. Zmieniła się hierarchia potrzeb. Małżonkowie nie muszą się już martwić, czy będą mieli dosyć jedzenia dla dzieci albo skąd wezmą następny grosz. A przede wszystkim, czy maluchy przetrwają niebezpieczną chorobę dziecięcą. Teraz nie chodzi o to, żeby w zimie mieć czym ciepło się opatulić, ale którego projektanta ciuchy najlepiej nadają się do pracy. W dzisiejszych czasach kobiety zachodniego społeczeństwa nie całują mężów na pożegnanie, nie wiedząc, czy ich jeszcze zobaczą, bo ci nie wyruszają na wojnę. Najważniejsze życiowe sprawy znacznie wyszły ponad poziom zwykłego przetrwania.
    - Teraz żądamy szczęścia. I jesteśmy przekonani, że na nie zasługujemy.

    W ten sposób przenosimy się do 1914 roku, kiedy to wybucha wojna, a ludzie żyją w ciągłym strachu. Poznajemy opowieść Mary, której ukochany walczy dla kraju i przez wiele lat nie widzi się z narzeczoną. W tym czasie Mary drży ze strachu o jego życie i modli się o bezpieczny powrót. Jednak, czy może mieć na to nadzieję w tak trudnych czasach?

    Jak wiecie, historie Lucindy Riley są wielowątkowe, poznajemy tam mnóstwo bohaterów, więc czasami można się pogubić. Tym razem autorka przygotowała dla nas drzewo genealogiczne, aby łatwiej było nam zrozumieć akcję książki.

    "Dziewczynie na klifie" zarzuca się, że jest mało wiarygodna. Ale czy nie jest tak z każdą z książek Riley? Jej opowieści są tak niezwykłe, że z trudem możemy sobie wyobrazić, że coś takiego naprawdę mogło się wydarzyć. Czy jednak to jest wada? Nie dla mnie. Sięgam po książki właśnie po to, by oderwać się od rzeczywistości, a twórczości Lucindy Riley jest do tego idealna. Z łatwością porywa mnie do swojego świata, a ja zatracam się w życiu bohaterów. 

    Autorka sprawia, że zaczynamy się zastanawiać, jak wyglądały losy naszych przodków. Myślę, że dzięki niej, wiele osób zaczęło wypytywać o to, jak poznali się rodzice, dziadkowie, pradziadkowie. Jak wyglądało ich życie, z czym się zmagali, jakich cudów życia doświadczyli. Bardzo cenię sobie to w twórczości Lucindy Riley.

    "Dziewczyna na klifie" wzrusza i to wielokrotnie, bo nie brakuje w niej łamiących serca momentów, ale także takich, które na nowo napełniają nas wiarą w ludzi.

    Mogę zapewnić, że lektura książek Riley jest jak przygoda na rollercoasterze - ani na chwilę nie zabraknie Wam emocji i nie będziecie chcieli przestać czytać. Czy potrzeba czegoś jeszcze, abyście sięgnęli po "Dziewczynę na klifie"?
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
    Share
    Tweet
    Pin
    3 komentarze

    To nie jest książka świąteczna, nie dajcie się zmylić okładce!

    Po kilkudziesięciu latach Greta wraca do pięknego domu na wsi, gdzie spędziła kilka lat w młodości. Niestety kobieta nie jest w stanie wspominać przeszłości, ponieważ w wyniku wypadku straciła pamięć. Gdy przybywa do Marchmont Hall w Walii, trafia w miejsce, które wywołuje u niej przypływ kilku faktów z minionych lat. Potem przypomina sobie, co się wydarzyło, a czytelnik poznaje niezwykłą historię samej Grety, jej córki Cheski, a także wnuczki - Avy.

    Zaglądamy do Londynu w latach czterdziestych. Wraz z młodziutką Gretą zakochujemy się w amerykańskim żołnierzu. Towarzyszymy jej, gdy przeżywa miłość swojego życia, a potem, gdy los zaczyna się z niej śmiać, a problemy urastają do ogromnych rozmiarów.

    Jest nam też szkoda jej wiernego przyjaciela, który nigdy jej nie opuścił, a wiernie wspierał na każdym kroku. Trochę kojarzyło mi się to z "Love Rosie" Ceceli Ahern, bo ta dwójka tak krąży wokół siebie, i krąży, i krąży przez wiele lat, a jednak brakuje im odwagi i odrobiny szczęścia, aby mogli spędzić ze sobą wspaniałą przyszłość.

    To nie jest książka świąteczna. To nie jest powieść o miłości. To cudowna, wielowątkowa historia, która dosłownie Was pochłonie. Będzie wraz z bohaterami całym sobą przeżywać każdy rozdział. Riley porusza temat schizofrenii, skutków debiutu na wielkim ekranie w dzieciństwie, przemilczenia pewnych ważnych faktów, braku odwagi, by wyznać swoje uczucia, co za każdym razem może skończyć się dramatycznie.

    Miłość mogła odmienić przeznaczenie i rządzić życiem. I rządziła jego życiem.
    Mama miała rację: nie wolno zmarnować ani jednego dnia.


    Lucinda Riley jest według mnie mistrzynią wielopokoleniowych opowieści, jeśli można to tak nazwać. Znakomicie łączy przeszłość z teraźniejszością, bawi się z czytelnikiem wątkami, które niekiedy są splątane tak bardzo, że w życiu nie domyślilibyśmy się, co jest punktem wspólnym.

    Zakochałam się w twórczości tej autorki po przeczytaniu zaledwie kilku stron "Siedmiu sióstr" i szybko postanowiłam, że przeczytam wszystko, co wyjdzie spod pióra Riley. Uwierzcie mi, warto!

    Trudno jest pisać o tak znakomitej książce, bo z całych sił chcę Was przekonać do sięgnięcia po tę powieść. O takich tytułach trzeba mówić i to głośno. Lucinda Riley pisze o życiu, które niejednokrotnie zaskakujemy, a kiedy spojrzymy na pewne wydarzenia z perspektywy kilku pokoleń, możemy być naprawdę zszokowani tym, co ujrzymy.

    Nie sposób oderwać się od "Drzewa anioła". Ta historia jest jak podróż - przez okno obserwujemy to, co się dzieje i nie możemy wysiąść dopóki pociąg się nie zatrzyma. Tak, czytałam tę książkę w pociągu i przeczytałam ją zanim dotarłam na miejsce, a liczy ona ponad 500 stron (może miało w tym udział 70-minutowe opóźnienie, ale nieważne), więc naprawdę czyta się ją błyskawicznie, a jednocześnie nie chce się z nią rozstać. Wszystko, co Riley pisze, zapada na długo w pamięci i zmusza do głębokich refleksji. "Drzewo anioła" to właściwie trzy książki w jednej, ale łączące się w jedną, niezwykłą całość. Poruszająca, zaskakująca, z całą gamą emocji - tak mogłabym opisać pokrótce ten tytuł.

    Czy polecam? Ja Was gorąco zachęcam, abyście sięgnęli po "Drzewo anioła", a najlepiej od razu zażyczyli sobie wszystkie książki tej autorki pod choinkę. ;)

    Oczywiście przyznaję cztery kostki czekolady i niecierpliwie wyczekuję kolejnych historii od Lucindy Riley.

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
    Share
    Tweet
    Pin
    5 komentarze

    Star i Cece są nierozłączne. Mimo że jest sześć sióstr, to ta dwójka zawsze trzymała się razem. Było to usprawiedliwiane tym, że dziewczynki dzieliło zaledwie kilka miesięcy, więc ich relacja była porównywana do relacji rodzeństwa bliźniaczego. Jednak dziewczynki stały się kobietami, a ich zależność zaczęła być postrzegana przez innych jako niezdrowa. Głównym powodem tego było ich odmienne usposobienie. Cece była głośna i zawsze decydowała za siebie i siostrę. Cichutka Star żyła w cieniu Cece i nie podejmowała własnych decyzji. W życiu jednak poświęciła już zbyt wiele dla ukochanej siostry.

    Po śmierci ojca, Cece decyduje, że wraz z Star przeprowadzą się do drogiego mieszkania w Londynie, gdzie Cece ma zacząć studia, a Star kurs gotowania. Star, kochająca przyrodę, ciszę i spokój, jest przytłoczona zatłoczonym Londynem, a jedyną zieleń jaką widzi jest kilka roślin na jej balkonie.

    Kiedy czyta list, który zostawił jej ojciec wraz ze wskazówkami dotyczącymi jej pochodzenia, boi się, ale jednocześnie wie, że musi wyjść z cienia siostry. Zaczyna walkę o własne życie.

    Niejedna z nas mogłaby znaleźć w sobie coś ze Star - miłość do książek, szczegółowa wiedza o literaturze, zamiłowanie do natury, roślin oraz spokojne, ciche i ugodowe usposobienie. Wydaje się, że Star nie jest wystarczająco silna, aby móc decydować o sobie, a tym bardziej, aby odciąć się od siostry.

    Główna bohaterka nie chciała stracić siostry, ale chciała odzyskać własne życie. Jak to zrobić, aby nie ucierpiała jej relacja z Cece?
    Ponownie poznajemy losy Star oraz jej przodków, które przeplatają się w tej książce. Tym razem autorka przybliża nam postać króla Anglii, więc macie gwarancję, że będzie ciekawie.

    Trzeci tom podobał mi się bardziej niż drugi, być może ze względu na opisy cudownej księgarni oraz wszechobecną w tej książce miłość do literatury. A jeśli mowa o miłości, nie oczekujcie po tej historii, że będzie miło i przyjemnie. Wręcz przeciwnie. Będzie trudna walka, wiele cierpienia i sporych wyzwań od losu, którym nie każdy podoła.

    Moja miłość do serii Siedem Sióstr rozwija się z każdym następnym tomem. Uwierzcie mi, po tę serię warto sięgnąć.

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Albatros.


    Share
    Tweet
    Pin
    3 komentarze

    Cece jest zdruzgotana. Nie sądziła, że tak wpłynie na nią śmierć ojca. Myślała, że jest twarda i kryje się z uczuciami. Niestety, myliła się. Po tym, jak ostatnio oddaliła się od niej ukochana siostra Star - do tej pory nierozerwalna część Cece - dziewczyna postanawia uciec. Po raz pierwszy podróżuje bez Star. Po raz pierwszy robi coś sama i czuje się z tym fatalnie.

    Cece postanawia wrócić do Tajlandii, na jedną z plaż, gdzie kilka miesięcy temu była naprawdę szczęśliwa. Jednak wtedy towarzyszyła jej Star, teraz jest sama i rozpoczyna nowy rozdział w życiu. Czy podoła wyzwaniu, jakie postawiło przed nią życie?

    Tak jak i pozostałe siostry Cece rozpoczyna poszukiwania swojego pochodzenia. Wskazówki ojca prowadzą ją do Australii, gdzie ma szukać Katherine. Z internetu dowiaduje się, że jest to kobieta, która zasłynęła z połowu pereł.

    To nie jest dobry czas w życiu Cece, ale to ogromna szansa, aby się zmienić. Czeka ją sporo pracy i ogromne wyzwania. Australia otworzy jej oczy na wiele spraw.

    Po raz kolejny Lucinda Riley nie zawiodła. Stworzyła historię w której przeszłość ma ogromny wpływ na teraźniejszość. Autorka pokazuje, że jeśli nam uda się uciec od konsekwencji naszych czynów, to z pewnością odczują je nasi potomkowie. Mamy tutaj wątek różnych ras ludzi i odmiennego traktowania. Dowiadujemy się jak na początku XX wieku w Australii traktowano dzieci "mieszane". W dodatku autorka świetnie opisała przemysł wydobywania pereł, które mogło przyczynić się do zdobycia fortuny lub do stracenia majątku życia. "Siostra pereł" mnie ponownie oczarowała. Mimo że w poprzednich tomach nie mogłam polubić postać Cece, to zagłębienie się w jej życie, jej emocje, pozwoliło mi zrozumieć jej zachowanie. Jednak po raz kolejny bardziej interesująca dla mnie jest opowieść o przodkach, gdzie klimat autorka uchwyciła nienagannie. Czytelnik natychmiast wczuwa się w miejsce, czas i okoliczności wydarzeń, a potem naprawdę z trudem wraca do rzeczywistości. Uwielbiam to, że Lucinda Riley bawi się nie tylko splatając przeszłość z teraźniejszością, ale i wydarzenia oraz postacie historyczne z tymi wymyślonymi przez nią. 

    Teraz nie pozostało mi nic poza czekaniem na kolejne trzy tomy.💞
    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
    Share
    Tweet
    Pin
    4 komentarze

    Ally przeżywała beztroskie chwile ze swoim ukochanym. Gdzieś na morzu, sami, połączeni przez wspólną pasję do żeglarstwa. Ich sielankę przerywa wieść o śmierci ojca Ally. Dziewczyna przybywa do domu, gdzie wraz z siostrami uczestniczy w symbolicznym pogrzebie oraz otrzymuje wskazówki dotyczące jej pochodzenia. Tak, jak i jej siostry została adoptowana a ojciec po śmierci pozostawił córkom możliwość poznania swoich biologicznych rodziców.

    Ally jednak nie spieszy się, by rozpocząć poszukiwania własnych korzeni. Cieszy się towarzystwem ukochanego Theo i razem z nim przygotowuje się do kolejnych regat. Niestety, los bywa okrutny i po raz kolejny łamie Ally serce. Teraz, gdy dziewczyna nie ma nic do stracenia, nie ma gdzie się zatrzymać i czym zająć, postanawia wyruszyć do Norwegii, skąd ma pochodzić.

    Skoro teraźniejszość mi się zablokowała, dobrze się cofnąć, aby móc ruszyć naprzód.

    Po zachwytach nad pierwszym tomem serii Siedem Sióstr, przyszedł czas na drugą część. Ally jest drugą w kolejności siostrą, ma trzydzieści lat i jest swego rodzaju liderką wśród sióstr. Miłość do wód przyzwyczaiła ją do bycia twardą i nieco surową, jednak talent muzyczny wnosi do jej charakteru nieco delikatności, mimo że Ally od dawna nie grała na flecie.

    Drugi tom rozpoczyna się od śmierci ojca sióstr i przypominam, że tak będzie zaczynał się każda kolejna część. Autorka ukazuje nam życie sióstr chwilę przed tą tragedią, ich reakcję na wieść o odejściu ojca oraz proces pogodzenia się z tą informacją. Przyznam, że to ciekawe rozwiązanie, jednak trudno czytało mi się drugi raz te samy rozmowy sióstr, mimo że autorka z myślą o czytelniku stara się ukazać inną perspektywę i podać te same słowa inaczej.

    "Siostra Burzy" głównie rozgrywa się w Norwegii, a my mamy szansę poznać lepiej ten kraj nie tylko w teraźniejszości, ale i w przeszłości. Narracja Anny, przodkini Ally, opisuje XIX wiek, później kolejni narratorzy ukazują nam czasy wojny. To niesamowite, z jaką łatwością autorka łączy fakty historyczne z rzeczywistością stworzoną przez nią samą. Dużą rolę w książce odgrywa miłość do muzyki, a czytelnik aż chciałby usłyszeć utwory wykonywane przez głównych bohaterów.

    Koniecznie przeczytajcie, bo drugiej takiej serii nie znam. Mam wrażenie, że o "Siedmiu siostrach" mówi się zbyt mało, a ta seria zasługuje na rozgłos.


    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
    Share
    Tweet
    Pin
    1 komentarze

    Na prywatnym półwyspie usytuowany jest zamek Pa Salta. Mężczyzna adoptował sześć córek z różnych części świata i nadał im imiona Siedmiu Sióstr, jego ulubionej gromady gwiazd. Pierwszy tom serii "Siedem sióstr" skupia się na Mai, najstarszej z córek.

    Książka rozpoczyna się śmiercią Pa Salta, która silnie wpływa na życie dziewcząt. Najsilniej odczuwa to Maja, która jako jedyna mieszkała obok ojca. Pa Salt zostawia każdej z córek list ze wskazówkami, skąd pochodzą, aby miały możliwość odszukania swoich korzeni, jeśli tylko tego zapragną. Maja waha się, jednak słowa ojca zapisane przed śmiercią sprawiają, że dziewczyna znajduje w sobie odwagę i wyrusza ze Szwajcarii do Brazylii, gdzie rozpoczyna poszukiwania swoich biologicznych rodziców.

    Lucinda Riley zachwyca swoim stylem, pisze płynnie, a jej słowa czyta się z przyjemnością. Historia, którą stworzyła, chwyciła mnie za serce i już w połowie książki byłam pewna, że jest to coś niezwykłego, a przecież to dopiero pierwszy tom! W sierpniu na polskim rynku wydawniczym pojawi się czwarty tom, a autorka zapowiedziała, że cała seria będzie składała się z siedmiu części, jednak będziemy musieli na nie poczekać.

    Wielką zaletą tej książki jest fakt, że autorka nie potraktowała postaci drugoplanowych po macoszemu. Każdy bohater tej powieści jest opisany na tyle szczegółowo, że czytelnik widzi wyraźnie nie tylko jego charakter, ale i motywacje do takiego, a nie innego zachowania, jego przemianę i czynniki, które wpłynęły na nią. Jednocześnie Lucinda Riley nie przedłuża i nie zanudza czytelników, przekazywana przez nią historia jest po prostu fascynująca, dokładnie przemyślana, ale i podana w przepiękny sposób.

    Przypomnę, że seria będzie liczyć siedem tomów i autorka zapowiedziała już, że każdy tom rozpoczyna się od tego samego wydarzenia, w tym samym miejscu, opisuje jednak przygody innej siostry. 

    Sama inspiracja konstelacją Siedmiu Sióstr, pomysł na postać tajemniczego Pa Salta, który adoptuje dziewczynki pochodzące z różnych części świata i nadaje im imiona gwiazd, może zachwycić. W tej książce znajdziemy również mnóstwo alegorycznych wersji mitów i legend, co nadaje historii niezwykły klimat.

    Wspomnę tutaj, że patrząc na okładkę i tytuł oraz pierwsze rozdziały, odniosłam wrażenie, że jest to literatura fantastyczna, ale byłam w błędzie, co nie oznacza, że jestem rozczarowana.

    Miłości nie ogranicza odległość ani żaden kontynent. Oczyma sięga gwiazd.

    W pierwszym tomie przeplata się historia Mai odkrywającej swoje pochodzenie z opowieścią o jakże emocjonującym życiu jej prababki Izabeli, rozgrywającą się w latach dwudziestych XIX wieku w Brazylii oraz we Francji. Co ciekawe, ważnym elementem akcji jest budowa statuy Chrystusa Zbawiciela w Rio de Janeiro. Mamy okazję poznać tajemnice procesu powstawania jednej z najbardziej imponujących budowli na świecie.

    Historia Mai zmusza do refleksji nad strachem, który powstrzymuje nas przed prawdziwym życiem. Ludzie, którzy wciąż żyją wyrzutami sumienia, tak naprawdę nie żyją, jedynie istnieją. Maja rozkwita na naszych oczach, ale czeka ją długa droga, by stać się kobietą odważną. Czytelnik ma zaszczyt obserwowania tego rozwoju, który być może wpłynie również na samego odbiorcę. Maja tak naprawdę wraca do świata żywych, zaczyna oddychać pełną piersią, po wielu latach zwykłej egzystencji.

    "Siedem sióstr" zachwyciły mnie nie tylko romantyczną historią (a nawet romantycznymi historiami), ale i stylem pisania autorki, która jednym zdaniem potrafi sprawić, że motyle w moim brzuchu ożywają. W pierwszym tomie emocji nie brakowało, była też cenna lekcja oraz niezwykły klimat minionego wieku. Dołączając do tego sam pomysł na fabułę, mamy książkę, o której długo nie zapomnę. Jest to najlepsza powieść, jaką czytałam w tym roku, dlatego czym prędzej biorę się za kolejne tomy, a ponieważ w kolejnych częściach następne siostry będą odkrywać swoje korzenie, czeka nas podróż po całym świecie, ale i daleko w przeszłość. Czy może być coś piękniejszego? Koniecznie przeczytajcie tę serię, bo gdybym mogła, to nagrodziłabym pierwszy tom nie czterema kostkami czekolady, a całą tabliczką i to tej mojej ulubionej, o smaku OREO. Rozumiecie więc, że to wielka miłość. :)

    Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

    Share
    Tweet
    Pin
    16 komentarze
    Starsze Posty

    Bookstagram

    Polecany post

    Wydane w Polsce książki z zestawień Goodreads

    Od 2022 roku z niecierpliwością czekam na nowe zestawienie najlepszych romansów według Goodreads. W lutym 2022 roku pojawiła się lista 64 na...

    Wybierz coś dla siebie

    • Kalendarze/dzienniki (4)
    • Kryminał/sensacja/thriller (38)
    • Literatura dla dzieci (2)
    • Literatura fantastyczna (40)
    • Literatura historyczna (14)
    • Literatura kobieca (236)
    • Literatura młodzieżowa (91)
    • Literatura piękna (1)
    • Literatura współczesna (7)
    • Literatura świąteczna (14)
    • Patronat (32)
    • Poezja (4)
    • Reportaż (1)
    • artykuł (15)
    • cytaty (23)
    • hate-love (19)
    • wywiad (4)

    Najpopularniejsze

    • Moje ulubione cytaty z książek (I)
      Ponieważ na moim Instagramie zdjęcia z cytatami są Waszymi ulubionymi postami, postanowiłam podzielić się z Wami jeszcze większą ilości...
    • Fale i echa
      Jej życie jest pełne lęku przed śmiercią. Jego życie jest pełne śmierci. Nina ma 21 lat i studiuje w Warszawie pedagogikę wczes...
    • Córka gliniarza
      Indy wpadła w prawdziwe tarapaty. Strzelanina pod jej księgarnią nie wróży niczego dobrego. Jej pracownik zgubił torbę pełną brylantów,...

    Archiwum

    • ▼  2025 (8)
      • ▼  czerwca (5)
        • Wczoraj, dzisiaj, jutro
        • Rhys. Nadzieja, która umarła
        • Jesteś moim jutrem
        • 33 powody, żeby cię znów zobaczyć
        • Nowy rozdział w Story Lake
      • ►  lutego (3)
    • ►  2024 (27)
      • ►  listopada (3)
      • ►  października (4)
      • ►  września (5)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (1)
      • ►  maja (2)
      • ►  kwietnia (1)
      • ►  marca (2)
      • ►  lutego (3)
      • ►  stycznia (1)
    • ►  2023 (25)
      • ►  listopada (2)
      • ►  października (2)
      • ►  września (5)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (1)
      • ►  czerwca (4)
      • ►  maja (1)
      • ►  marca (3)
      • ►  lutego (4)
      • ►  stycznia (2)
    • ►  2022 (42)
      • ►  listopada (4)
      • ►  października (5)
      • ►  września (3)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (5)
      • ►  czerwca (2)
      • ►  maja (4)
      • ►  marca (3)
      • ►  lutego (8)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2021 (51)
      • ►  grudnia (9)
      • ►  listopada (4)
      • ►  października (1)
      • ►  września (3)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (3)
      • ►  maja (6)
      • ►  kwietnia (3)
      • ►  marca (4)
      • ►  lutego (8)
      • ►  stycznia (5)
    • ►  2020 (71)
      • ►  grudnia (5)
      • ►  listopada (3)
      • ►  października (10)
      • ►  września (12)
      • ►  sierpnia (1)
      • ►  lipca (4)
      • ►  czerwca (5)
      • ►  maja (2)
      • ►  kwietnia (5)
      • ►  marca (13)
      • ►  lutego (10)
      • ►  stycznia (1)
    • ►  2019 (55)
      • ►  grudnia (1)
      • ►  listopada (6)
      • ►  października (2)
      • ►  sierpnia (6)
      • ►  lipca (7)
      • ►  czerwca (4)
      • ►  maja (5)
      • ►  kwietnia (8)
      • ►  lutego (15)
      • ►  stycznia (1)
    • ►  2018 (85)
      • ►  grudnia (4)
      • ►  listopada (6)
      • ►  października (6)
      • ►  września (9)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (19)
      • ►  czerwca (5)
      • ►  maja (8)
      • ►  kwietnia (8)
      • ►  marca (6)
      • ►  lutego (6)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2017 (65)
      • ►  grudnia (7)
      • ►  listopada (7)
      • ►  października (4)
      • ►  września (5)
      • ►  sierpnia (4)
      • ►  lipca (9)
      • ►  czerwca (8)
      • ►  maja (5)
      • ►  kwietnia (4)
      • ►  marca (4)
      • ►  lutego (4)
      • ►  stycznia (4)
    • ►  2016 (21)
      • ►  grudnia (4)
      • ►  listopada (8)
      • ►  października (9)
    Facebook Instagram Pinterest

    Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates