Dziewczyna na klifie


Nad książkami Lucindy Riley rozpływałam się już wielokrotnie: czy to przy okazji serii "Siedem Sióstr" ("Siostra burzy", "Siostra cienia""Siostra perły") czy też w okresie świątecznym, kiedy to przeczytałam "Drzewo anioła". Śmiało mogę powiedzieć, że Lucinda Riley jest jedną z moich ulubionych autorek. Owszem, nie przeczytałam jeszcze jej wszystkich książek, ale mam to w planach. A dziś mam zamiar zachęcić Was do zapoznania się z kolejną wspaniałą historią od tej autorki.

"Dziewczyna na klifie" tak jak każda dotychczas przeczytana przeze mnie książka Riley, łączy teraźniejszość silnymi więzami z przeszłością. Każdy bohater, któremu dała życie autorka, stopniowo odkrywa losy swoich przodków, które mają silny wpływ na obecne wydarzenia. Pisarka pokazuje nam, że nasze działania są istotne nie tylko dla nas samych, ale i dla naszych potomków, dlatego musimy zawsze zastanowić się kilka razy przed podjęciem właściwej decyzji.

Życie każdego człowieka pełne jest fascynujących wydarzeń, a gra w nim wielu aktorów: złych i dobrych.
I prawie zawsze w którymś momencie pojawia się magia.

Tym razem bohaterką jest Grania, która właśnie musiała zmierzyć się z niewyobrażalną tragedią, jaką jest poronienie. Młoda kobieta, aby odciąć się od świata, ucieka z Ameryki i wraca do Irlandii, z której pochodzi. Powraca w okolice Cork, gdzie pełno klifów, wzgórz i malowniczych miejsc. To właśnie tam pewnego dnia zauważa małą dziewczynkę stojącą nad przepaścią. 

Aurora, bo tak nazywa się ośmiolatka, szybko zaprzyjaźnia się z Granią, w której odzywa się instynkt macierzyński. Opieka i spędzanie czasu z dzieckiem sprawia jej ogromną przyjemność i robi to z radością, tym bardziej wiedząc, że matka Aurora zmarła i dziewczynka mieszka jedynie z ojcem.

Matka Grani nie jest zadowolona ze spotkań córki z Aurorą, pochodzącą z rodziny, która wyrządziła rodzinie Grani wiele złego. To sprawia, że nadchodzi czas, by Grania poznała historię swoich przodków, a jest ona niezwykle fascynująca i pełna cierpienia, wzruszeń, ale i zwrotów akcji, miłości, przygód i wyzwań.

(...) w dzisiejszych czasach ludzie mają zbyt duże oczekiwania. Zmieniła się hierarchia potrzeb. Małżonkowie nie muszą się już martwić, czy będą mieli dosyć jedzenia dla dzieci albo skąd wezmą następny grosz. A przede wszystkim, czy maluchy przetrwają niebezpieczną chorobę dziecięcą. Teraz nie chodzi o to, żeby w zimie mieć czym ciepło się opatulić, ale którego projektanta ciuchy najlepiej nadają się do pracy. W dzisiejszych czasach kobiety zachodniego społeczeństwa nie całują mężów na pożegnanie, nie wiedząc, czy ich jeszcze zobaczą, bo ci nie wyruszają na wojnę. Najważniejsze życiowe sprawy znacznie wyszły ponad poziom zwykłego przetrwania.
- Teraz żądamy szczęścia. I jesteśmy przekonani, że na nie zasługujemy.

W ten sposób przenosimy się do 1914 roku, kiedy to wybucha wojna, a ludzie żyją w ciągłym strachu. Poznajemy opowieść Mary, której ukochany walczy dla kraju i przez wiele lat nie widzi się z narzeczoną. W tym czasie Mary drży ze strachu o jego życie i modli się o bezpieczny powrót. Jednak, czy może mieć na to nadzieję w tak trudnych czasach?

Jak wiecie, historie Lucindy Riley są wielowątkowe, poznajemy tam mnóstwo bohaterów, więc czasami można się pogubić. Tym razem autorka przygotowała dla nas drzewo genealogiczne, aby łatwiej było nam zrozumieć akcję książki.

"Dziewczynie na klifie" zarzuca się, że jest mało wiarygodna. Ale czy nie jest tak z każdą z książek Riley? Jej opowieści są tak niezwykłe, że z trudem możemy sobie wyobrazić, że coś takiego naprawdę mogło się wydarzyć. Czy jednak to jest wada? Nie dla mnie. Sięgam po książki właśnie po to, by oderwać się od rzeczywistości, a twórczości Lucindy Riley jest do tego idealna. Z łatwością porywa mnie do swojego świata, a ja zatracam się w życiu bohaterów. 

Autorka sprawia, że zaczynamy się zastanawiać, jak wyglądały losy naszych przodków. Myślę, że dzięki niej, wiele osób zaczęło wypytywać o to, jak poznali się rodzice, dziadkowie, pradziadkowie. Jak wyglądało ich życie, z czym się zmagali, jakich cudów życia doświadczyli. Bardzo cenię sobie to w twórczości Lucindy Riley.

"Dziewczyna na klifie" wzrusza i to wielokrotnie, bo nie brakuje w niej łamiących serca momentów, ale także takich, które na nowo napełniają nas wiarą w ludzi.

Mogę zapewnić, że lektura książek Riley jest jak przygoda na rollercoasterze - ani na chwilę nie zabraknie Wam emocji i nie będziecie chcieli przestać czytać. Czy potrzeba czegoś jeszcze, abyście sięgnęli po "Dziewczynę na klifie"?
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

Może zainteresuje Cię również

3 komentarze

  1. Jestem zainteresowana lekturą tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie bym przeczytała tę książkę. Nie słyszałam jeszcze o tej autorce, ale fajnie byłoby ją poznać. Według mnie fajnie, że niektóre akcje w książkach nie są realne, bo od tego one właśnie są, właśnie po to, aby przenieść się w inny świat :)

    https://recenzjeprzyherbacie.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkie książki tej autorki są godne polecenia w 100%ach. Czytałam- uwielbiam. Są chyba lepsze niż czekolada;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za aktywność na blogu. Miłego dnia. :)