Na zawsze, ale z przerwą

 

"Na zawsze, ale z przerwą" Taylor Jenkins Reid

Kolejna książka, którą dodaję do najlepszych powieści wydanych w 2020 roku. Ten rok jest naprawdę udany pod względem wydawniczym, trafiam na genialne tytuły. Oby tak dalej.

Pamiętacie "Siedmiu mężów Evelyn Hugo"? A może kojarzycie hit tych wakacji - "Daisy Jones & The Six"? Te dwie książki i "Na zawsze, ale z przerwą łączą dwie rzeczy - autorka oraz moja wysoka ocena.

Tym razem jednak Taylor Jenkins Reid nie pisze o sławie, ale o zwykłych ludziach, takich jak Ty i ja. To pierwsza jej powieść i różni się od dwóch wspomnianych tytułów. Więcej w niej emocji, więcej łez, więcej człowieczeństwa.

Chcę być kochana przez kogoś, kto kocha mnie tak bardzo, że nie myśli logicznie. Chcę, żebyś kochał mnie właśnie tak; żebyś zachowywał się głupio i nieracjonalnie. Chcę spontaniczności. Spontaniczność jest romantyczna. Dzięki niej czuję, że żyję. Dzięki niej czuję się tak, jakbym skakała z krawędzi urwiska i wiedziała, że nic mi się nie stanie, bo bardzo ci ufam.

Ale od początku - "Na zawsze, ale z przerwą" to historii Elsie, która zakochała się bez pamięci w Benie. Jej ukochany odwzajemnia jej uczucia, łączy ich niesamowita więź. Owszem, znają się krótko, ale to nie czas jest wyznacznikiem siły tej miłości. Szybko się w sobie zatracili, szybko zaczęli planować wspólną przyszłość, szybko razem zamieszkali. Po prawie pół roku znajomości się pobrali.

Intensywność ich uczuć była widoczna gołymi okiem. Czytając rozdziały opisujące ich codzienność, miałam uśmiech na ustach, bo byłam zachwycona tą przeuroczą parą.

Ale świat chciał inaczej i kilka dni po ślubie Ben ginie w tragicznym wypadku. Serce Elsie pęka. Jak pogodzić się ze śmiercią ukochanego? Jak przejść do bycia wdową, jeśli było się żoną zaledwie 10 dni? Jak nauczyć się żyć bez miłości swojego życia?

Nie da się żyć dalej. Tak tylko się mówi, ponieważ taki zwrot często pojawia się w telewizji. W moim przypadku to się nie sprawdzi. Nigdy. Nie będę w stanie żyć dalej. Ale ludzie, którzy nie znaleźli się w dolinie rozpaczy, nie lubią o niej słuchać. Lubią słyszeć, że "bierzesz się w garść". Chcą powtarzać twoim przyjaciołom, współpracownikom, ludziom, z którymi kiedyś jeździłaś windą, że "dobrze się trzymasz". Że jesteś "dzielna". Ci bardziej prymitywni mawiają, że jesteś "twardą sztuką" lub "nie do zajebania". Ja taka nie jestem, ale niech tak sobie myślą. Tak jest łatwiej dla nas wszystkich.

Chociaż podobały mi się poprzednie książki Taylor Jenkins Reid, to ta zdecydowanie została moją ulubioną. Najchętniej bym wyrzuciła te rozdziały pełne rozpaczy po śmierci Bena i napisała na nowo szczęśliwe zakończenie. Zostawiłabym tylko te miłe wspomnienia Elsie i Bena, bo serce mi pękało, kiedy czytałam, jaką wspaniałą parą byli, a potem akcja przeskakiwała i cierpienie Elsie aż wylewało się ze stron książki.

Akcja jest poprowadzona w dwóch przestrzeniach czasowych. W przeszłości - poznajemy historię tej dwójki, dowiadujemy się, jak się poznali i jak wyglądała ich codzienność. Oraz w teraźniejszości - obserwujemy, jak Elsie sobie radzi (albo nie radzi) jako wdowa.

Jedno jest pewne - "Na zawsze, ale z przerwą" wywołuje mnóstwo emocji. Byłam zauroczona Benem i wzruszona jego zachowaniem, rozbawiona dialogami tej pary, a za chwilę akcja przeskakiwała i automatycznie udzielało mi się rozżalenie Elsie, jej cierpienie, zniechęcenie do życia.

Miłość jednak to ostry ból, który nie przemija. To ciągły ból serca. Nie minie tak szybko.

To nie tylko historia niezwykłej miłości, jaka zdarza się raz na całe życie, ale to też lekcja żałoby. Autorka pokazuje dobitnie, że każdy z nas inaczej sobie radzi z odejściem kogoś bliskiego. Reid uświadamia, że nie można tkwić wiecznie w przeszłości, ale w pewnym momencie należy zawalczyć o swoją przyszłość i ważne, aby tego momentu nie przegapić, bo nim się obejrzymy, nasze życie będzie składało się tylko ze smutku.

Ja jestem zachwycona. Absolutnie nic nie zmieniłabym w tej książce i z przyjemnością będę sięgać po kolejne powieści Taylor Jenkins Reid, bo po raz kolejny udowodniła, że znakomita z niej pisarka.

Ode mnie oczywiście cztery kostki czekolady.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

A jeśli zamierzacie kupić "Na zawsze, ale z przerwą", to sprawdźcie poniżej, gdzie znajdziecie tę książkę w najlepszej cenie. Nie przepłacajcie. :)

Może zainteresuje Cię również

4 komentarze

  1. Na razie muszę nadrobić dwie poprzednie wydane książki autorki w Polsce.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że ta autora przebojem zdobywa rynek wydawniczy. Bardzo ciekawa jestem jej książek, ale jeszcze żadnej nie miałam okazji przeczytać. Muszę czym prędzej nadrobić. W tym wypadku obawiam się jednak trochę tych dwóch perspektyw czasowych...

    OdpowiedzUsuń
  3. Przekonałaś mnie! Jestem ciekawa tej książki i na pewno przeczytam. Zakochałam się w "Siedmiu meżach Evelyn Hugo", zaraz będę czytać "Daisy...", więc tę na pewno muszę mieć w kolekcji. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że ta książka również skradnie moje serce. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za aktywność na blogu. Miłego dnia. :)